piątek, 2 sierpnia 2019

Rozdział 2

Rozdział 2



Droga Hermiono

Piszę do ciebie, ponieważ chciałbym zaprosić Cię na kawę oraz może jakiś spacer. Jeśli byłabyś chętna, będę czekać jutro o godzinie 16.00 przed wejściem do Miodowego Królestwa. Mam nadzieję, że lubisz czerwone róże.
                                                                                                                               Draco Malfoy

Dziewczyna nie potrafiła zrozumieć, co właśnie przeczytała. Draco Malfoy zaprasza ją na randkę? Nie widzieli się od czasu ukończenia nauki w Hogwarcie. Po zakończeniu wojny byli wobec siebie neutralni, wręcz jedno dla drugiego nie istniało. Nigdy nie zapomniała jak bardzo jego rodzina jak i on sam ją zranili.  Nie chciała jednak rozdrapywać świeżo zagojonych ran. Od razu wyrzuciła z głowy myśli o tym. Wpatrywała się w kartkę papieru, ale słowa zapisane na niej zaczęły się rozmywać tuż przed jej oczami. Zamrugała szybko, wzięła głęboki wdech i znów zwróciła swój wzrok na tekst. Ku jej zdziwieniu coś całkiem innego było tam napisane. Nie mogła uwierzyć własnym oczom. Westchnęła i potarła delikatnie swoje skronie.
             - Chyba się starzeję… - mruknęła pod nosem i powolnie wstała. Zastanawiała się czy przypadkiem nie ma omamów, bo przecież minutę temu było tam zapisane coś zupełnie innego. Uznała, że po prostu musi być niewyspana. Z listem w dłoni ruszyła do kuchni z zamiarem wypicia kawy i ponownego przeczytania listu od jej byłego wroga. W zamyśleniu  weszła do kuchni przyjemnie pachnącej cynamonem. Bardzo lubiła jego zapach jak i smak. Był nieodłączną częścią jej dorosłego życia.  Odłożyła list na bok i zajęła się przygotowaniem kawy, za którą nie przepadała, ale czuła, że teraz wyjątkowo jej potrzebuje. Po chwili już trzymała w dłoniach kubek z gorącym napojem. Do drugiej ręki wzięła list i  ruszyła do salonu, w którym usiadła w swoim ukochanym fotelu. Westchnęła ciężko i mimowolnie się uśmiechnęła. Wzięła łyk kawy przez co lekko się skrzywiła.
              - Gorzka.. – syknęła. Po krótkiej chwili upiła kolejny łyk niesmacznego napoju, ale wiedziała, że bez tego nie da rady. Następnie odłożyła swój ukochany kubek na oparcie fotela tuż obok siebie i na nowo zaczęła czytać list od młodego Malfoy’a.

Droga Hermiono

Jestem świadom, że nasze relacje nigdy nie były najlepsze, lecz wiem także, że jesteś bardzo utalentowaną malarką. Najsłynniejszą i najlepszą w całym Londynie. Jak zapewne wiesz jestem kapitanem jednej z lepszych, jak nie najlepszych drużyn Quidditch’a i stąd mój list do ciebie. Czy byłabyś mimo tego, co było w przeszłości wykonać obraz uwieczniający naszą drużynę? Jeśli twoja odpowiedz będzie twierdząca proszę spotkaj się ze mną w Malfoy Manor jutro o godzinie 16.00. Omówimy szczegóły naszej współpracy.

