niedziela, 24 lipca 2016

Rozdział 3

Rozdział 3


Hermiona była przyciśnięta do ściany, a w szyję wbijała jej się różdżka. W Draconie zaczęła buzować ogromna złość. Wyciągnął swój magiczny patyk i wycelował nim w napastnika.
- Greengras. – Wysyczał przez zaciśnięte zęby. Dziewczyna odwróciła głowę w jego stronę. Zaśmiała się, a blondynowi prawie pękły bębenki od tego jej skrzeczącego głosu. Spojrzał na Hermione. Jej twarz pokazywała strach, ale jej oczy coś zupełnie innego.
- Odsuń się proszę. – Brunetka skierowała te słowa w stronę Malfoya, który pokiwał przecząco głową. Astoria zaśmiała się złowieszczo i mocniej wbiła różdżkę w szyje gryfonki.
- Proszę, proszę Draco. – Chłopak chciał zaprzeczyć, ale słysząc swoje imię z ust Hermiony wymiękł i schował swoją broń. Greengras spojrzała na niego zdziwiona i zaczęła się złowieszczo śmiać.
- Oj, Draconie, wiedziałam, że jesteś głupi, ale to, że słuchasz próśb szlamy jest przesadą. – Gdy chciała wycelować różdżkę w ślizgona, Hermiona uderzyła brunetkę z całej siły kolanem w brzuch, na co ta upadła na posadzkę. Gryfonka poprawiła włosy i ukucła przy zwijającej się z bólu ślizgonce.
- To wezmę. – Wyrwała jej magiczny patyk z dłoni i rzuciła go jak najdalej mogła. Szepnęła jej jeszcze coś na ucho, a następnie ruszyła przed siebie.
- Idziesz? – Zapytała i odwróciła się do oniemiałego rozwojem sytuacji blondyna. Głos gryfonki wyrwał go z transu i dorównał jej kroku.
- Pożałujesz szlamo! – Krzyknęła Greengras, na co Hermiona zaśmiała się.
- Jesteś głucha? – Wysyczała gryfonka nie odwracając się w jej stronę.
- MNIE MOŻESZ KRZYWDZIĆ, ALE WARA OD MOICH PRZYJACIÓŁ, ROZUMIESZ?! – Krzyknęła na cały głos Hermiona i jak poparzona odwróciła się w stronę Astorii. Gryfonka spiorunowała ją wzrokiem i ruszyła do Wielkiej Sali, a Draco za nią. Gdy byli już daleko od ślizgonki, chłopak postanowił się odezwać.
- No, Granger wiedziałem, że jesteś odważna, ale że aż tak to się nie spodziewałem. – Był mile zaskoczony zachowaniem dziewczyny.
- Wojna zmienia ludzi, Malfoy. – Zaśmiała się i poklepała chłopaka po ramieniu.
- Teraz to Malfoy, a jeszcze chwile temu, Draco?! –Blondyn pokiwał głową z dezaprobatą, a dziewczyna jeszcze bardziej zaczęła się śmiać. Szli w ciszy, która im nie przeszkadzała, ponieważ oboje tkwili w swoich myślach. Draco cieszył się, że Hermiona nazwała go przyjacielem, a ona natomiast zastanawiała się, kiedy pójść, do Mcgonagall i powiadomić ją o zaistniałej sytuacji oraz chciała jak najszybciej powiedzieć o tym Pansy. Mimo że dziewczyna dopiero jej wybaczyła, to obdarzyła ją swoim zaufaniem tak, jak ślizgonka ją. Weszli do WS ramie w ramie, czym zszokowali uczniów oraz nauczycieli. Dziewczyna już zamierzał usiąść przy swoim stole, gdy chłopak złapał ją za ramie. Spojrzała na niego wyczekującym wzrokiem.
- Granger, co ty na to bym zaprosił Blaise’a, a ty Pansy i się jakoś bardziej poznamy, a ty to musisz przede wszystkim poznać diabełka. – Hermiona pokiwała głową na znak zgody i usiadła przy swoim stole. Draco udał się do swojego stołu. Prawie wszyscy chłopcy ze starszego roku patrzyli na blondyna z zazdrością w oczach, a dziewczyny na Hermione.


- Mówię ci wgramy ten mecz!! – Krzyczał Zabini do znudzonej Pansy. Gdy nie było Draco, chłopak opowiadał dziewczynie o Quidditchu, ale czasami opowiadał jej jakieś ciekawe i śmieszne historie. Ciemnoskóry chłopak nie zwracał uwagi na to, że ciemnooka go nie słucha i co chwile spogląda w stronę drzwi. Moment później do Wielkiej Sali weszli Hermiona Granger i Draco Malfoy, idący ramie w ramie, czym zszokowali większość uczniów w Hogwarcie. Blondyn zatrzymał dziewczynę i jej coś powiedział, a ta tylko pokiwała głową. Oboje skierowali się do swoich stołów.
- Zabini, Parkinson wpadniecie do mnie i do Granger po kolacji? – Zapytał przysiadając się naprzeciwko swoich przyjaciół.
- No pewnie wpadniemy, co nie? – Powiedziała dziewczyna i spojrzała na bruneta siedzącego tuż obok niej, który pokiwał głową i zapchał sobie buzie kurczakiem.
- A s jakiej ohazji? – Wybełkotał Blaise, na co Pansy wraz z Draconem zaczęli się śmiać. Zabini tylko głupio się uśmiechnął. Brunetka wstała od stołu.
- Idę, do zobaczenia. – Dała im po buziaku w policzek i udała się do wyjścia. Chłopcy spojrzeli w stronę drzwi. Pansy próbowała dorównać kroku Hermionie, która również postanowiła już wracać. Zabini uśmiechnął się i ku jego zdziwieniu Draco również.
- Ej, Blaise czy tylko mi się wydaję czy Pansy wpadła ci w oko. – Powiedział blondyn i spojrzał wyczekująco na przyjaciela.
- Aż tak to widać? – Zapytał Zabini z nadzieją w oczach. Draco wzruszył tylko ramionami. Blaise zamyślił się na chwile, ale moment później wstał od stołu.
- Idziemy? – Blond włosy ślizgon pokiwał głową i również wstał.


