niedziela, 29 maja 2016

Rozdział 6


Rozdział 6
Proszę, wybacz mi!

Obudziłam się około 6 rano, ponieważ miałam na 7:30 do pracy. Zrobiłam to, co zawsze. Gdy byłam już gotowa była dopiero 6:40. Miałam jakieś takie dziwne przeczucie. Wiedziałam ze coś się wydarzy, lecz nie miałam pojęcie czy będzie to dla mnie dobre czy złe w skutkach. Nie myślałam o tym długo i postanowiłam pojechać dzisiaj do pracy samochodem. Udałam się do garażu. Odpaliłam swoje niebieskie Audi i ruszyłam w stronę magicznej strony Londynu. Po 40 minutach byłam już w swoim gabinecie. Miałam jeszcze trochę czasu do mojej zmiany, więc postanowiłam zadzwonić do Ginn.
                - Hej młoda – Przywitałam się i uśmiechnęłam sama do siebie.
                - Hejo karle – Usłyszałam jak śmieje się do słuchawki. Ja również się zaśmiałam. W porównaniu do niej byłam karłem. Ona miała 180 centymetrów, a ja tylko 165, ale to nic! Draco ma 190 centymetrów! On jest dla mnie olbrzymem.
                - Mionka! Jesteś tam? – Zapytała po dłuższej ciszy z mojej strony. Za dużo myślenia o Malfoy’u!.
                - Tak, tak wiewiórko… - Ciekawe, co teraz robi Draco. Pewnie jest w pracy. Z ponownego zamyślenia wyrwała mnie moja rudowłosa przyjaciółka.
                - HERMIONA TO NA PEWNO TY?!
                - Taaak – Zapytałam zdziwiona jej pytaniem. O co jej cholipka chodziło?!
                - Bo tylko Malfoy i Zabini nazywali mnie wiewiórką!
                - I co w związku z tym?
                - Wiem, że pogodziłaś się z Malfoy’em od Harry’ego, ale czy jest coś między wami?! – Boże jaka ze mnie idiotka! Przez to, że ciągle jestem z Malfoy’em zapomniałam o mojej małej Gin! Muszę się z nią spotkać i zrobić jakiś babski wieczór!
                - Tak właściwie to tak.
                - Gadaj!
                - Ja i Malfoy jesteśmy ze sobą, ale na razie tak na próbę!!
                - Dziewczyno my to musimy się chyba spotkać!
                - Miałam to powiedzieć – Zaśmiałam się, na co młoda odpowiedziała mi tym samym. Po chwili dodałam.
                - Ej Gin zrobimy sobie taki babski wieczór?
                - Kiedy i gdzie?!
                - Hmm u mnie?!
                - Spoko.
                - Może zaprosimy też Pansy, co ty na to? – Zapytałam. Wiedziałam, że Gin też polubiła, Pans, więc zapytanie jej o to było tylko formalnością.
                - No pewnie.
                - To może jutro około 18?
                - Dla mnie okej. Zapytaj jeszcze Parkinson. – Słyszałam jak ktoś ją woła, a ona coś odkrzyknęła, chociaż nie usłyszałam, co, ale wiedziałam, że zaraz się dowiem.
                - Wiesz, co, muszę iść. Ron wychodzi do pracy, a mama jakoś się dziś gorzej czuje.
                - Pa pa. Do jutra. – I rozłączyłam się. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 7:25. Miałam 5 minut do mojego dyżuru. Przebrałam się i ruszyłam już zając się pacjentami.


Nie miałam dzisiaj dużo pacjentów, więc Ron pozwolił mi wyjść wcześniej. Dzięki bogu, że to mój przyjaciel został moim szefem. Po naszym rozstaniu, ja i Ron zbliżyliśmy się do siebie i Ron traktuje mnie jak swoją malutką siostrzyczkę. Ehh malutką. Dobra nie ważne. Ruszyłam w stronę mojego „biura”. Gdy już w nim byłam oraz zdjęłam już moje służbowe ubranie, ujrzałam lecąc w stronę mojego okna sowę, która niosła dość dużą paczkę. Wpuściłam ją do pomieszczenia. Dałam jej wody i trochę karmy. Odpakowałam paczkę były w niej piękne łyżwy. Były białe z niebieskim wzorem po boku. Moje stare, ani trochę im nie dorównywały. Byłam pod wielkim wrażeniem. Nawet nie zauważyłam jak po moim policzku spłynęła jedna samotna łza szczęścia. Gdy nacieszyłam się już moimi skarbami, zauważyłam na dnie paczki karteczkę.

 Hermiono
Gdy wpadłaś do jeziora, twoje łyżwy całkowicie się zepsuły.
Dlatego też kupiłem ci nowe. Nie wiedziałem, jaki dokładnie masz rozmiar, więc
Kupiłem taki sam rozmiar jak miałaś stare.
Draco
Ps. Moja mama bardzo by chciała cię spotkać po tylu larach, co ty na to?