                                                                                                                        Draco Malfoy

Od zawsze wiedziała, że chłopak jest inteligentny, ale jednak nie spodziewała się z jego strony tak przyjemnie napisanego listu. Szczególnie do niej – Mugolaczki. Miała świadomość, że nie jest on już uprzedzony do osób takich jak ona. Widać było to po tym, że po każdym swoim meczu nie miał problemu, aby zrobić sobie zdjęcie lub dać autograf czarodziejom z mugolskich rodzin. Organizował również zajęcia z Quidditch’a dla dzieci, na których są mile widziane także te, które kilka lat temu bez najmniejszego problemu, a wręcz z uśmiechem na twarzy nazwałby szlamami. Wiadome było, że mógł robić to tylko na pokaz, ale ona była pewna, że tak nie jest. Często wraz z Harry’m i Ron’em chodziła na mecze. Była przez to świadkiem nie jednej z jego rozmów z dziećmi z rodzin mugolskich. Zawsze wtedy widziała, że jego zachowanie jest w stu procentach szczere, co ją cieszyło i powodowało u niej dziwną ulgę na sercu, której nie umiała zrozumieć.
Wiedziała, iż mimo, że list był w sprawach służbowych to była mile zaskoczona, a na jej usta mimowolnie wpłynął delikatny uśmiech.  Siedziała tak wpatrzona w kartkę papieru przez dłuższą chwilę. Była sceptycznie nastawiona do tego zlecenia, ale coś w środku mówiło jej, że może jednak powinna je przyjąć. Zawsze mogła się nie zgodzić, bo sporo przez niego przecierpiała i spotkanie z nim twarzą w twarz mogło by sprawić jej ból, którego prawie już całkowicie się wyzbyła. W zamyśleniu nie zauważyła, że zmięła trzymany w dłoni list. Trwało to na tyle długo, aż po pewnym czasie jej kawa stała się wręcz lodowata, jak na kawę. Upłynęła jej godzina na samym rozmyślaniu, czego nawet nie dostrzegła. Podjęła decyzję. Przyjmie to zlecenie. Mimo urazu z przeszłości postanowiła to zrobić. Odłożyła list na stolik stojący tuż przed fotelem. Wzięła kubek w dłoń i ruszyła do kuchni, gdzie w akompaniamencie tykającego zegara umyła naczynie. Po wykonaniu tej czynności obróciła głowę w stronę okna znajdującego się nad zlewem. Spoglądała na drzewa kołyszące się od wiatru, co oczyściło jej umysł z niepotrzebnych myśli. Wpatrując się w piękno natury spięła swoje brązowe loki gumką do włosów, którą zawsze nosiła na ręce. Stała tak chwilę wpatrzona w uroki widoku, ale ten spokój nie panował jednak długo. Spojrzała w stronę zegara, który wskazywał godzinę 14.00.
                  - Na Merlina! Już tak późno?! – zawołała lekko spanikowana. Na równo 15 była umówiona na zakupy ze swoją przyjaciółką Ginny. Hermiona nie cierpiała się spóźniać, a wiedziała również, że te zakupy są bardzo ważne dla jej przyjaciółki. Rudowłosa poprosiła dziewczynę o pomoc w wyborze odpowiedniej sukni na pierwszą rocznicę jej ślubu z  Harry'm. Z tej okazji organizowali niewielkie przyjęcie dla najbliższych. Dla Ginny pierwsza rocznica była wyjątkowo ważna i marzyła o tym, aby w tym dniu wyglądać równie idealnie jak w dniu samego ślubu, który był skromny, lecz wymarzony. Dlatego też do pomocy w wyborze idealnej kreacji poprosiła swoją brązowowłosą przyjaciółkę, na co ona oczywiście się zgodziła. Osobiście sama nie przepadała za zakupami, ale te, które robiła z przyjaciółką były dla niej zawsze zadziwiająco przyjemne. Dziewczyna szybkim krokiem ruszyła do łazienki. Będąc już w niej zrzuciła z siebie swoją w piżamę, którą wciąż od rana ona sobie miała. Weszła pod prysznic, włączyła zimną wodę, gdyż ta zawsze ją pobudzała i orzeźwiała. Rozkoszowała się chłodem kropli spływających po jej delikatnej skórze. Wiedziała, że ma nie dużo czasu, więc szybko umyła się swoim ulubionym żelem pod prysznic o zapachu świeżych pomarańczy. Spłukała z siebie pianę, przepłukała na szybko twarz  oraz ostrożnie, lecz szybko wyszła spod prysznica. Złapała za najbliżej będący jej ręki ręcznik. Wytarła się nim delikatnie przy okazji rozkoszując się jego miękkością. Niedawno wraz z Ronem zamieszkali w tym domu, więc prawie każda rzecz tam była nowa oraz pachniała świeżością oraz nowością. Po wytarciu się odwiesiła ręcznik na pobliski wieszak, a z drugiego natomiast zdjęła miękki biały szlafrok, który na siebie narzuciła. Spokojnym krokiem wyszła z mimo wszystko lekko nagrzanej łazienki oraz udała się w kierunku sypialni. Gdy była już w pomieszczeniu, uchyliła