Hermiona wraz z Pansy szły w stronę gabinetu dyrektorki, opowiadając sobie o swoich wakacjach.
- Pans, poczekasz tu chwilkę? Muszę iść do Mcgonagall. - Powiedziała gryfonka.
- Potem ci powiem. – Oznajmiła dziewczyna widząc pytające spojrzenie koleżanki. Hermiona wypowiedziała hasło i weszła do środka.
- O witaj Hermiono, w jakiej sprawie do mnie przychodzisz? – Zapytała nauczycielka.
- Chciałam pani powiedzieć o pewnej sytuacji. – Oznajmiła Hermiona, a dyrektorka wskazała jej fotel, aby usiadła, co gryfonka z chęcią zrobiła.
- W dniu dzisiejszym, idąc na kolację zostałam zaatakowana przez Astorię Greengras z Slytherinu, a gdy Draco Malfoy próbował mi pomóc zagroziła mu różdżką, lecz udało nam się wyjść z tej sytuacji. – Opowiedziała z grobową powagą i czekała na reakcję dyrektorki.
- Dobrze Hermiono zrobię coś z tą sprawą, dziękuje, że z tym do mnie przyszłaś, to wszystko?
- Tak, dowiedzenia. – Powiedziała i wyszła z gabinetu opiekunki domu. Na zewnątrz czekała na nią Pansy, która widząc koleżankę uśmiechnęła się. Hermiona ziewnęła zmęczona.
- Ej Miona nie śpij mi tu. – Powiedziała ślizgonka i szturchnęła ją w ramie, na co gryfonka się przeciągnęła jak urocza kotka. Pansy zachichotała pod nosem.
- Ruszaj te swoje cztery litery, bo chłopcy pewnie już na nas czekają. – Złapała ją za rękę i pociągła ją w stronę jej dormitorium. Hermiona była zdziwiona że ślizgonka znała drogę do jej dormitorium. Gdy dotarły na miejsce, Pansy wskazała dłonią na portret, chcąc tym samym oznajmić koleżance by wypowiedziała hasło, co Hermiona wykonała. Weszły do środka. Ujrzały dwóch przystojnych ślizgonów siedzących na kanapie i popijających Ognistą Whiskey.
- No nie wierze! Zaczęliście bez nas. – Powiedziała na pozór oburzona Pansy, która wyrwała butelkę z dłoni Zabiniego i usiadła tuż obok niego. Pociągnęła spory łyk prosto z butelki. Hermiona podeszła wolnym krokiem do kanapy i usiadła na jej oparciu tuż obok Malfoya. Szturchnęła go w ramię i wskazała palcem na butelkę.
- Nie no Granger mowę ci odebrało czy co? – Zapytał i zaczął się śmiać, gdy dziewczyna ziewnęła i prawie spadła z kanapy. Blaise i Pansy mu zawtórowali, ale po chwili Blaise zaczął opowiadać ciemnookiej, jakiego to sobie fajnego psa kupił. Hermiona walnęła Dracona w głowę i wyrwała mu z dłoni butelkę. Po chwili nie było już połowy. Malfoy patrzył zdziwiony na dziewczynę i gdy chciał już coś powiedzieć, Hermiona wcisnęła mu do ręki butelkę, a następnie wstała i rozpaliła w komiku.
- Hermiono miałaś mi powiedzieć, po co byłaś u Mcgonagall. – Powiedziała Pansy przerywając rozmowę z Blaisem. Malfoy westchnął i odchylił głowę do tyłu. Hermiona pokiwała twierdząco głową.
- Szłam na śniadanie i nagle… - zaczęła opowiadać. Podczas mówienia wymachiwała rękami we wszystkie strony i w niektórych momentach zawieszała głos, czym dodawała napięcia całej historii. Gdy wspomniała o tym, co wykrzyczała Astorii prosto w twarz, Draco mimowolnie się uśmiechnął.

Po kilku godzinach rozmów na różne tematy oraz śmianiu się Hermiona usnęła na jednym z foteli.
- Smoku my już będziemy wracać. – Powiedział w miarę cicho Blaise, ale tak, aby Draco go usłyszał, na co blondyn pokiwał głową. Po chwili już ich nie było. Blondyn podszedł do fotela, na której dziewczyna usnęła oraz stanął przed nim. Odgarnął niesforne loki opadające na jej twarz. Wziął ją na ręce i skierował się do jej sypialni. Z trudem, ale udało mu się otworzyć drzwi oraz zaświecić światło nie upuszczając na ziemie brunetki. Była bardzo lekka, ale to nic dziwnego, ponieważ była drobną osobą. Położył ją do łóżka i okrył kocem, a następnie zgasił światło i udał się do swojego pokoju. Położył się do łóżka i momentalnie usnął.


Dwójka ślizgonów szła w stronę Pokoju Wspólnego nie przejmując się tym, że Filch może ich w każdej chwili złapać. Blaise zastanawiał się jak zagadać do dziewczyny, która podobała mu się już od szóstej klasy. Wcześniej nie chciał tego przed sobą przyznać, ale teraz wiedział, że ta dziewczyna pociąga go i to nie tylko fizycznie, ale figurę miała niczego sobie.
W pewnym momencie do głowy chłopaka wpadł pomysł, którym postanowił podzielić się ze swoją towarzyszką.
- Tobie też się wydaje, że Smoka ciągnie do naszej małej Mionki? – Dziewczyna zamyśliła się na chwile.
- No może, ale jeżeli już to on się nie przyzna sam przed sobą, a co dopiero przed nami - Oznajmiła mu bardzo poważnie. Blaise wiedział, że to, co mówi dziewczyna jest prawdą, ale chciał temu jakoś zaradzić.
- A może im jakoś pomożemy? – Poruszył zabawnie brwiami, na co dziewczyna się lekko zaśmiała, a po chwili na jej twarzy malowała się wielka chęć poznania pomysłu swojego przyjaciela.
- Mów. – Spojrzała na niego wyczekującym wzrokiem, a gdy jej spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem Diabła, na jej twarzy zakwitły delikatne rumieńce. Szybko odwróciła wzrok.
- Chodzi o to, że moglibyśmy udawać parę, a po jakimś czasie oboje zrozumieją, że też chcą mieć kogoś przy sobie iiii… - Przeciągał czekając, aż Pansy domyśli się, o co chodzi i dokończy za niego. Nastało to po kilku sekundach.
- I tym kimś będą oni nawzajem, tak? – Dziewczyna chciała się upewnić czy dobrze myśli, a chłopak pokiwał twierdząco głową.
- Co ty na to? – Zapytał z ledwo słyszalną nutą niepewności w głosie. Miał ogromną nadzieje, że się zgodzi.
- Zgoda. Będę udawać twoją dziewczynę. – Oznajmiła. Uśmiechnęła się i wyciągnęła dłoń w jego stronę, którą on uścisnął.
-  Szkoda, że tylko udawać. – Pomyśleli o tym samym. Ciemnoskóry westchnął bezgłośnie. Dalej szli w ciszy. Oboje mieli nadzieje, że przez ten pomysł Zabiniego nie tylko Hermiona zakocha się  w Draconie, a on w niej.


