poniedziałek, 31 października 2016

Rozdział 6

Rozdział 6

Mimo że Draco nie miał pojęcia, co ten idiota zrobił jego ukochanej przyjaciółce, ale wiedział, że na pewno nie puści mu tego płazem. W chłopaku buzowała ogromna złość widząc, że po policzku dziewczyny spływa łza. Chciał stamtąd wybiec i zabić tego śmiecia najgorszą z możliwych śmierci. Już ruszał w stronę drzwi, gdy poczuł delikatną dłoń Hermiony na swojej. Mimowolnie przeszedł go przyjemny dreszcz, a dotyk dziewczyny rozpalił go od środka, ale chłopak to zignorował i spojrzał w oczy dziewczynie, którą to on kiedyś doprowadzał do płaczu, a Weasley pocieszał, lecz teraz było na odwrót. W jej oczach widział ogromną rozpacz, która sprawiła, że nie ważne, co mówił mu rozum, pragnął ją przytulić i oczywiście to uczynił, a ona odwzajemniła ten gest.
                - Próbowałam być twardą i odważna, nawet sobie wmawiałam, że jestem Gryfonką, więc muszę być twarda i odważna!! Ale tak naprawdę nie jest i ja Draco już nie daje już rady. – Załkała i mocniej go przytuliła. Chłopak gładził ją po plecach, ale nie chciał jej pocieszać, ponieważ wiedział, że nie ważne ile by ją pocieszał, to ona i tak będzie się zadręczać. Ciągle nie wiedział, co on jej zrobił, ale chciał przy niej być.
                - Nie mów, jeśli nie chcesz. – Szepnął i ucałował ją w głowę, a Hermiona poczuła się bezpiecznie, jak w ramionach matki, gdy jako dziecko płakała, a mam ją obejmowała.
                - Chce ci to powiedzieć i się w małym stopniu od tego uwolnić. – Szepnęła ledwie słyszalnie, lecz chłopak doskonale ją usłyszał.
                - To zaczęło się kilka dni po naszym zerwaniu, czyli tako około połowy lipca.




(Retrospekcja – Hermiona)