Do diabła Malfoy! Mam pieniądze i sama bym sobie kupiła, ale no cóż. Przynajmniej ma dobry gust. Zaśmiałam się z tego, że Draco wiedział, jakie mi się marzą, a może tylko wybrał pierwsze lepsze. Nie dowiem się tego. Z cudownym humorem ruszyłam do wyjścia. Ciekawe, kiedy spotkam się z matką Draco. Pamiętam, że jak byliśmy dziećmi była bardzo radosną kobietą o prawie białych włosach. Narcyza miała dobre serce, ale była wymagająca. Podczas wojny była po naszej stronie, tylko na pokaz była po stronie Voldemorta. Ciągle jesteśmy jej wdzięczni, że wmówiła czarnemu panu, że Harry nie żyje. Co by było gdyby jednak go wydała? Pewnie ciemność by zwyciężyła. Nie, nie Hermiono nie myśl tak. Ważne, że wszystko jest dobrze. Nawet nie zauważyłam, jak byłam już w domu..
~~**~~~**~~
Około godziny 16 usłyszałam dzwonek do drzwi, a przed nimi stał Draco, nonszalancko opierający się o framugę. Jaki on cudowny! Herm, to nie czas na myślenie, jakie ty to masz szczęście.
                - Gotowa? - Zapytał z tym swoim powalającym uśmieszkiem. Czułam jakbym miała nogi z waty! Wzięłam tylko kurtkę i wyszłam z domu bez słowa. Po nie z pełna chwili, siedziałam już w czarnym, przestronnym Oplu obok Draco. Jechaliśmy chwile, gdy postanowiłam rozpocząć rozmowę. Nie odrywając wzroku od zimowego krajobrazu, rozciągającego się za oknem, westchnęłam nie wiedząc jak zacząć.
                - Co jest? – Zapytał, a ja poczułam jego wzrok na sobie. Dzięki bogu on się odezwał pierwszy.
                - Dlaczego kupiłeś mi łyżwy? Przecież mam pieniądze. – Odwróciłam głowę w jego stronę i mimowolnie się do niego uśmiechnęłam, ale tak naprawdę można powiedzieć że nic nie czułam. To było dziwne.
                - Oj Aniele, ja to dobrze wiem, ale chce, abyś miała wszystko to co najlepsze. – Widziałam w ego oczach szczerość, a sama poczułam się szczęśliwa. Nawet fajnie że on tak na mnie działa. Humory nam dopisywały, lecz resztę drogi nie rozmawialiśmy.
Po 30 minutach jazdy, dojechaliśmy pod wielką sale sportową, obok której było średniej wielkości lodowisko. Było prawie puste, co mnie ucieszyło. Draco poszedł kupić bilety, a ja udałam się do szatni. Gdy miałam już łyżwy na stopach, postanowiłam poczekać na Malfoy’a. Czas się wydłużał, a ja zaczęłam się martwić. Wyszłam z szatni i zaczęłam się śmiać. Draco siedzący na ławce, stojącej tuż obok wypożyczalni, obrócił głowę w moją stronę oraz uśmiechnął się. Zaczęłam iść w stronę wejścia na lodowisko, a Draco ruszył kilka chwil po mnie. Jeździliśmy i śmialiśmy się. Przede wszystkim to mnie dopisywał humor. Smok, ani trochę nie umiał jeździć. Ciągle się wywracał, a ja musiałam go podtrzymywać, aby nie upadł po raz kolejny. Jeździliśmy dobre 40 minut, gdy nagle podjechała do nas jakaś lafirynda. Blondynka z ponad kilową tapetą. Miała na sobie, chyba spódnice, ale wyglądała jakby miała na sobie tylko pasek. Miała rozpiętą lekką kurteczkę oraz bardzoo obcisłą bluzkę z wielkim dekoltem w kształcie serca. Przypominał mi kogoś.
                - Dracuuuuś!! – Teraz już wiedziałam kogo mi przypominała. Daphne Greengras, starsza siostra Astori Greengras. Typowa flądra. Zauważyłam jak twarz Draco wykrzywiła się w grymas obrzydzenia.
                - Greengras… - Wysyczał tak chłodno, ze aż odruchowo się odsunęłam.
                - Tak dawno się nie widzieliśmy! Oh jak ja za tobą pysiu tęskniłam! – Wydzierała się, tak przesłodzonym głosem, że aż mi się rzygać chciało. Tak właściwie to prawie się zrzygałam!
                - Czego chcesz!? – Syknął na nią, na co ta zareagowała zrobieniem maślanych oczu do Malfoy’a. Wyglądała tak śmiesznie. Zaczęłam się śmiać. Odwróciła głowę w moją stronę i spojrzała na mnie z pogardą w oczach.
                - Szlama! – Fuknęła w moją stronę, a ja tylko uśmiechnęłam się triumfująco. – Smoczku, co ty tu robisz z tą szlamą?
                - Nie obrażaj mojej narzeczonej, Greengras! – Widziałam że ledwo powstrzymywał się od przyłożenia jej w ten sztuczny ryj. Serce mi przyspieszyło. Czy on powiedział „narzeczonej”? Poczułam jak nogi mi się uginają.
                - Narzeczonej? – Zapytała cicho, tak jakby samej siebie, ale Draco to usłyszał i odwrócił głowę w moją stronę. Uśmiechnął się, gdy zobaczył zmieszanie na mojej twarzy.
                - Tak Granger narzeczonej. – Posłał mi buziaka, a mnie tylko ugięły się nogi. Widziałam jak Daphne, ledwo powstrzymuje się od wybuchnięcia i rzucenia się na mnie.
                - Ale Dracuniu, co z naszym małym Franciscem!? – Widziałam w jej oczach, coś w stylu pewności że wygrała.
                - Francis… kto? – Powiedzieliśmy razem z Draco. Oboje byliśmy tak samo zdziwieni.