Gryfonka szła ciemnym, Hogwardzkim korytarzem, gdy nagle zza rogu usłyszała znajome głosy. Chciała wiedzieć, o czym rozmawiają wiec schowała się. 
- Ha ha ta Granger to jednak taka mądra nie jest. – Powiedział blondyn i zaśmiał się cynicznie. Brunet mu zawtórował.
- Ta szlama serio myśli że chcemy się z nią przyjaźnić? Żałosne. – Draco poklepał przyjaciela po ramieniu, dając tym samym znak że popiera jego zdanie.
- To przez rudego zrobiła się jeszcze głupsza niż była. – Oboje wybuchli śmiechem. Hermione ukuło coś w sercu. Była bliska płaczu. Wyszła… nie ona wybiegła z ukrycia i podbiegła do chłopaków. Już miała im wykrzyczeć, co o nich myśli, gdy ktoś, kto stał za nią pisnął.
- Zabuś! – Poznała, że to głos, Astorii, która moment później przytulała się do Blaise’a. Koło Draco pojawiła się Pansy. Oboje pocałowali swoje towarzyszki. Gryfonce zebrało się na wymioty, ale poczuła też bardzo nieprzyjemne uczucie w okolicy serca. 
- Jak się sprawy mają? – Blondyn zapytał swoją towarzyszkę, gdy w końcu się od siebie oderwali. Astoria tak jak i Pansy przejechały sobie dłońmi po szyi i udały martwe. Blondyn wraz z brunetem zaśmiali się złowieszczo, co dziewczyny im zawtórowały. 

C.D.N.

wtorek, 19 lipca 2016

Rozdział 2

Rozdział 2  


Brunetka siedziała „sama” przy stole gryfonów i piła sok dyniowy, bo nie była głodna. Poczuła czyjś wzrok na sobie, więc rozglądnęła się dookoła i ujrzała stalowe oczy wlepione w nią. Dziewczyna prychnęła pod nosem, a ślizgon uśmiechnął się złośliwie.
            - I niby on chciał mnie przeprosić, już w to wierze. – Pomyślała gryfonka. Dopiła swój sok i podeszła do Malfoya, który spojrzał na nią z dziwnym wyrazem twarzy. Jego twarz wyrażała zdziwienie, zaciekawienie i … radość? Nastała niezręczna cisza, a wszyscy wkoło przyglądali się im zaciekawieni.
            - Malfoy, musimy iść do Mcgonagall po hasło do dormitorium. Będę czekać przed Wielką Salą. – Powiedziała głosem całkowicie wypranym z uczuć. Była zdziwiona, że stać ją na taki ton, ale nie pokazała tego po sobie i wyszła z Wielkiej Sali odprowadzana wzrokiem większości uczniów Hogwartu, a przede wszystkim pewnego blond włosego ślizgona.



Draco dźgał tosta, który leżał na talerzu przed nim i próbował wymyślić jakiś plan, aby Hermiona mu wybaczyła.
                - Smoku, nie znęcaj się już tak nad tym tostem. – Odezwała się Pansy, którą szczerze martwiło zachowanie przyjaciela. Draco spojrzał na nią nie przerywając swojego zajęcia i tylko westchnął. Wiedział, że to, czego próbował dokonać nie będzie takie proste, ale chciał, chociaż spróbować, a poza tym Malfoyowie zawsze dostają to, czego chcą. On jedyne, czego teraz pragnął to jej wybaczenia. Nie potrafił sobie wytłumaczyć, czemu.
                - Ej! Chłopie Hermiona na ciebie czeka przed wejściem! Rusz się, bo pójdzie sama. – Oznajmij Zabini wyrywając blondyna z zamyślenia. Draco od razu poderwał się z miejsca i ruszył szybkim krokiem do wyjścia. Na jego twarzy pojawiła się ta sama namiastka uśmiechu, co w pociągu. Zauważył Hermione stojącą na lewo od „drzwi” i podszedł do niej.
                - Wreszcie. – Powiedziała wkurzona już dziewczyna. Ruszyła bardzo energicznym krokiem w stronę gabinetu dyrektorki. Malfoy szybko dorównał jej kroku.
                - Granger.  – Powiedział pewnie, lecz bał się, że dziewczyna ponownie mu nie odpowie, tak, jak wtedy gdy chciał ją zatrzymać w pociągu. Ona na niego tylko spojrzała tymi swoimi pięknymi czekoladowymi oczami i pokiwała głową na znak by powiedział, o co chodzi. Ulżyło mu.
                - Ja serio chce byś mi wybaczyła. – Powiedział swoim typowo bez uczuciowym głosem, do którego przez wiele lat zdążył się już przyzwyczaić. Hermiona zaśmiała się i poklepała go po ramieniu.
                - Musisz zasłużyć na wybaczenie. Przecież wyzywałeś mnie przez wiele lat. – Powiedziała z lekkim smutkiem w głosie. Nie wiedziała że w tym momencie, ślizgon stojący tuż obok postanowił mimo sprzeciwu jego umysłu że nie ważne co zasłuży na jej wybaczenie.
                - Siła Hogwartu. – Wypowiedziała hasło do gabinetu dyrektorki, gdy już do niego dotarli.  Weszli do pomieszczenia i przywitali się z profesorką, która prowadziła zaciętą rozmowę z jednym z portretów.
                - Zapewne przyszliście po hasło do waszego dormitorium? – Zadała im pytanie, a oni pokiwali głowami. Malfoy przysunął się delikatnie do Miony, co nie uszło jej uwadze. Dziewczyna dała mu kuksańca w ramie, na co ten udał obrażonego, a ona zaczęła się śmiać.
                - Spokój! – Powiedziała im stanowczo pani profesor. Hermiona przestała się śmiać, a Malfoy próbował powstrzymać śmiech. Dyrektorka wraz z młodą gryfonką pokiwały głowami z dezaprobatą.
                - Wasze rzeczy znajdują się już w waszych sypialniach, a hasło to Prawdziwe szczęście. – Ślizgon skrzywił się słysząc te dwa słowa. Hermiona pożegnała się grzecznie z opiekunką domu, a Draco skinął tylko głową. Wyszli z gabinetu Mcgonagall i ruszyli na piąte piętro. Nastała cisza, którą oboje chcieli zburzyć, tylko że żadne z nich nie wiedziało jak rozpocząć rozmowę.
                - Ej Malfoy, proszę cię nie sprowadzaj swoich panienek, co? – Odezwała się Hermiona, a blondyn spojrzał na nią rozbawionym wzrokiem.
                - Powiem ci coś Granger. – Zbliżył usta do jej ucha, a ją przeszedł dreszcz. – Masz złe informacje na mój temat. – Oznajmił. Odsunął się od niej i mrugnął jednym okiem. Hermionie opadła szczęka.
                - Czyżby książę Slytherinu nie uległ jeszcze żadnej ze swojej fanek. – Gryfonce było przyjemnie pierwszy raz droczyć się z Draconem. Chłopak uśmiechnął się pierwszy raz od kilku lat. Obecność dziewczyny dobrze na niego wpływała.               
                - Bingo.
                - No nie wierze! Ha ha! – zaczęła się śmiać, a chłopak ponownie tego dni udał obrażonego i przyśpieszył kroku, na co brunetka jeszcze bardziej się roześmiała. Dorównała mu kroku. Zaczeli się przepychać. Hermiona ciągle się śmiała, a Draco był szczęśliwy że może słyszeć ten jej piękny perslisty śmiech i że może widzieć uśmiech na jej twarzy w jego towarzystwie. Nie mógł uwierzyć że wreszcie nie wyzywają się, tylko rozmawiają normalnie.

