sobota, 26 listopada 2016

Rozdział 7

Rozdział 7

Ginny Weasley siedziała na łóżku w swoim pokoju, który dzieliła z bliźniaczkami: Alexią i Jaqueline Cerreac. Mimo wszystko w Beauxbatons, Ginny czuła się jak u siebie, lecz brakowało jej Hermiony, z którą ciągle korespondowała. Rudowłosa usłyszała pukanie w okno. Obróciła się w tamtą stronę oraz uśmiechnięta otworzyła je i wpuściła sowę, której nalała wody oraz nasypała karmy dla sów. Gdy sowa zajadała się przysmakami, dziewczyna odwiązała list od nogi. Szybko, lecz tak, aby nie rozerwać otwarła kopertę, w której znajdował się list od jej najlepszej przyjaciółki.

Droga Ginny!
Dziękuje Ci bardzo za książkę, jest cudowna. Wiesz może czy są kolejne jej części? Jeśli tak, to czy mogłabym prosić o namiary miejsca, w którym mogę je nabyć?

Bardzo się cieszę, że Maxime zaprosił Cię na zbliżający się u was bal. Mam nadzieję, że nie masz jeszcze odpowiednich butów na ten dzień, ponieważ jutro powinny przyjść szpilki, które kupiłam Ci na urodziny, lecz postanowiłam podarować Ci je teraz. Mam nadzieję, że Ci się spodobają.

U mnie wszystko dobrze. Jutro wraz z Pansy, Blaise’em oraz Draconem wybieram się do Hogsmead. Opowiedziałam Draconowi o tym, co zrobił mi Ronald. Proszę nie miej mi tego za złe, ponieważ ja mu ufam.

Twoja przyjaciółka
Hermiona J
Uradowana złapała za pióro i w mgnieniu oka zabrała się za pisanie listu.

Droga Hermiono!
Nie musiałaś, lecz dziękuję za buty, które zapewne są prześliczne, lecz o tym przekonam się jutro.
Tak są kolejne części tej książki, która akurat posiadam, więc z przyjemnością ci je wyślę.
Ciągle nie mogę uwierzyć, że ktoś taki jak Maxime mnie zaprosił. To takie nierealne, ale bardzo się cieszę.
Hermiono to Malfoy, więc normalne jest to, że mu nie ufam, lecz jeśli ty mu ufasz to ja również się postaram.
Kocham Ginny ;*
Ps. Przepraszam za tak krótki list, lecz nie wiem, o czym mogłabym napisać.
Wyciągnęła pustą kopertę, do której włożyła list, a następnie zakleiła ją oraz napisała adresata. Przywiązała ją do sowiej nóżki i otworzyła okno, przez które wyleciała. Patrzyła za oddalającą sową, a po jej policzku spłynęła samotna łza, którą od razu starła. Bardzo tęskniła za Hermioną, która była dla niej jak siostra. Odeszła od okna i rozpoczęła poszukiwania książki dla brązowowłosej.

***

Znudzona gryfonka siedziała na fotelu w salonie i czytała książkę. Czekała na Dracona, z którym miała mieć patrol. Po dziesięciu minutach do pomieszczenia wparował Draco i spojrzał na przyjaciółkę przepraszająco, a ta tylko prychnęła.
                - Znowu spóźnienie. – Zatrzasnęła książkę wywołując tym samym huk, który spowodował, że blondyn się wzdrygnął.
                - No sorki Granger, zasiedziałem się z Blaise’m. – Podrapał się zakłopotany po głowę, a dziewczyna kiwnęła z politowaniem głową i ruszyła ku drzwiom. Blondyn poszedł za nią i moment później szli zimnymi, ciemnymi korytarzami Hogwartu. Milczeli i