                - No naszym syneczkiem! – Coś mnie zabolało w klatce piersiowej. Uciekłam stamtąd jak najszybciej z łzami w oczach. Nie wiedziałam co mnie skłoniło do takiej reakcji, ale gdy przebrałam łyżwy na buty. Słyszałam jak Malfoy woła że on mi wszystko wytłumaczy, że to nie prawda i tym podobne. Nie zwracałam na niego uwagi. Przeteleportowałam się do domu. Rzuciłam na dom zaklęcie anty aportacyjne. Pobiegłam do sypialni. Przebrałam się i poszłam wziąć prysznic. Wiedziałam że to mnie uspokoi. Po długim prysznicu. Położyłam się do łóżka i gdy już usypiałam, poczułam niesforne łzy na policzku. Chwile później rozpłakałam się tak jak nigdy. Płakałam. Nie rozumiałam samej siebie. Bo co mi do tego że Draco i ta wywłoka mają syna?! Przecież długo przed tym jak stali się parą, ich syn musiał się urodzić. Bolało mnie to. Wyjęłam z szafki nocnej eliksir słodkiego snu. Wypiłam go i od razu ułożyłam się w wygodnej pozycji. Po niespełna kilu minutach usnęłam.

piątek, 20 maja 2016

Rozdział 5


Ważne!!!!
Hej tu ja :) Chciałbym wiedziec że pisze to opowiadanie dla kogoś a nie tylko dla siebie. Więc jeżeli to czytasz to pozostaw po sobie ślad :) Doradzajcie mi, powiedzcie co mogę zrobić, jak urozmaicić akcje. 6 rozdział jest już w polowie napisany i pojawi sie w ciągu tygodnia albo jeżeli będzie 4-5 komentrzy!

- Ss Suzana :*


      ~~*~~*~~

Rozdział 5
Proszę, wybacz mi

Byłem spóźniony. Biegałem w te i we wte. Gdy udało mi się w miarę ogarnąć, teleportowałem się do ministerstwa. Znalazłem się w gabinecie ministra Teodora Notta mojego „przyjaciela” z czasów szkolnych. Gabinet Notta był w kolorach czerni i brązu. Ściany były brązowe, a podłoga czarna. Naprzeciw drzwi stało spore, brązowe biurko, a na nim były: laptop, papiery, kubek itp. Na prawo od drzwi były regały na książki, a po lewej barek z różnymi trunkami. Przed biurkiem znajdowały się dwa czarne skórzane fotele. Przy biurku siedział minister, a przed nim Hermiona w jednym z foteli.
                - Malfoy spóźniłeś się. – Wypomniał mi Nott, a Hermiona odwróciła głowę w moją stronę.
                - Tak wiem, streszczaj się.  – Powiedziałem znudzony i usiadłem w fotelu. Głowa bolała mnie jak diabli, a ten jeszcze mi wypominał mi ze się spóźniłem. Hermiona uśmiechnęła się do mnie pokrzepiająco, a jej oczy mówiły: „ Jeszcze chwile, dasz rade”. Odwzajemniłem uśmiech. Nott przeglądał chwile papiery.
                - Zacznijmy. – Oznajmił nie odrywając wzroku od dokumentów.
                -Hermiono opowiedz mu wszystko. – Zwróciłem się do niej, a ona opowiedziałam mu to samo z kilka dni temu mnie.
                - Rozumiem. Podpisz tylko te papiery. – Podsunął jej potrzebne dokumenty pod nos. Ona bez wahania je podpisała, a jej twarz wyrażała ulgę.
                - To wszystko? – Zapytała wyraźnie chcąc już iść.
                - Tak, czyli do widzenia Draco, Granger – Hermiona ukłoniła się tylko głowę. Podszedłem do niej i złapałem za rękę, a ona wstała oraz uśmiechnęła się. Teleportowałem nas pod jej dom. Ani ja, ani Hermiona nie wiedzieliśmy, co powiedzieć. Nie było to jednak niezręczna cisza. Cieszyłem się ze Herm ponownie jest, Granger, a nie Weasley.
                - Draco może pojechalibyśmy na łyżwy? – Zapytała z radością w głosie.
                - Nie dziś Granger – Mrugnąłem do niej i uśmiechnąłem się złośliwie. Ona tylko pokiwała rozbawiona głowa.
                - A czemuż to? – Zapytała wciąż się uśmiechając.
                - Mama mnie dziś odwiedza.
                - Rozumiem – Pocałowała mnie w policzek i weszła do domu, a ja udałem się w stronę mojego domu.