Po kilku minutach dotarli do portretu pierwszej magomedyczki i wypowiedzieli hasło. Oboje zaniemówili. Salon był przestronny w kolorach zieleni i czerwieni. Na prawo od przejścia była duża czerwona skórzana kanapa, na której leżały zielone poduszki, a naprzeciwko niej znajdował się spory kamienny kominek. Po obu stronach kanapy stały po dwa zielone fotele z czerwonymi poduszkami. Całe pomieszczenie było dobrze oświetlone przez kilka lamp naściennych i jedną pod sufitem. Ściany były  w kolorach jasnego brązu z małymi srebrnymi nadrukami. Naprzeciwko wejścia były dwie pary ciemnych dębowych drzwi. Na tych po lewej było godło Gryfindoru, a na tych po prawej godło Slytherinu. Na lewo od wejścia były również dębowe drzwi, ale prowadzące do łazienki.


Hermiona rzuciła się na sofę. Leżała brzuchem do góry i zamknęła oczy. Draco podszedł do kominka oraz w nim rozpalił. Gdy w kominku już buchał ogień, chłopak usiadł na oparciu kanapy tuż obok głowy gryfonki.
                - Malfoy. Nigdy nie sądziłam że nie będziemy rzucać się sobie do gardeł, a co dopiero śmiać się w swoim towarzystwie. – Oznajmiła gryfonka nie otwierając oczu. Blondyn westchnął.
                - Oj ja nie sądziłem że w ogóle kiedykolwiek się uśmiechnę. – Powiedział smutno i schował twarz w dłonie. Hermiona poderwała się do pozycji siedzącej.
                - No cóż najwidoczniej się myliliśmy, ale to dobrze. – Uśmiechnęła się, aby podeprzeć chłopaka na duszy.
                - Granger, dziękuje.
                - Za co? – Zapytała zdziwiona dziewczyna i spojrzała na niego zaciekawionym wzrokiem.
                - Że mi wybaczyłaś. – Hermiona cichutko zachichotał i poklepała Dracona po ramieniu.  Wstała z kanapy i ruszyła do swojego pokoju. Przed wejściem do pomieszczenia powiedziała jeszcze:
                - Skąd taka pewność że ci wybaczyłam. – Odwróciła głowę w jego stronę i uśmiechnęła się złośliwie. Moment później Malfoy widział tylko drzwi to pokoju gryfonki. Usiadł w jednym z foteli, a w jego głowie ciągle chuczały słowa brunetki, która jeszcze chwile temu leżała na kanapie, na którą on teraz ciągle patrzy.  Chłopak zaśmiał się cicho ale złowieszczo..
                - Bo jakbyś mi nie wybaczyła to byś ze mną normalnie nie rozmawiała. – Powiedział sam do siebie. Ugasił ogień palący się w kominku i udał się do swojego pokoju.


Pokój nie był za duży, ale chłopakowi się podobał. Naprzeciw drzwi było jasne dębowe dwuosobowe łóżko o zielonej kołdrze i srebrnej narzucie. Na lewo od łóżka stała jasna komoda, nad którą wisiało lustro. Na prawo od łóżka znajdowało się biurko z jasnego dębu z wieloma szufladami, których „klamki” były w kształcie węży.