1
wsłuchiwali się w ciszę otaczającą ich. Nie zwracali na siebie uwagi, lecz ciągle mieli świadomość, że nie są sami.
Po pewnym czasie usłyszeli odgłosy dochodzące z korytarza obok i od razu się tam udali. Ujrzeli Iris Parkinson wraz z Ronem Weasley’em. Hermiona chrząknęła, a para obróciła się w ich stronę i spojrzałam na nich wzrokiem pełnym obrzydzenia i gniewu. Gryfonka prychnęła oraz oparła rękę na biodrze.
                - Ravenclaw i Gryfindor tracą po 10 punktów, a teraz do pokoi, albo zarobicie sobie szlaban. – Oznajmiła ze stoickim spokojem i nie zwracała na komentarze odchodzącej już dwójki uczniów. Draco spojrzał na nią z dumą. Wiedział, że trudno było jej utrzymać spokój przy tym dupku. Podszedł bliżej do niej i przytulił ją od tyłu. Czuł jak się spina, lecz po chwili się rozluźnia. Miał świadomość, że jego dotyk ją uspokajał, więc korzystał z tego jak się bała, jak była zła oraz gdy płakała. Jej ciało przeszedł dreszcz, a po jej policzku spłynęła łza. Była twarda, lecz nie była bez uczuciowa, mimo wszystko bała się Ronalda i cieszyła się, że ma przy sobie takie przyjaciela jak Draco. Kiedyś powiedziałaby zupełnie inaczej i to blondyna z całego serca by nienawidziła. Pokochała go, był dla nie jak brat i za takiego go uważała, ale nie wiedziała jednak, że w przyszłości pokocha go, lecz nie tylko jak brata.
Odsunęła się od niego, otarła łzę i ruszyła przed siebie, a chłopak spojrzał na nią zdziwiony. Obróciła się rozumiejąc, że ślizgon nie podąża za nią.
                - No chodź, przecież mamy patrol. – Uśmiechnęła się smutno i wyciągnęła do niego niepewnie dłoń, którą przyjął. Szli trzymając się za ręce, których nie zamierzali puszczać. Ona, dlatego że czuła się bezpiecznie, a on, dlatego że było to dla niego przyjemne.

***

Około godziny 24 byli już w salonie i siedzieli na kanapie tuż obok siebie. Wpatrywali się w ogień, w całkowitej ciszy i słychać było tylko trzaskający wesoło ogień. Hermione dręczyło od jakiegoś czasu pytanie, na które zbierała odwagę, aby je zadać.
                - Draco, ma do ciebie pytanie i mam nadzieję, że cię nim nie urażę, ani nie zezłoszczę. – Powiedziała niepewnie, a on pokiwał głową na znak, aby mówiła. Wzięła głęboki oddech i wypuściła powietrze.
                - Co się stało z twoimi rodzicami po wojnie? – Gdy to wypowiedziała, już nie wydawało się to jakieś straszne. Spojrzał na nią z grymasem na twarzy, który momentalnie znikł, a  na jego twarzy pojawiła się maska obojętności, co zasmuciło dziewczynę, która miała nadzieje że jednak jej nie założy.
                - Umarli. – Powiedział bez emocji i obojętnie spojrzał w trzaskający wesoło ogień, a dziewczyna położyła mu dłoń na udzie oraz spojrzała pewnie w jego oczy.
                - Kłamiesz. – Wypowiedziała to jak najoczywistszą rzecz na ziemi. Zwrócił twarz ku niej i spojrzał jej w oczy oraz zdjął jej dłoń ze swojego uda. Wstał i spojrzał na nią z góry. Ciągle z jego twarzy  nie schodziła obojętność. Tego się nie spodziewała, była załamana.
                - Masz rację, kłamie, ale co z tego? Przecież każdy kiedyś choć raz kłamał. – Wzruszył ramionami i opadł bezwiednie na miejsce, na którym wcześniej siedział. Przymknął oczy, odchylił głowę w tył i przetarł twarz dłońmi. Patrzyła na niego ze łzami w oczach. Miała pewność, że zachowuje się tak z powodu matki, ale na pewno nie z ojca. Położyła głowę na jego ramieniu i głośno westchnęła.
                - Mama? – Zapytała i spojrzała na jego twarz, która była zwrócona ku niej. Pokiwał głową i oparł się czołem o jej ramię, a jego ręce zwisały w dół. Szatynka przygarnęła go do siebie oraz zaczęła głaskać go po plecach.
                - Powiedz mi. – Jej głos był kojący, niczym anioła, który wspierał cię oraz dodawał poczucia szczęścia i bezpieczeństwa.
                - Po wojnie wraz z rodzicami udałem się do Malfoy Manor – Wzdrygnął się na wspomnienie o nich. – Ojciec zabrał matkę do ich sypialni, a ja ruszyłem za nimi, ale tak aby mnie nie zauważyli. W pokoju ojciec pobił mamę i… i… - Zakrył twarz dłońmi oraz zaczął  intensywnie szlochać. – i.. on ją zabił. Wyciągnął pistolet z szafki nocnej i strzelił jej w głowę. TO BYŁo OKROPNE I SKĄD ON DO CHOLERY WZIĄŁ BROŃ! – Odepchnął zaszokowaną dziewczynę, ruszył przed siebie i gdy znajdował się tuż przy ścianie, uderzył w nią z całej siły. Po jego dłoni zaczęła spływać krew. Dziewczyna pobiegła do łazienki, z której zabrała wodę utlenioną oraz bandaże i wróciła do salonu, lecz już go tam nie było, więc udała się do jego sypialni. 