Siedziałam sobie spokojnie na ławce koło Nory i podziwiałam widoki, gdy nagle przysiadł się do mnie Ron, z którym się mimo naszego zerwania przyjaźniłam.
                - Witaj Ronald – Posłałam mu ciepły uśmiech, na co ten się skrzywił, czym bardzo mnie zdziwił.
                - Coś się stało? – Zapytałam zdziwiona, ale też zaniepokojona. Czyżby nie chciał mnie znać za to, że z nim zerwałam? Przecież się na to zgodził!
                - Zdradziłaś mnie. – Powiedział z jadem w głosie i spojrzał przed siebie. Oburzona wstałam i spojrzałam na niego obrzydzona. JAK ON MÓGŁ MNIE O COŚ TAKIE PASKUDNEGO OSĄDZAĆ!!
                - JAK ŚMIESZ RONALD!! NIGDY NIE DAŁAM CI PODSTAW BYŚ TAK MYŚLAŁ!!! – Wykrzyczałam mu wprost w jego piegowatą twarz. Nigdy, ale to nigdy aż tak mnie nie wyprowadził z równowagi. Nagle wstał z ławki i uderzył mnie w twarz. Syknęłam z bólu i spojrzałam na niego wzrokiem pełnym smutku. Nic to na niego nie zadziałało. Złapał mnie za bluzkę i pociągnął bliżej siebie.
                - Zdradzałaś mnie od samego początku, a zerwałaś ze mną dla swojego kochasia! Jemu się oddawałaś, a mnie? MNIE NIGDY! JESTEŚ JEDNĄ Z TYCH SZLAMOWATYCH DZIWEK! MALFOY MIAŁ RACJE! JESTEŚ NIC NIE WARTĄ SZLAMĄ!! – Po moich policzkach zaczęły ciec łzy, które spowodował chłopak, którego kiedyś kochałam. Bardzo bolały mnie te słowa. Odepchnął mnie z taką siłą, że upadłam na coś ostrego, co spowodowało, że łzy płynęły bardziej obficie.
                - Ron to nie prawda! Naprawdę cię kochałam i ciągle kocham, ale jak najwyżej brata!! – Mimo bólu i łez próbowałam mu przemówić do rozumu.
                - KŁAMIESZ!! – Uderzył mnie pięścią prosto w brzuch. Bardzo zabolało. Syknęłam z bólu i zwinęłam się w kłębek.  Zamierzał mnie kopnąć, lecz przeszkodziła mu Ginny idąca na tył nory, aby pozbierać kwiaty, ale gdy zauważyła, co próbował uczynić, podbiegła do nas i próbowała go ode mnie odsunąć.
                - RON ZOSTAW JĄ!!! – Krzyczała, ale on nic sobie z tego nie robił i kopał mnie, aż po jakimś czasie usłyszałam przerażony krzyk Ginny, który ledwo, co słyszałam, a po chwili nic nie było. Nic nie widziałam, ani nic nie słyszałam. Pustka i błogi spokój.
Obudziłam się w pokoju moim i Ginny. Próbowałam się podnieść, lecz z marnym skutkiem. Nikogo nie było. Była tylko ja, sama jak palec, do czasu. Do pokoju wparował Ron, a na jego widok spanikowałam i chciałam krzyczeć, ale z moim ust nie wydostawał się żaden dźwięk. Podszedł do mnie powolnym krokiem z zaciśnięty pięściami oraz wyrazem twarzy, który mówił: „ NIE ŻYJESZ!”. Przeraziłam się nie na żarty. Po moim policzku spłynęła gorąca słona łza.
                - Ron.. – Wyszeptałam mając nadzieje, że jednak mi nic nie zrobi, ale byłam w błędzie. Przyspieszył kroku i już po chwili był przy mnie. Złapał moją twarz w dłonie, ale jego twarz miała taki sam wyraz jak wtedy, gdy wszedł do pokoju. Pocałował mnie zachłannie, bardzo zachłannie. Odepchnęłam go od siebie i splunęłam mu w twarz, za co dał mi w twarz i tak jeszcze kilka razy. Zamknął drzwi oraz wyciszył pokój zaklęciami. Byłam przerażona i wiedziałam, że jestem bledsza od ściany. Zrzucił ze mnie kołdrę, którą byłam przykryta, a następnie ubrania. Wiedziałam, co zamierza, ale nie chciałam tego przyjąć sobie do świadomości, ale zrobił to. Zgwałcił mnie.


(Koniec retrospekcji)
Siedzieli na podłodze w ciszy. Hermiona cicho płakała, a Draco ja przytulał i rozmyślał jak zabić rudego.
                - Przepraszam cię Hermiono. – Dziewczyna spojrzała na niego zdzwiona, a ten tylko wstał i udał się do WS, w której trwało jeszcze śniadanie. Wiedział, że dziewczyna za nim podąża. Gdy byli pod wejściem, Hermiona zagrodziła mu drogę. Draco objął ją ramieniem i wraz z dziewczyną wkroczył do WS. Uczniowie nie byli zdziwieni, ponieważ wiedzieli, że Granger i Malfoy się tylko przyjaźnią.  Chłopak puścił dziewczynę i ruszył ku rudowłosemu gryfonowi.
                - WIEPRZLEJ!! – Z Dracona emanowała wściekłość. Podszedł do piegowatego, który niewzruszony zajadał tost. Blondyn z całej siły uderzył rudzielca w ty głowy. Cios był tak mocny, że rudzielec spadł z miejsca i leżał na ziemi. Poderwał się jakby nigdy nic i zamierzył uderzyć napastnika w brzuch, lecz przeszkodziła mu kobieca dłoń. Spojrzał w stronę osoby, która go powstrzymała. Z dziewczyny emanowała złość… nie, nie złość, tylko wściekłość.
                - NIKT, ALE TO NIKT NIE PODNOSI RĘKI NA MOICH PRZYJACIÓŁ TY TĘPA RUDA, PARSZYWA ŚWINIO!!! – Poleciał bardzo mocny prawy sierpowy od wściekłej Hermiony, która spojrzała na Dracona dumnym wzrokiem. Ronald przerażony siłą byłej dziewczyny, ale też byłej przyjaciółki, po prostu uciekł. Uciekł jak tchórz. Cała sala zaczęła się z niego śmiać. Draco złapał dziewczynę za rękę i poprowadził do stołu Ślizgonów, którego była stałym bywalcem.