Draco położy się na łóżko i patrzył tępo sufit, który wydał  mu się niezwykle ciekawy. Po długim czasie chłopak postanowił zwlec się z łóżka. Spojrzał na zegarek, który miał na ręce. Za 15 minut była kolacja, więc wyszedł z pokoju, a następnie z salony i udał się do Wielkiej Sali. Nie minęła chwila a chłopak usłyszał cichy stłumiony znajomy krzyk. Od razu podbiegł w tamtą stronę. Nie spodziewał się tego co zobaczył.

poniedziałek, 18 lipca 2016

Rozdział 1

Oto 1 rozdział mojego
nowego opowiadania :)
Zapraszam :D

Rozdział 1
Hermiona siedziała samotnie w przedziale i kończyła czytać, mugolską książkę „Szeptem”. Dziewczyna nie lubiła takich książek, lecz ta ją wciągnęła. Gdy skończyła czytać schowała książkę do kufra i usiadła na miejscu, które chwile temu zajmowała. Rozmyślała o tym jak bardzo jej życie się zmieniło. Po zerwaniu Ron odwrócił się od niej, a Harry natomiast zakochał się w jakieś mugolce i porzucił dla niej szanse powrotu do Hogwartu. Tylko Ginny z nią została, ale jej matka przepisała ją do Beauxbatons pod namową Rona. Hermiona została sama. Zmieniła się, po wojnie stała się jeszcze bardziej odważna i postanowiła, że zawsze będzie dostawać to, co chce, ale ciągle kochała czytać oraz uczyć się. Teraz nie miała takiej szopy na głowie, tylko piękne długie kasztanowe loki, które opadały jej falami na plecy. Miała teraz bardzo piękną i kobiecą sylwetkę. Wiedziała, że wypiękniała i postanowiła to wykorzystać. Spojrzała za okno i myślała o tym, jaki będzie jej ostatni rok w Hogwarcie oraz co będzie dalej. Z zamyślenia wyrwał ją dźwięk otwierających się drzwi do przedziału. Dziewczyna spojrzała w tamtą stronę i ujrzała piękną czarno włosom dziewczynę w jej wieku.
            - Cześć, mogłabym się dosiąść, bo moi koledzy ciągle gadają o Quidditchu. – Odezwała się czarnowłosa. Hermiona tylko się uśmiechnęła i wskazała miejsce naprzeciwko siebie. Dziewczyna miała bardzo ciemne oczy i również jak Hermiona kobiecą sylwetkę. Siedziały w ciszy do czasu, gdy nowo przybyła dziewczyna postanowiła się odezwać.
            - Jestem Pansy, Pansy Parkinson. – Pansy uśmiechnęła się szczerze i wyciągnęła do brunetki dłoń. Oszołomiona dziewczyna przyjęła ją.
            - Jestem Her.. – Nie było jej dane dokończyć.
            - Hermiona Granger, tak wiem jak się nazywasz. – Powiedziała widocznie dumna z siebie. Pansy opowiedziała Hermionie o sobie, a ona słuchała jej naprawdę zaciekawiona. Dowiedziała się, że Pansy miała bliźniaka, który nie przeżył porodu, więc prawie nikt o tym nie wie, ale dziewczyna zaufała Hermionie. Brunetka również o sobie opowiedziała.
            - Hermiono? – Zapytała nagle ciemnooka.
            - O co chodzi? – Zapytała zaciekawiona gryfonka.
            - Mam nadzieję że się zaprzyjaźnimy. – Uśmiechnęła się niepewnie, ale gdy zauważyła że Hermiona odwzajemniła uśmiech, uśmiechnęła się szerzej. Gryfonka usiadła obok Pansy i zaczęła jej opowiadać o książce, którą właśnie przeczytała. Pansy bardzo zaciekawiona słuchała każdego szczegółu.
            - Miona ja muszę przeczytać tą książkę!! – Wykrzyknęła z wielkim entuzjazmem w głosie. Hermiona lekko się zaśmiała z zachowania koleżanki, na co ta udała obrażoną, co wywołało większy śmiech u gryfonki. Dziewczyna wstał i wyjęła z kufra książkę, którą podała Pansy. Ta od razu wzięła się do czytania. Hermiona przyglądała się tylko dziewczynie i uśmiechała się. Nie mogła uwierzyć że zakolegowała się ze ślizgonką.
            - Hermiona, co mi się tak przyglądasz? – Zapytała lekko rozbawiona dziewczyna.
            - Myślę tylko o tym jak zmieniło się moje życie. – Brunetka lekko posmutniała, co zawtórowało u ciemnookiej.
            - Herm wiem że byłam dla ciebie okropna przez wiele lat, ale teraz widzę jaką jesteś fajną osobą i nie ważne co będę przy tobie. – Uśmiechnęła się, a gryfonka rzuciła jej się na szyje. Pojedyncza łza szczęścia spłynęła po policzku Hermiony, która dziwiła się że jej byli przyjaciele się od niej odwrócili, a wróg chce się z nią zaprzyjaźnić. Była szczęśliwa.
            - Dziewczyno! Zaraz mnie udusisz. – Powiedziała Pansy śmiejąc się, a Hermiona puściła ją i również zaczęła się śmiać. Czas mijał im cudownie. W pewnym momencie do przedziału weszła dyrektora Minerwa Mcgonagall.
            - Dzień dobry dziewczynki, jak miło was razem widzieć. – Przywitała się.
            - Dzień dobry pani dyrektor.  – Opowiedziały jej uśmiechnięte nastolatki.
            - Panno Parkinson, porwę pani na chwilkę pannę Granger. -  Oznajmiła nauczycielka. Hermiona zaśmiała się, a Pansy pokiwała głową na znak zgody. Miona wraz z Minerwą wyszły z przedziału. Panna Granger szła za dyrektorką, co chwila spoglądając do przedziałów, obok których przechodziły. Gdy w jednym z przedziałów zobaczyła Ronalda, wysłała mu wredny uśmieszek. Ten chłopak zaczął strasznie działać jej na nerwy. W pewnym momencie dyrektorka weszła do jednego z przedziałów, a za nią weszła gryfonka. Dziewczyna zauważyła w przedziale bardzo przystojnego blondyna o srebrnych oczach.
            - Malfoy?! – Wykrzyknęła zdziwiona jego obecnością.
            - Panno Granger. – Powiedziała dyrektorka spoglądając na nią srogo. Dziewczyna zawstydzona spuściła głowę i usiadła.
            - Moi drodzy, jesteście tu ponieważ chciałabym poinformować was że zostaliście przeze mnie jak i przez innych nauczyli wybrani na prefektów naczelnych. – Hermiona uśmiechnęła się na tą wiadomość, ale nie przerwała dyrektorce. Draco natomiast wykrzywił usta w coś jakby namiastkę delikatnego uśmiechu.
                - Chciałabym was jeszcze poinformować o tym że będziecie mieli wspólny salon i dormitoria tuż obok siebie. Wasze „mieszkanie” znajduje się za portretem pierwszej magomedyczki na 5 piętrze. Pokiwali głowami i wyszli z przedziału. Dziewczyna nie chcąc wcinać kłótni ruszyła szybkim krokiem w stronę swojego przedziału. Chłopak dogonił Hermione i złapał ją za ramie by się zatrzymała, a ta się wzdrygnęła gdy poczuła jego dotyk na swoim ramieniu, co go trochę uraziło.
                - Czego chcesz Malfoy? – Zapytała, ani trochę nie starając się brzmieć miło. Nie chciała.
                - Przeprosić. – Powiedział niepewnie i z nadzieją spojrzał w jej brązowe oczy, a ta tylko prychnęła jak rozjuszona kotka. Wyrwała swoje ramie z uścisku i ruszyła w stronę przedziału.
                - ALE GRANGER JA SERIO CHCE PRZEPROSIĆ! – Wykrzyczał chłopak. Dziewczyna mimowolnie się uśmiechnęła, ale szła dalej. Draco zawiedziony tym że dziewczyna nawet nic do nie powiedziała, ruszył za nią. Gdy dziewczyna weszła do przedziału, usiadła obok Pansy i zaczęła opowiadać co się wydarzyło. Po skończonej wypowiedzi gryfonka spojrzała na ciemnooką. Jej twarz jedyne co wyrażała to smutek.
                - Ej Pans, co jest? – Zapytała zmartwiona stanem koleżanki.
                - Nie, nic wszystko w porządku. – Tak naprawdę Pansy było żal Draco, bo on naprawdę żałował i ona wiedziała jak bardzo mu zależy by Miona mu wybaczyła, a Malfoyowie zawsze dostają to czego chcą. Parkinson postanowiła że nie powie nic brunetce. Uśmiechnęła się smutno, a gryfonka pokiwała tylko głową. Pansy usnęła, a po około godzinie obudził ją głos koleżanki.