~~*~~*  ~~
Wszystko już było gotowe. Czekałem tylko jak zadzwoni dzwonek drzwi. Siedziałem w salonie, gdy moja mama się w nim pojawiła. Ona nigdy nie wchodzi mugolskim sposobem… Była ubrana w czarną tunikę i białe rurki. Jak na swój wiek wyglądała bardzo młodo. Gestem reki wskazałem jej b usiadła na kanapie. Ona od razu sięgnęła po ciastko lezące na stoliczku.
                - Jak tam u ciebie, synku?
                - Szczerze?
                - Tak!
                - A więc cudownie – uśmiechnąłem się, a mama była uśmiechnięta od ucha do ucha.
                - Czemu tak „cudownie”? – Zapytała widocznie zaciekawiona.
                - Pamiętasz tą Hermione? Moją przyjaciółkę z dzieciństwa?
                - Tą Hermione Granger, tak? – Chciała się upewnić czy o tej mowie. Pokiwałem tylko głową.
                - Coś z nią nie tak? – Zapytała widocznie zmartwiona.
                - Tak właściwe to wszystko okej.
                - To, o co chodzi? – Nie wiedziała, o co mi chodzi. Opowiedziałem jej historie Herm i wspomniałem również ze ponownie stała się panna Granger.
                - Dalej nie rozumiem – Zrobiła minę w stylu, „ O czym ty mówisz?”
                - Ponieważ zakochałem się w niej.  – Oznajmiłem jej, patrząc w oczy, w których widziałem ogromne szczęście.
                - Czy ona wie!? Kocha cie?! Jesteście razem?! Będę mieć wnuki?! – Zaczęła wypytywać mnie tak entuzjastycznie tak jak nigdy.
                - Tak, powiedziałem jej.
                - I co ona na to?! – Zapytała przybliżając się do mnie podpierając na dłoniach.
                - Jesteśmy razem. – Trochę zawstydziło mnie to, że zwierzam się mamie. Jestem facetem do diabła!
                - To cudowna wiadomość! – Zaczęła mnie przytulać tak mocno jak nigdy.
                - Wiem mamo, wiem – uśmiechnąłem się.
                - Pamiętam, gdy byliście mali ciągle się ze sobą bawiliście. – Uśmiechnąłem się jeszcze bardziej na to wspomnienie.
                - Chciałabym się z nią zobaczyć! Na pewno się zmieniła! Dalej ma te swoje kasztanowe włosy? Długie włosy jak kiedyś? – Zaczęła fantazjować, a ja się zaśmiałem.
                - Możliwe, że jutro jedziemy na łyżwy to ja zapytam, ok.?
                - Dobra! – Rozmawialiśmy jeszcze o Hermionie, świętach itp. Mama wróciła do domu około 20 wieczór.
~~*~~*~~

Po 20:30 zadzwoniłem do Diabla.
                - Halo? – Odezwał się Blaise w telefonie.
                - Siema Zabini
                - No siema Smoku, co tam?
                - Fajnie. Mama u mnie była. Bardzo się cieszy ze spotka Mione po tylu latach.
                - To fajnie ze się cieszy, ale czekaj! Jak to twoja mama?! Mówiłeś ze twoi rodzice nie żyją!
                - Tylko ojciec, a mama mieszka z ciotką.
                - No spoko. Teraz ty i Granger’ówna jesteście oficjalnie parą?
                - Tak. Wiesz, co Łęce na razie.
                - NARKA! – I rozłączył się.
                Po kilku godzinach po rozmowie z Zabinim usnąłem wybrazajac sobie moja przyszłość.

środa, 18 maja 2016

Rozdział 4

Rozdział 4
Proszę, wybacz mi

Siedziałam na łóżku i czytałam po raz chyba 100 „Historie Hogwartu”, gdy nagle usłyszałam dźwięk przychodzącego sms’a. Obróciłam się w stronę szafki nocnej i sięgałam po telefon. Na wyświetlaczu zobaczyłam nieznany mi numer, ale jak to ja postanowiłam zobaczyć, co to za wiadomość. Odblokowałam telefon i spojrzałam na treść sms’a.