lekko okno, aby do środka wleciało trochę świeżego chłodnego powietrza. Mimowolnie na jej twarz wpłynął delikatny uśmiech spowodowany przyjemnym powiewem wiatru opatulającego jej delikatne ciało i wplątujące się w jej lekko wilgotne włosy, które postanowiła rozwiązać, a gumkę do włosów jak zwykle nałożyła na rękę. Obróciła się na pięcie od okna i podeszła do komody z której wyjęła swoje ulubione, lecz jednak zwykłe jeansy, które były idealnie dopasowane do jej figury oraz były bardzo delikatne i miłe dla jej skóry. Rzuciła je na kanapę stojącą tuż przed łóżkiem oraz naprzeciw mebla, w którym aktualnie grzebała. Mając już wolne ręce zaczęła w nim intensywnie czegoś szukać. Nie minęła chwila, a dziewczyna dokopała się do jakże na pozór zwykłej pomarańczowej sukienki. Dostała ją od przyjaciółki na swoje 23 urodziny i tak bardzo jej przypadła do gustu, że aż bała się jej zakładać, aby tylko jej nie zniszczyć. Uznała, że dziś będzie ten dzień, gdy ją na siebie założy. Uśmiechnęła się do siebie pod nosem i odłożyła sukienkę na bok. Dobrała do niej zwykły brązowy pasek, który miała zamiar założyć w tali, aby ją lekko uwydatnić. Dzień wcześniej kupiła nową parę ciemnych rajstop – idealnych na tę porę roku, która aktualnie panuje, a mianowicie jesień. Zaczęła się rozglądać, ale nie mogła sobie przypomnieć gdzie je odłożyła. Czuła się z tym niekomfortowo, bo przecież jak to ONA Hermiona Granger mogła nie pamiętać gdzie coś dała. Westchnęła cicho, złapała za spodnie, które miała założyć i odłożyła je do komody. Założyła włosy za ucho i sięgnęła ręką w stronę sukienki, na której położyła pasek. Niefortunnie element jej ubioru spadł za komodę, co zmusiło dziewczynę do schylenia się po niego. Spoglądając za mebel dostrzegła, że leżą też tam jej „zagubione” rajstopy.
                - Tu was mam zguby! – powiedziała sama do siebie z lekkim uśmiechem na twarzy. Złapała w dłonie oba przedmioty, wstała i odłożyła je. Zrzuciła z siebie szlafrok, założyła bieliznę, a następnie rajstopy. Mając je już na sobie spojrzała w stronę zegara z nadzieją, że ma jeszcze sporo czasu.
                - No chyba sobie ze mnie żartujecie.. – westchnęła i wzięła głęboki oddech. Zegar wskazywał godzinę 14:40. Nie wiedziała co zajęło jej tyle czasu, ale była pewna, że nie zostało jej go wiele. Szybko złapała za sukienkę, którą na siebie narzuciła, a pasek równie szybko zapięła w talii. Była już prawie gotowa. Prawie. To doskonałe słowo w tej sytuacji. Jej włosy były tu głównym problemem. Mimo, że po latach udało jej się je opanować i nie miała już na głowie tej samej szopy co dawniej, to tak czy siak co rano, jeśli ich specjalnie nie ułoży to znów można by było ją porównywać do szczotki. Tego dnia jednak nie było tragedii, dzięki czemu wystarczyło, że szybko je przeczesała oraz delikatnie nałożyła na nie olejek i już wyglądało to w miarę dobrze. Uznała, że dziś już nic więcej nie jest w stanie zrobić. Wzięła swoją różdżkę, którą zawsze przed snem kładła pod podsuszkę, aby w razie niebezpieczeństwa miała ją zawsze przy sobie. Wraz z magicznym patykiem w dłoni ruszyła na dół i podeszła do drzwi wejściowych. Zdjęła z wieszaka zwykłą lekko przetartą kurtkę jeansową, a następnie ją na siebie narzuciła. Wzięła również swoją małą, lecz dzięki zaklęciu bardzo pojemną czarną torebkę. Założyła ją na ramie i wrzuciła do niej różdżkę. Upewniła się czy na pewno ma dokumenty i pieniądze, a następnie zamknęła torebkę. Miała się już kierować do kominka, świadoma, że inaczej niż przez sieć Fiuu już nie zdąży, ale zorientowała się, że coś jej nie pasuję. Nie miała na sobie butów. Przeklęła pod nosem to jaka jest tego dnia nierozgarnięta, nie rozumiała co było tego powodem i jakoś szczególnie nie przejmowała się tym. Przetarła skronie i zawróciła w stronę wyjścia. Nałożyła na stopy swoje czarne glany, które jej mężowi nie przypadły go gustu, ale według niej miały swój urok i mimo niezadowolenia Rona, nosiła je.
                - Dobra, Hermiono, to już chyba wszystko. – powiedziała do siebie cicho ciągle czując, że ten dzień jest dla niej i jej inteligencji bardzo niefortunny oraz pechowy. Obróciła się na pięcie i już pewna, że wszystko ma ruszyła do kominka. Nie minęła chwila, a już stała na ulicy Pokątnej i kierowała się w miejsce, gdzie była umówiona z rudą przyjaciółką.