                - Pobudka! Dojeżdzamy! – Hermiona wydarła jej się prosto do ucha, na co ślizgonką poderwała się z miejsca jak poparzona. Dziewczyny założyły szaty z godłami swoich domów. Zabrały swoje kufry i gdy pociąg dojechał na miejsce, zadowolone, że wracają do Hogwartu wyszyły na zewnątrz. Uśmiechniętym dziewczyną, a właściwie to Hermionie przyglądał się Draco Malfoy idący obok Blaise’a Zabiniego przyglądającego się Pansy. 

WAŻNA INFORMACJA!!!

Hej :( / :)
ROZDZIAŁY MOJEGO OPOWIADANIA NIE BĘDĄ SIĘ JUŻ POJAWIAĆ  OTO POWDY:
1. Nie mam pomysłu na dalsze części.
2. Mam już w głowie inne opowiadanie (Dramione) 

Heh tylko dwa powody. :) 
W następne opowiadanie postanowiłam się bardziej zaangażować.
Możliwe że dziś wieczorem lub jutro po południu pojawi się rozdział.

7-20 Sierpień mnie nie będzie ponieważ jadę na kolonie, więc nie wiem jak miniaturki oraz rozdziały będą się pojawiać.

Miniaturka

 Hej J
Witam was po bardzo długiej przerwie.
Oto taka miniaturka na powrót.
Nie ma w niej dużo Dramione, ale
Mam nadzieje, że się spodoba <3
Zapraszam


MINIATURKA
Przez las szła piękna długowłosa blondynka o oczach koloru wiosennej trawy. Doszła na pewną polanę. Gdy zauważyła swoich rodziców leżących na trawie, schowała się za najbliższym drzewem, aby słyszeć, o czym mówią.
            - Draco, ja nie potrafię. – Odezwała się smutno jej matka. Dziewczyna nie była ani trochę do niej podobna.
            - Wiem, ale musimy jej o tym wreszcie powiedzieć. – Tym razem odezwał się jej blond włosy ojciec, który objął żonę ramieniem.
            -, ALE JA NIE CHCE! – Krzyknęła Hermiona. Mimo że blondynka nie widziała twarzy matki, wiedziała, że ta zaczęła bardzo intensywnie łkać. Nagle kobieta zerwała się z trawy i pobiegła przed siebie.
            - HERMIONA! – Mężczyzna krzyczał za żoną, gdy ta wykrzyknęła przez łzy „ ZOSTAW MNIE” i teleportowała się w nieznane. Draco opadł na trawę. Młoda dziewczyna postanowiła wyjść z ukrycia i podeszła do ojca.
            - Tato? – Odezwała się niepewnie i spojrzała smutno na ojca. Mimo że nie wiedziała, o co i o kogo chodzi, widziała, że jej tata się czymś martwi, co ją zasmucało.
            - Cześć córciu. – Wstał z ziemi. Pocałował córkę w policzek i uśmiechnął się smutno. Mężczyzna ruszył w stronę domu, nie oglądając się ani razu za siebie.
            - TATO, CO SIĘ STAŁO!? – Krzyknęła dziewczyna, czym zatrzymała ojca.
            - Kochanie, dowiesz się, ale jeszcze nie teraz. Pa córciu. – Odpowiedział jej i teleportował się zostawiając córkę ze swoimi myślami.
            - Nie rozumiem. – Dziewczyna wyjęła różdżkę i przywołała z domu książkę. Wyczarowała zielono-złoty koc i usiadła na nim. Zaczęła czytać. To zawsze wprawiało ją w błogi nastrój. To była jedna z dwóch rzeczy, które łączyły ją i jej matkę.

Noc
Blondynka leżała na podłodze w swoim pokoju.  Co się dzieje z moimi rodzicami? Nigdy tak się nie zachowywali. Komu i o czym muszą powiedzieć!?  Takie myśli oraz podobne krążyły po głowie Luny. Nagle dziewczyna usłyszała, że ktoś otwiera drzwi.  Pewnie mama. Udam, że śpię. Blondynka zamknęła oczy. Poczuła jak ktoś siada obok niej i zaczyna ją głaskać po włosach.
            - Och córciu, córciu. – Usłyszała przepełniony smutkiem szept swojej matki. Otworzyła oczy i usiadła. Hermiona odskoczyła wystraszona.
            - Mamo, co ty tu robisz? – Odpowiedziała zdziwiona nastolatka.
            - Myślałam, że śpisz. – Powiedziała tak przygnębiającym głosem, że Luna poczuła wielką chęć przytulenia mamy, ale jej mózg postanowił zrobić, co innego.
            - Serio?! Serio mamo!? Śpię?! Śpię na podłodze?! – Odezwała się opryskliwe i czuła jakby to nie ona mówiła. Hermiona poderwała się z podłogi i wybiegła z pokoju córki krzycząc: „Przepraszam cię córciu, przepraszam”.  Ale, za co mamo?  Dziewczyna zapytała się w myślach. Położyła się do łóżka i usnęła.