Kocham Cię!
-Draco
Serce mi zaczęło walić jak opętane. Nie wiedziałam, co zrobić. Już chciałam odłożyć telefon, gdy nagle obudziłam się. To był sen. Ale czemu czuje się z tego powodu smutna lub rozczarowana? Przecież go nie kocham. Chyba?! Postanowiłam o tym nie myśleć i spojrzałam na zegarek, który znajdował się tuż obok mojego telefonu. Wskazywał on 19:40. O Jezu! Za 20 minut miałam być u Malfoy’a, a nie jestem gotowa! Podbiegłam do szafy i wzięłam czarną sukienkę z dekoltem w kształcie serce i sięgającą do połowy ud. Położyłam ją na łóżku i podbiegłam do łazienki. Wzięłam szybką kąpiel i wysuszyłam się ręcznikiem. Na co dzień się nie maluje, ale postanowiłam podkreślić rzęsy oraz usta. Udałam się do pokoju teraz już spokojniej. Ubrałam sukienkę i nałożyłam czarne szpilki. Podeszłam do lusterka wiszącego nad moją komodą. Uczesałam się w kłosa na bok i założyłam płaszcz. Zeszłam na dół, a następnie wyszłam z domu. Wyjęłam telefon z kieszeni, aby sprawdzić godzinę. Była 20. Udałam się do jego domu w miarę szybkim krokiem.

Gdy byłam pod jego drzwiami zadzwoniłam dzwonkiem. Po niespełna 10 sekundach drzwi były już otwarte i stał w nich on. Wpuścił mnie do domu i usiadł na kanapie oraz wskazał miejsce obok. Rumienił się. Przez chwilę wydawało mi się, że ten sen był jednak prawdą. Zastanawiało mnie, czemu jesteśmy tylko my dwoje.
            - Malfoy? Czemu Zabini’ego i jego dziewczyny nie ma? – Postanowiłam go zapytać, bo zbyt mnie to nurtowało.
             - Korki ich zatrzymały, ale będą za 10 minut.
            - Aa aa – Ale wykazałam się elokwencją … Siedzieliśmy w ciszy, gdy do drzwi zadzwonił dzwonek. Uratowana z tej niezręcznej ciszy. Tylko, czemu miałam zbyt dobre przeczucia?
            - Pójdę otworzyć – Wstał i udał się otworzyć. Po chwili był w salonie z Blaise’m z LUNĄ LOVEGOOD! Luna została dziewczyną Zabiniego?! Uroczo.
            - Hermiona! – Krzyknęła uradowana i zdziwiona moją obecnością blondynka. Podbiegła do mnie i rzuciła mi się na szyje. Od czasów szkolnych zmieniła się. Teraz miała krótkie ciemne blond włosy, piegi na twarzy oraz nosiła okulary ( takie normalne nie takie jak w szkole). Figurę miała podobną do mojej tylko, że była niższa. Miała na sobie Czerwoną sukienkę z koronką na dekolcie i rozszerzoną w miejscu bioder. Tak jak mnie sukienka sięgała jej do połowy ud. Od razu usiadłyśmy na kanapie i zaczęłyśmy rozmawiać, a panowie poszli w nasze ślady. Alkohol zaczął się lać jak nigdy bym nie pomyślała.