czwartek, 25 lipca 2019

Rozdział 1

Rozdział 1

Na przedmieściach Londynu w małym, ciepłym drewnianym domu po kuchni krzątała się 24-letnia kobieta o gęstych brąz włosach opadających kaskadami na jej plecy oraz oczach w kolorze mlecznej czekolady. Jak co rano przygotowywała drugie śniadanie dla swojego męża, który był jednym z ważniejszych i bardziej szanownych aurorów w całym świecie magii. Nucąc pod nosem piosenkę z jej dzieciństwa spakowała jedzenie i odłożyła na blat kuchenny. Nie minęła chwila, a do uszu dziewczyny dotarł dźwięk schodzenia ze schodów. Słysząc to, wiedziała że jej ukochany jest gotowy, aby iść do pracy swoich marzeń. Obróciła się powoli ale z gracją w stronę drzwi, w których już stał jej nienagannie ubrany mąż. Posłała mu uśmiech pełen miłości. Ruszyła w jego stronę przy okazji zabierając z blatu jedzenie przygotowane specjalnie dla niego.
         - Dzień dobry. - Przywitała się z uśmiechem na ustach i podała mu zapakowane drugie śniadanie, które trzymała w dłoniach. Przyjął je, ciężko przy tym wzdychając.
          - Dziękuję, ale nie musiałaś - stwierdził  mężczyzna o ogniście rudych włosach oraz oczach niebieskich niczym niebo. Posłał żonie czuły uśmiech. Brązowooka spojrzała na ukochanego z dezaprobatą w oczach oraz skrzyżowała ręce na piersi.
           - Oczywiście że musiałam Ronaldzie! - oznajmiła stanowczo. Westchnęła cicho i założyła kosmyk włosów za ucho. Rudowłosy spojrzał na zegarek, który zawsze nosił na prawym nadgarstku, co wyjątkowo drażniło jego ukochaną.
            - Muszę już wychodzić. - Spojrzał na kobietę swoich marzeń wzrokiem przesiąkniętym miłością. - Do zobaczenia wieczorem. - Nachylił się i ucałował żonę w policzek, co sprawiło że na jej ustach pojawił się smutny uśmiech. Przytaknęła delikatnie głową na jego słowa. Mężczyzna obrócił się i poszedł w stronę kominka, aby za pomocą sieci Fiuu dostać się do Ministerstwa Magii. Brunetka ruszyła w kierunku sypialni. Gdy stała już na schodach usłyszała charakterystyczny dźwięk świadczący o tym, że jej męża nie ma już w domu.
Po wejściu do sypialni rzuciła się na łóżko oraz wtuliła się w poduszkę przesiąknięta zapachem mężczyzny, którego kochała.