NASTĘPNY DZIEŃ, RANO

Luna zeszła po schodach i w salonie ujrzała swojego ojca siedzącego na kanapie i grającego na gitarze.
            - Tato nigdy nie widziałam byś grał. – Zachichotała cicho. Spojrzała na twarz ojca, czego od razu pożałowała. Jego twarz nic nie wyrażała. Gdy to ujrzała, zabolało ją w klatce piersiowej, a do oczu napłynęły jej łzy.
            -, Bo ja gram tylko, gdy mi smutno.
            -, Heh czyli mój tata nigdy nie był smutny. CHWILA! Teraz jest! – Pomyślała i podbiegła do ojca i usiadła obok niego.
            - Tato, co się dzieje? Jesteś smutny i jeszcze mama była wczoraj jakaś dziwna.  - Zapytała i położyła rękę na ramieniu Dracona.
            - Nie twoja matka. – Odpowiedział oschle, nie zaszczycając dziewczyny spojrzeniem. Dziewczyna wstała z kanapy jak poparzona.
            - JAK TO NIE MOJA MATKA!!? – Wyglądała jakby była wkurzona z tego, co się dowiedziała, ale tak naprawdę była smutna i chciała ten smutek wykrzyczeć.
            - Moja żona, lecz nie twoja matka. – Odpowiedział jej, ale tym razem z nutą smutku w głosie.
            - To, kim do diabła jest moja matka?! – Krzyknęła bliska płaczu. W tym momencie do salonu weszła piękna wysoka rudowłosa kobieta około trzydziestki o oczach takich, jakie miała Luna.
            - Cześć córciu. – Przywitała się i posłała jej niepewny uśmiech.
            - Nie jesteś moją matką!! – Wykrzyczała jej prosto w twarz. Wybiegła z domu i biegła przed siebie. Sama nie wiedziała gdzie biegnie i nie zwracała uwagi na to, że może się zgubić, bo i po co miała się tym martwić? Przecież jest czarownicą.
            - LUNA ZACZEKAJ! – Usłyszała za sobą głos rudowłosej kobiety.
            - Zostaw mnie!! – Krzyczała i biegła dalej.
            - Luna daj sobie wszystko wytłumaczyć!!
            -, Co niby tu jest do tłumaczenia!? Tata zdradził mamę z – dziewczyna prychnęła wrednie pod nosem – tobą!
            -, Ale Luna to nie jest prawda. – Blondynka zatrzymała się i odwróciła w stronę rudowłosej, która po chwili dodała
 – Może usiądziemy? Akurat jesteśmy pod kawiarnią. – Wskazała na budynek znajdujący się za nią. Luna pokiwała twierdząco głową i podeszła do kobiety. Obie usiadły.
            - Opowiem ci wszystko, a więc…
                       - Może najpierw mi się przedstawisz, co? – Luna wysyczała przez zęby. Była zdziwiona, co się z nią dzieje.
            - Ach racja. Jestem Ginerwa Zabini. – Wyciągnęła w stronę blondynki rękę, na co ta pomachała dłonią by mówiła, o co chodzi.
            - Byłam młoda i głupia…

17 lat wcześniej!
Korytarzami Hogwartu szła piękna rudowłosa siedemnastolatka o zielonych oczach. Obok niej szły jej przyjaciółki: Hermiona Granger( teraz Malfoy) i Luna Lovegood (teraz Potter). Dziewczyny udały się do prywatnego dormitorium, Hermiony, które dzieliła ze swoim chłopakiem Draconem Malfoyem. Przeszły przez portret Merlina i znalazły się w bardzo przytulnym salonie w kolorach Slytherinu i Gryfindoru. Luna i Giny usiadły na kanapie, a Hermiona podeszła do stoliczka, na którym stał ekspres do kawy i zrobiła każdej po kawie, bo żadna z nich nie lubiła alkoholu. Dziewczyny rozmawiały około godziny, gdy temat zszedł na chłopaków.
            - Luna podoba ci się ktoś? – Zagadnęła dziewczynę Hermiona.
            - Tak. – Odpowiedziała cicho Luna, a na jej policzkach pojawiły się rumieńce.
            -, Kto!!? – Krzyknęły zafascynowane Hermiona i Giny.
            - Harry. – Jej rumieńce powiększyły się.
            - A ty Gin? – Zapytała blondynka.
            - Mi się podoba… - W tym momencie do pokoju weszło czterech chłopaków, a mianowicie Draco, Harry, Blaise i Ron. Po wojnie Ron, Harry i Hermiona wybaczyli Blaise’owi i Draconowi. Chłopcy się zaprzyjaźnili, a Hermiona i Draco zaczęli się spotykać.
            - Cześć dziewczynki. -  Powiedział uwodzicielsko Harry, a Luna zrobiła się czerwona jak burak. Każda z dziewczyn pomachała do nich.
            - My się tylko ogarniemy i do was dołączymy. – Powiedział Draco. Podszedł do Hermiony, pocałował ją w policzek i wraz z chłopakami wszedł do swojej sypialni.
            - No Gin, chłopacy wrócą za chwile…
            -, Więc mów, kto to!! – Dokończyła za Lune, Hermiona.
            - Zabini. – Powiedziała Giny i zarumieniła się. W tym momencie do pomieszczenia wszedł Blaise i reszta chłopków.
            -, Co ja? – Zapytał, Zabini, który najwidoczniej słyszał, że Giny o nim wspomniała.
            - Szybcy jesteście. – Powiedziała Hermiona widząc zakłopotanie na twarzy Giny.  Dziewczyna odetchnęła z ulgą i uśmiechnęła się do brązowowłosej gryfonki, która odwzajemniła uśmiech.
            - A jakoś tak. – Powiedział Draco, który stał teraz nad Hermioną z wyciągniętą dłonią. Brunetka spojrzała na niego zdziwiona, a on tylko się uśmiechnął uroczo. Miona przyjęła jego dłoń. Draco pociągnął dziewczynę w swoją stronę, tak, że aż wstała. Puścił jej rękę i usiadł na miejscu gdzie przed chwilą siedziała jego dziewczyna. Chłopak poklepał się po udach dając znak Hermionie by usiadła. Brunetka usiadła na kolanach Malfoya i pocałowała go krótko w usta.
            - Ej wiewiórko.  – Powiedział Zabini kładąc rękę na ramieniu Giny.
            -, Co? – Zapytała dziewczyna, nie darząc go spojrzeniem.
            - Chcesz się przejść?
            - Tak, chce. – Powiedziała niby od niechcenia, a tak naprawdę cieszyła się jak głupia. Blaise wstał i wyciągnął w jej stronę rękę. Dziewczyna ją przyjęła. Pociągnął ją w stronę wyjścia i po chwili byli na korytarzu. Chodzili bez celu i rozmawiali na różne tematy. Po pewnym czasie Blaise zapytał młodszą dziewczynę czy zostanie jego dziewczyną, a ta się zgodziła. W pewnym momencie Zabini zatrzymał się.
            - Coś się stało? – Zapytała zmartwiona Giny.
            - Nie, nie wszystko okej. Która godzina? – Powiedział bez uczuć, co zraniło dziewczynę. Rudowłosa spojrzała na zegarek, który znajdował się na jej ręce.
            - O NIE!! Jest po 22! Musimy wracać. – Zaczęła biec. Zabini pobiegł za nią.
            - Ruda, czekaj!! – Dziewczyna zdziwiła się, bo chłopak nigdy do niej tak nie mówił, ale biegła dalej.
            - Musimy wracać, bo Filch nas złapie! – Biegła w stronę wierzy Gryfindoru. Chłopak dogonił ją i przycisnął do ściany.
            - Mnie się słucha, rozumiesz?  - Wysyczał, aż dziewczynie zmroziło krew w żyłach. Była przerażona.
            - Pytałem się czy rozumiesz!? – Krzyknął jej wprost do ucha. Ona pokiwała głową.
            -, Co mi zrobisz? – Zapytała przerażona.
            - Zaraz się dowiesz, KOCHANIE. – Zrobił duży nacisk na ostanie słowo, ale po chwili dodał. – Albo nie. – Uśmiechnął się wrednie. Uderzył ją w głowę. Straciła przytomność. 