Już po około dwóch godzinach wszyscy byliśmy dobrze wstawieni, a Malfoy wymyślił żebyśmy zagrali w prawda czy wyzwanie. Zdziwiła mnie ta propozycja, bo to mugolska gra, ale i tak się zgodziłam.
            - Too ktu krynci?! – Wybełkotał Zabini
             - Ja chcem!!! – Luna zaczęła się wydzierać.
            - Dobrz – Odpowiedział Malfoy i podał jej butelkę, a ta zaczęła nią kręcić. Trafiło na Malfoy’a. 
            - Dracusiu, prawda czy wyzwonie?
            - Pytanie.
            - Tchórz… Ehe – Udałam, że kaszle, a on zmierzył mnie złym wzrokiem.
            - Cy … hmm jeste naturalny blondaseł?
            - 100% … -
            -FARBY! – Nie pozwoliłam mu dokończyc i wszyscy zaczęliśmy się smiać a Draco dał mi kuksanca w ramie.
            - Teraz ja! – Powiedział i zabrał dziewczynie butelke oraz zaczął nią kręcić. ( Butelką oczywiście a nie Luną :D). Butelka chwile się kręciła, aż trafiło na Zabini’ego.
            - Pyt..
            - Wyzwonie prosz! – Nie pozwolił mu dokończyć Zabini. Malfoy przybliżył się do Blaise’a i powiedział mu cos na ucho, a ten wstał i podszedł do lampy, która stała w kącie pokoju. Wziął ją w dłoń oraz podszedł do Luny i przykucnął wyciągając Lampe w jej strone.
            - Lucio moja kochana czy przyjmiesz tą diabelną Lampe i wyjdziesz za mnie? – Nie wierze. Malfoy kazał mu się jej oświadczyć lampą. Zaczełam się smiac do rozpuku.
            - A wiessz, a wyjdę i lampepczke psyjme. – Wybełkotała i przytuliła się z całej siły do lampy. Zabini zaczął kręcić butelką i trafiło ponownie na Malfoy’a.
            - Pytanko czy wyzwanko?!
            -Pytoj!
            - Czy jes jakaś kobitka, którą pokochało twoje fretkowate serducho?
            - Sam nie wiem czy ją kocham, ale kij! Moja kolej! – Poczułam dziwne ukłucie w okolicy serca. Tym razem wypadło na mnie.
            - Wyzwanie. – Wyprzedziłam go.
            - Pocałuj mnie. – Zdziwiło mnie to zadanie, ale zadanie to zadanie! Przybliżyłam się do niego i pocałowałam w policzek. Przyciągnął mnie do siebie. Nie wiem czy to alkohol czy coś innego, ale oddałam ten pocałunek. Był namiętny, ale czuły i wyczułam coś jakby … miłość?! Oderwaliśmy się od siebie, gdy zabrakło nam tchu. Zakręciłam butelką i trafiło na Lune, która wybrała pytanie. Zapytałam czy wolałaby mieć córkę czy syna. Powiedziała ze chce małego Blaise’a. Tak minął nam czas do północy. Na śmianiu się, wyzwaniach i szczerych pytaniach oraz odpowiedziach. Nadeszła północ. Udaliśmy się na taras i oglądaliśmy fajerwerki. Zabini przytulał Lunę a ja stałam oparta o balustradę, gdy poczułam ze ktoś obok mnie stoi.
            - Wesołego nowego roku, Malfoy. – Nie musiałam się obracać, bo wiedziałam, że to on. Nagle poczułam rękę obejmującą mnie w tali. Draco zbliżył usta do mojego ucha. Zrobiło mi się gorąco, a w brzuchu poczułam cos w stylu motylków.
            - Hermiono to ty skradłaś moje serce. – Czy on zwariował, a może tak działa na niego alkohol, a może jednak serio mnie kocha? Nie to jest nie realne.
            - Draco poczekajmy. Dopiero, co ci wybaczyłam. Chce cie poznać, zaprzyjaźnić a nie od razu być twoją kolejną panienką i wylądować od razu z tobą w łóżku.
            - Nie jestem taki.
            - Wierze ci, lecz jest za wcześnie.
            - Rozumiem. – Spojrzałam mu w oczy i zauważyłam zawód i rozczarowanie w jego oczach. Poczułam wyrzuty sumienia. Nie chciałam go krzywdzić, ale to zrobiłam. Nie chce go krzywdzić.
            - Nie chciałam, aby było ci przykro. – Spuściłam głowę, bo zrobiło mi się jeszcze bardziej przykro. Złapał mnie za podbródek i uniósł moja głowę abym spojrzała mu w oczy. Uśmiechał się, lecz w jego oczach widziałam smutek. Przytulał mnie tak jak bym była jakimś skarbem. Wiedziałam już ze cos do niego czuje, lecz jest za wcześnie. Nie znamy się. No w pewnym sensie. Chce go poznać. Poznać tego prawdziwego Malfoy’a. Nie chciałam by mnie puszczał i wtuliłam się w jego tors.
            - Na pewno nie chcesz spróbować? – Zapytał z nadzieją w glosie. Nie wiedziałam, co mam mu powiedzieć. Bardzo tego chciałam, ale wiedziałam ze nie powinnam. A zaryzykuje! Przecież się mówi: „ Lepiej żałować ze się spróbowało, niż żałować ze się nie spróbowało”.
            - Chce. – Odsunął mnie od siebie i spojrzał na mnie jakby chciał sprawdzić czy z niego nie żartuje. Zaczęłam się śmiać. Patrzył na mnie jak na chorą psychicznie.
            - Żartujesz sobie ze mnie? – Zapytał ze szczęściem i niedowierzeniem w glosie. Przytuliłam go i spojrzałam w jego oczy, aby przekazać mu ze nie żartuje.
            - Ale … - Nie dokończyłam, bo odsunął się ode mnie.
            - Wiedziałem ze jest jakieś, „ale”. – Powiedział, a na jego twarzy malował się smutek.
            - Mogę dokończyć? – Zapytałam, a on tylko głową na znak że tak.
            - Ale chce, abyśmy zostali parą dopiero, gdy ponownie stanę się panną Granger.  – Skończyłam mówić, a na jego twarzy pojawiła się ulga.
            - Zgoda! Już się nie doczekam dzisiejszego dnia.
            - Jak to „dzisiaj”? – Nie rozumiałam o co mu chodzi. Po chwili zrozumiałam o co mu chodzi i tylko się uśmiechnęłam zawstydzona, a on zaczął się śmiać przez co Zabini i Luna na nas patrzyli z rozbawieniem w oczach. Draco zbliżył usta do mojego ucha, a ja poczułam ogromną fale gorąca.
            - Mogę im powiedzieć? – Zapytał i odsunął się. Ja tylko pokiwałam głową zgadzając się.
            - Zabini, Lovegood ja i Herm jesteśmy razem. – Oznajmił Draco, a ja szybko dodałam
            - Nie oficjalnie dopóki nie wrócę do nazwiska.
            - Nie rozumiem! Jak to jesteście razem? Hermiona a co z rudym? – Zaczął wypytywać mnie Zabini, a ja mu wytłumaczyłam co i jak.
            - Od kiedy jesteście ze sobą? – Zapytała Luna i rzuciła mi się na szyje oraz zaczełam piszczeć tak głośno że prawie ogłuchłam. Reszta nocy minęła nam na wygłupach oraz na zabawach. Blaise i Draco co jakiś czas łaskotali nas, a my ich. Około 5 nad ranem Luna i Zabini poszli do domu. Ja również miałam zamiar wracać do domu lecz zatrzymał mnie przy drzwiach łapiąc w tali. Zaczął mi szeptać do ucha.
            - A gdzie mi uciekasz panno Granger? – Zapytał najbardziej uroczym szeptem jaki mogłabym sobie wyobrazić.
            - Uno! Do domu. Dos! Jeszcze pani Weasley – skrzywiłam się mówiąc to.
            - Chwila czy to po Hiszpańsku?
            -  Tak, a co? – Odwróciłam się do niego twarzą.
            - Bo wiesz ja również umiem Hiszpański. – Pocałował mnie bardzo krótko ale z uczuciem. Odsunęła go i złapałam za klamkę. Wyszłam z jego domu. Gdy byłam już przy furtce, odwróciłam się i ujrzałam jak opiera się framugę drzwi. Posłał mi całusa, a ja mu tylko wystawiłam język i zaczęłam się cicho śmiać. Ruszyłam do domu. Po powrocie do domu, od razu weszłam na górę do sypialni i rzuciłam się na lóżko. Gdy już usypiałam poczułam coś dziwnego w kieszeni płaszcza. Usiadłam więc na łóżku i wyjęłam małe zielone pudełko. Odtworzyłam je i od razu ujrzałam kilka słów na małej karteczce.