Mijały lekcje, aż nadeszła ostatnia tego dnia lekcja, którą była transmutacja, na którą brąz włosa gryfonka zmierzała, czytając przy okazji książkę, którą tydzień temu Ginny przysłała jej z Francji. Zaczytana dziewczyna nie zauważyła chłopaka, który szedł z naprzeciwka i również był zaczytany, lecz w innej książce. Wpadli na siebie, a Hermiona upadła, upuszczając tym samym książkę i swoją torbę, z której cała zawartość się wysypała. Dziewczyna przeklinała pod nosem swoją niezdarność i zabrała się za zbieranie rzeczy, w czym pomógł jej chłopak, na którego wpadła.
                - Przepraszam cię. – Powiedziała nieśmiało wstając. Otrzepała spodnie i ruszyła pod klasę.
                - Nic się nie stało. – Krzyknął do niej i uśmiechnął się czule, ale Hermiona tego nie zauważyła, bo ciągle była odwrócona tyłem.
Po klasą spotkała swoich przyjaciół, z którymi miała lekcję. Pocałowała każdego w policzek i zaczęła rozmowę ( o dziwo nie o lekcji) o wypadzie do Hogsmead.
                - To, co wybieramy się jutro do Hogsmead? – Zapytała ucieszona. Bardzo chciała się tam wybrać z przyjaciółmi i przy okazji iść do nowo otwartej tak bibliotece.
                - Oj Hermi, Hermi pewnie, że tak, ale na stówkę zaciągniesz nas do biblioteki i przesiedzisz tam z rok. – Dziewczyna zarumieniła się na słowa Dracona, który przeglądał książkę Hermiony ( tą od Ginny).
                - EJ ODDAWAJ!! – Krzyknęła na niego, na co chłopak się zaśmiał i podniósł rękę z książką w górę, a Hermiona zaczęła po nią skakać. W tym momencie gryfonka przeklinała to, że chłopak był wyższy od niej o około dwadzieścia (!) centymetrów. Obok nich stali rozbawieni Blaise i Pansy, którzy ciągle się do siebie przytulali. Po pewnym czasie chłopak oddał dziewczynie książkę.
                - Fajna książka, Granger. Nie wiedziałem, że gustujesz w Francuskie romansidła. No, no zaskoczyłaś mnie panienko. – Zacmokał i rozbawiony spojrzał na również rozbawioną przyjaciółkę.
                - A dziękuję Malfoy, a owszem gustuję paniczu. – Całą czwórką wybuchnęli śmiechem. Po chwili zadzwonił dzwonek zwiastując początek lekcji. Ślizgoni i Gryfoni weszli do klasy, po tym jak nauczycielka otworzyła drzwi do Sali.

                - Kochani! Dziś podzielę was w pary: Gryfon i Ślizgon oraz będziecie w tych parach pisać esej o dwóch wybranych zaklęciach i proszę o oddanie prac do końca lekcji. – Po Sali przeszedł szmer niezadowolenia, ze strony większości uczniów. Nauczycielka podzieliła już większość klasy.
                - Hmm Panna Parkinson z Panem Longbottomem, pan Zabini z panną Patil, panna Granger z panem Malfoyem. Do pracy! – Krzyknęła i zajęła się papierami, a uczniowie zabrali się za pisanie prac.
                - No to o czym piszemy? – Zapytał Draco bawiący się długopisem, ale ciągle patrzący się na dziewczynę.
                - Może Pripendo i Karambolis*?
                - Okej. – Wzięli się do roboty, a tak właściwie to Hermiona pisała, a chłopak tylko się jej przyglądał. Jest taka urocza jak się skupia – takie i podobne myśli były w tym czasie w głowie młodego Malfoya. Coś go do niej ciągłą, ale nie wiedział, co. Ciągle sobie powtarzał, że to tylko przyjaciółką, która go interesuje swoim zachowaniem oraz ciągle zaskakuje i chce ją poznać. Czasem przyłapywał się na myśleniu o niej, jako jego dziewczynie, ale szybko odganiał od siebie te myśli.
Po skończonej pracy Draco wraz z Hermioną odnieśli esej, który położyli na biurku profesorki.




*Pripendo i Karambolis – Zaklęcia, które wzięłam z: http://podrecznik-transmutacja.cba.pl/articles.php?article_id=7