TERAZ
                        -, Co było potem?! – Młoda blondynka była coraz bardziej zaciekawiona historią, którą opowiadała jej Giny.
                        - Kilka dni po tym zdarzeniu zaczęło mnie mdlić. Poszłam do magomedyka i dowiedziałam się, że jestem w ciąży.
                        - Ze mną!? – Zapytała Luna jakby od niechcenia.
                        - Tak z tobą. – Uśmiechnęła się smutno.
                        - Postanowiłam poszukać Blaise’a i znalazłam go. Był u Dracona w sypialni. Rzuciłam się na niego z pięściami. On nie wiedział, co się dzieje. Pocałował mnie. Oddałam pocałunek, ale po krótkiej chwili odepchnęłam go. Zaczęłam mu krzyczeć prosto w twarz, jak mógł mi zrobić dziecko i mnie pobić. Malfoy, który stał obok nas patrzył na mnie zdziwionym wzrokiem i wyszedł, z tego, co wiem to do Hermiony. Zabini zapytał mnie, o co mi chodzi. Ja mu powiedziałam, że jestem w ciąży i to z nim. On był zdziwiony tym faktem. Zaglądnęłam mu do głowy i dowiedziałam się, że nie pamiętał tego i że był pod zaklęciem imperiusa. Przytuliłam się do niego i mu powiedziałam, co i jak. Nie wiedzieliśmy, co zrobić z dzieckiem, a jako że Draco i Hermiona są starsi i mają już własne mieszkanie i że Hermiona nie może mieć dzieci oddaliśmy cię im po twoich narodzinach. Gdy wszystkie formalności były załatwione, uciekliśmy. W twoje 17 urodziny wróciliśmy i powiedzieliśmy Draconowi i Hermionie że chcemy byś poznała prawdę. I to wszystko – Dokończyła opowieść i czekała na reakcje Luny.
                        - Mam pytanie.
                        -, Jakie?
                        - Dlaczego nazywam się Luna?
                        -, Dlatego że Hermiona nie chciał abyś miała na imię Hermiona Junior. – Zaśmiała się.  – Jestem je bardzo wdzięczna.

                        - Kocham ją. – Powiedziała nagle Luna.
                        - Wiem to, przecież jest twoją mamą.
                        - Chcesz mnie od nich zabrać? – Zapytała zaciekawiona blondynka.
                        - Nie, ale chce ci powiedzieć, że masz siostrę i brata.
                        - Naprawdę!? – Wstała jak oparzona i uśmiechnęła się od ucha do ucha.
                        - Tak, Mike ma 15 lat, a Hermiona 12. – Giny uśmiechnęła się mimowolnie mówiąc o swoich dzieciach, a Luna zaczęła się śmiać i opadła na krzesło.
                        - Czemu się śmiejesz? – Zapytała zdziwiona kobieta.
                        - Mike Zabini?! – Zapytała, a Giny pokiwała twierdząco głową.
– Moja przyjaciółka Pamela zakochała się w nim na siódmym roku i ciągle mi o nim gada. – Jej matka uśmiechnęła się na tą wiadomość. Przeczuwała, że jej syn podbija wiele kobiecych serc, a jednym z nich było serce jego matki, która kochała go tak mocno, że jej mąż czasem się śmieje, że bardziej niż go. Luna i jej matka przegadały jeszcze kilka godzin. Wróciły do domu Luny około 16 po południu.  Hermiona rzuciła się na Lunę i zaczęła ją przytulać, tak jakby miała jej uciec. Draco wraz z „córką” zaczęli się z niej śmiać, na co Hermiona tylko wystawiła język.
- Nic się nie zmieniliście. – Zaśmiała się Giny. Malfoyowie pokiwali tylko głowami. Giny pomachała im na dowidzenia i przeteleportowała się do domu.  Od tamtego czasu Luna regularnie spotyka się ze swoimi biologicznymi rodzicami i rodzeństwem.


KONIEC