Prezent na święta.
Spóźniony ale jest i mam nadzieje ze cie się spodoba.
~ Draco

Pod karteczką były ich zdjęcia. Były tam wszystkie ich wspólne ich zdjęcia. Nie było ich za wiele. Na pierwszym byli jako małe dzieci śmiejące oraz bawiące się w piaskownicy. Na drugim jak mały Draco huśtał Hermione na huśtawce, która stoi koło jej rodzinnego domu. Na trzecim mieli około 8 lat. Ona czytała książkę pod drzewem, a on siedział na nim i przypatrywał się dziewczynie. Na czwartym byli w Hogwartu Expres i jechali na 1 rok nauki w Hogwarcie. Siedzieli obok siebie. Draco bawił się ogonem jej kota, a ona patrzyła na to rozbawiona. Na ostatnim byli w Wielkiej Sali idąc ramie w ramie. Hermiona oglądając zdjęcia zastanawiała się kto robił te zdjęcia, ale po chwili sobie przypomniała. Pierwsze trzy robiła mama Dracona, która ją bardzo lubiła. Zdjęcie w pociągu zrobił Neville, a zdjęcie w WS zrobili im prefekci naczelni. Hermiona uśmiechała się do siebie przypominając sobie jacy byli szczęśliwi, gdy byli mali. Niedługo po odłożeniu zdjęć, usnęła śniąc o cudownych chwilach z dzieciństwa.


C.D.N

sobota, 14 maja 2016

Miniaturka II

Droga H. G.

Bolało mnie to, co robiłem, lecz czy miałem inny wybór?
Nie miałem. Byłem dupkiem. Przynajmniej za takiego mnie uważano.
To mój ojciec był dupkiem. Rzucał na mnie Imperio i wszystkie moje poczynania,
Raniące słowa to jego wina. Jak to ty pewnie zatanawiasz się, dlaczego ci to pisze?
Ponieważ gdy po wojnie mój perfidny ojciec zginął w Azkabanie, nie byłem już
Pod jego zaklęciem i chciałem naprawić te upokarzające słowa, znęcanie się nad jugolami i mugolakami.
Chciałem również się z Tobą zaprzyjaźnić. Czemu?
Ponieważ jak Cię poznałem to od razu cię polubiłem, lecz nie mogłem robić tego, co chciałem i
Z kim chciałem wiec wyzywałem cię. Bolało cię to, ale mnie bardziej.
Gdy w trzeciej klasie przyłorzylaś mi w twarz zrozumiałem jak bardzo mnie nie nawiedził.
Ale teraz jesteś moja przyjaciółką, lecz smutno mi z tego powodu. Znowu zapytasz, czemu, co nie?
Hermiono kocham cie od dawna i chciałbym być dla ciebie kimś więcej.
Nie chce z tobą być ( znaczy chce), jedyne, czego chce to tego byś była szczęśliwa nawet, jeżeli beze mnie i jeżeli masz mnie nie kochać.