Od pierwszego roku w byli przyjaciółmi, ale w pewnym momencie uświadomiła sobie, że kocha swojego rudowłosego kumpla. Była bardzo szczęśliwa, gdy okazało się, że on również coś do niej czuje. Po wojnie zaczęli ze sobą chodzić, a po nie spełna dwóch latach pobrali się. Mimo to, dziewczyna nie przyjęła nazwiska męża, ponieważ po prostu nie czuła takiej potrzeby. W tamtym czasie rozpoczęła poszukiwania swoich rodziców, którym wymazała pamięć przed wojną. Udało jej się ich odnaleźć, lecz niestety byli martwi. Dziewczyna bardzo przeżyła ten fakt, ale dzięki mężowi oraz przyjaciółom stanęła na nogi. Niedługo później okazało się, że Ron nie może mieć dzieci. Dobiło ją to, ponieważ chciała w najbliższych latach powiększyć rodzinę. Mężczyzna bardzo się tym przejął. Zaczął się czuć jakby nie był prawdziwym mężczyzna, jakby był wybrakowany. Ona jednak zawsze była u jego boku oraz zapewniała, że są to kłamstwa i dla niej jest mężczyzną idealnym.
Przez ten wydarzenia była gryfonka zatraciła się w nowo odkrytym talencie - malarstwie. Okazało się, że jest w tym na tyle dobra, aby móc sprzedawać swoje obrazy. Im więcej malowała, tym lepsza się stawała, aż w pewnym momencie stała się najsłynniejszą malarką w całym Londynie. W jednym z pustych pokoi stworzyła swoją pracownie, do której nie mógł wejść nikt poza nią. Gdy Ron wyjeżdżał na dłuższe misję zaszywała się tam, zastrajacąc się w malowaniu oraz czytaniu swoich ukochanych książek. Jej wybór kariery zaskoczył wielu, gdyż będąc w Hogwarcie była znana jako najmądrzejsza czarownica od czasów Roweny Ravenclaw. Sporo osób podejrzewało, że dziewczyna mogłaby nawet zostać Panią Minister. Ona jednak po utracie rodziców zrozumiała, że to nie tego w życiu chce. Została więc malarką z bardzo napiętym grafikiem, ponieważ zamówienia na obrazy jej autorstwa było od groma.

Do uszu brunetki dotarł przeraźliwie głośny hałas. Uniosła leniwie powieki i spokojnie się przeciągnęła. Usiadła na łóżku i spojrzała na zegar stojący na szafce nocnej. Było południe. Musiała zasnąć, nie wiedząc nawet kiedy. Drażniący dźwięk wzmożył się, co nie umknęło uwadze dziewczyny. Wstała i ruszyła w kierunku miejsca, z którego dobiegał irytujący odgłos. Stanęła przed oknem, za którym stała mała czarna sówka z listem przywiązanym do nóżki. Była to obca jej sowa, co oznaczało, że musiała należeć do jednego z jej klientów. Była gryfonka westchnęła i niechętnie otworzyła okno.

           - Witaj maluchu, co tu dla mnie masz? - Odwiązała list, a ptak od razu po tym odleciał. Spojrzała na kopertę i oniemiała.

            - To jest przecież... Pieczęć Malfoy'ów. - Była bardzo zdziwiona od kogo przyszedł list. Nie zwracając uwagi na chłód wpadający przez otwarte okno, usiadła na łóżku i wpatrywał się w kopertę. Nie potrafiła zrozumieć dlaczego tak reaguje na zwykły list. Po wojnie Malfoy'owie starali się zmienić. Pomagali naprawiać szkody wyrządzone podczas wojny, działali charytatywnie oraz przeprosili oficjalnie wszystkich, którzy ucierpieli przez ich rodzinę. Nie miała więc powodu, aby się bać. Jednak czuła jakby miała oberwać jakąś przerażającą klątwa.
Po chwili jednak uznała, że nie ma czego się obawiać i spokojnie otworzyła kopertę, z której wyjęła list. Był on napisany zadbanym i ładnym pismem. Parę kosmyków włosów dopadło jej na twarz, więc założyła je za ucho i zaczęła czytać.

wtorek, 23 lipca 2019

Prolog

Prolog - Dwa ślepe przeciwieństwa

Co się stanie jeśli w spokojne, stabilne życie pewnej dorosłej kobiety wkroczy przystojny mężczyzna z arystokratycznej rodziny?

Czy stan młodego mężczyzny poprawi się, gdy na nowo spotka kobietę, której stworzył w przeszłości piekło na ziemi?

Czy uda jej się go naprawić?

Czy on da radę wyrwać ją z rutyny życia codziennego?

Co są w stanie dokonać by zyskać prawdziwe szczęście?

Szopa i ład,
Spokój i chaos,
Ciepło i chłód,
Słodko i gorzko,
Dielikatny i ostry,
Lew i wąż.

Same przeciwności, lecz jedno ich łączy.

Niewiedza i ślepota.


  • Dwa ślepe przeciwieństwa.