D. M.



Drogi D. M.
Wiem, że było ci trudno i źle.
Kochasz mnie? Trochę mnie zdziwiłeś.
Mówisz, że cie nie kocham?
Oj, Malfoy ty to masz sklerozę albo byłeś tak pijany, że tego nie pamiętasz.
Przybliżę ci, o co mi chodzi.

Kilka miesięcy temu udaliśmy się w czwórkę: Ty, ja, Zabini i Cho
Do klubu „Live Once”. Przetańczyłeś ze mną całą noc.
Około 4 nad ranem miałam już iść do domu, lecz zawróciłam i
Pocałowałam cię w policzek i powiedziałam:
„Dracze kocham i to bajdzie!”
Haha sama się śmieje z tego, że gadałam jak jakieś dziecko.
Kochałam cię nawet jak wyzwałeś mnie od Szlam,
Kocham cię nawet, jeżeli jesteś tylko moim przyjacielem,
Kochać cię będę i mam nadzieje, że już, jako mojego ukochanego chłopaka:*.

H. G.

15 lat potem!!!!

Drodzy Mamo i Tato

W Hogwarcie jest cudownie, lecz brakuje nam was.
Poznaliśmy Maddie Longbotom (czy jakoś tak), Luckasa Mayer’a, Emily Daimond i jeszcze wiele więcej osób.
Ja ( Rose) jestem w Slitherinie
A ja ( Luiza) jestem w Ravenclawie,
A ja ( Mike) jestem w Gryfindorze,
ALE I TAK TRZYAMAMY SIĘ RAZEM!
Bo jak to mówi tata
„TROJACZKI MALFOY’ÓW SĄ JEDNOŚCIĄ I NIKT ICH NIE ROZDZIELI!!”
Kochamy was BAJDZIO !! Haha

Rose, Luiza i Mike M.


Siedziałam na łóżku czytając listy od moich ukochanych trojaczków i byłam z nich bardzo dumna.  Ale czy muszą ciągle się śmiać się z tego jak wymawiam „Bardzo”. Dobra nie ważne. Zaczęłam wołać mojego męża, który robił coś w pokoju obok. Był już chwile później w pokoju.
            - Tak? – Zapytał.
            - Zobaczy list od dzieci. -  Przekazałam mu list.
            - Haha
            -  Draco, co cię tak bawi? – Zapytała lekko zdezorientowana.
            - Hermioo… Haha … no… Haha … Jeśli … Haha..
            - DRACONIE LUCJUSZU MALFOY’U!  - Nie wytrzymałam, a on się uspokoił.
            - Już jestem spokojny. Rose jest ślizgonką, Luiza krukonką, Mike gryfonem, a Scorpius?! Hmmm? – Nie zrozumiałam o co mu chodzi. Zrobiłam więc zdziwioną minę.
            -  Ehh… Jeżeli Scorpius trafi do Hufflepuf’u to będziemy mieć dzieci w każdym z domów!!.
            ‑  Aaaa… - przerwałam na chwilę. – Dlaczego uważasz że to będzie chłopiec!?
            -  Kochanie, kocham nasze córeczki ale za dużo bab w domu to nie zdrowo. – Uśmiechnął się do mnie łobuziersko a ja tylko skarciłam go wzrokiem. Po chwili zaczęliśmy biegać po całej sypialni, Draco mnie łaskotał, a ja uciekałam i śmiałam się jak opętana.

Wiele naście lat potem.

Tak, jak mówił Draco urodził się chłopiec, tylko że razy dwa i oboje trafili do Hufflepuf’u. Aktualnie ja i Draco mamy pięcioro dzieci: Rose Mayer, Luizę Potter, Mike’a Malfoy i Scorpiusa i Paula Malfoy. Mam również ośmioro wnucząt:
Jake i Victor Mayer,
Camile Potter,
Emily i Julie Malfoy ( Od Mike’a),
Oliviera Malfoy ( Od Scorpiusa’a),
Oraz naszych imienników:
Hermione i Dracona Malfoya ( Od Paula.)

Kochamy naszą rodzinkę. 


OPIS DZIECI DRACO I HERMIONY!

Rose – Wysoka brunetka o szarych oczach z piegami na nosie i o idealnej figurze,
Luiza – Niska blondynka o szarych oczach i również idealnej figurze,
Mike – Kopia Dracona tylko że z Brązowymi oczami,
Scorpius  i Paul – Tak jak Mike są kopiami Dracona tylko że oni oboje maja brązowe włosy, Scorpius ma szare oczy a Paul brązowe.

Ps. Paula i Scorpiusa można było rozpoznać tylko po kolorze oczu.