Nie pomyliła się. Siedział na łóżku i pustym wzrokiem wpatrywał się w zakrwawioną dłoń. Zaśmiał się smutno i dotknął swojej krwi. Obrócił głowę w jej stronę, a na jego twarzy pojawił się dziwny uśmiech.
                - Hermiona, podejdź. – Zachęcał ją gestem ręki, a ona niepewnie złapała jego dłoń chcąc ją opatrzeć. Pociągnął ją ku sobie, z taką siłą że upadła na miejsce tuż obok niego. Trzymał ją za dłoń i się w nią wpatrywał. Zdrową ręką zaczął ją gładzić i po chwili, gdy nic na to nie wskazywało, wbił paznokcie w jej dłoń i to w miejsce, w którym jego dłoń krwawiła. Zasyczała z bólu, lecz nie wyrwała ręki i czekała na rozwój sytuacji. Jej dłoń zaczęła krwawić, a on zanurzył palec w jej krwi i uśmiechnął się. Pokazał jej palec z jej krwią.
                - Spójrz! Wiedziałem! To ja miałem rację nie ojciec!! – Zaśmiał się, a ona uśmiechnęła się do niego i położyła wolną dłoń na jego ramieniu.
                - W czym miałeś racje? – Uśmiechnął się szerzej.
                - Twoja krew! Twoja i moja! Obie są czerwone! Ojciec mówił: ”Krew szlamy jest brudna, brązowo-zielona. JEST ZGNIŁA!” KŁAMAŁ!! – Ucieszony złapał jej twarz i zaczął płakać. Przytuliła go do siebie i również zaczęła płakać. Oboje mieli trudne życie i żadnego z nich nie oszczędzano. Pocałowała go w jego delikatne blond włosy i pogładziła po plecach.

                - Draco, opatrzę ci dłoń i pójdziesz spać, dobrze? – Jej głos był spokojny, piękny i bardzo go relaksował. Pokiwał głową i wyciągnął dłoń, którą mu opatrzyła oraz podała mu eliksir słodkiego snu. Po chwili spał spokojnie, a ona wpatrywała się w jego spokojną twarz, którą pogładziła dłonią i wyszła z jego pokoju. Zamknęła drzwi i odetchnęła. Po jej policzkach spłynęła jedna łza, a potem druga i trzecia i tak dalej. Płakała, ale ruszyła do pokoju wciąż płacząc. Przebrała się w luźną piżamę oraz położyła  się w łóżku i usnęła w miarę spokojnym snem.

poniedziałek, 31 października 2016

Rozdział 6

Rozdział 6

Mimo że Draco nie miał pojęcia, co ten idiota zrobił jego ukochanej przyjaciółce, ale wiedział, że na pewno nie puści mu tego płazem. W chłopaku buzowała ogromna złość widząc, że po policzku dziewczyny spływa łza. Chciał stamtąd wybiec i zabić tego śmiecia najgorszą z możliwych śmierci. Już ruszał w stronę drzwi, gdy poczuł delikatną dłoń Hermiony na swojej. Mimowolnie przeszedł go przyjemny dreszcz, a dotyk dziewczyny rozpalił go od środka, ale chłopak to zignorował i spojrzał w oczy dziewczynie, którą to on kiedyś doprowadzał do płaczu, a Weasley pocieszał, lecz teraz było na odwrót. W jej oczach widział ogromną rozpacz, która sprawiła, że nie ważne, co mówił mu rozum, pragnął ją przytulić i oczywiście to uczynił, a ona odwzajemniła ten gest.
                - Próbowałam być twardą i odważna, nawet sobie wmawiałam, że jestem Gryfonką, więc muszę być twarda i odważna!! Ale tak naprawdę nie jest i ja Draco już nie daje już rady. – Załkała i mocniej go przytuliła. Chłopak gładził ją po plecach, ale nie chciał jej pocieszać, ponieważ wiedział, że nie ważne ile by ją pocieszał, to ona i tak będzie się zadręczać. Ciągle nie wiedział, co on jej zrobił, ale chciał przy niej być.
                - Nie mów, jeśli nie chcesz. – Szepnął i ucałował ją w głowę, a Hermiona poczuła się bezpiecznie, jak w ramionach matki, gdy jako dziecko płakała, a mam ją obejmowała.
                - Chce ci to powiedzieć i się w małym stopniu od tego uwolnić. – Szepnęła ledwie słyszalnie, lecz chłopak doskonale ją usłyszał.
                - To zaczęło się kilka dni po naszym zerwaniu, czyli tako około połowy lipca.




(Retrospekcja – Hermiona)

Siedziałam sobie spokojnie na ławce koło Nory i podziwiałam widoki, gdy nagle przysiadł się do mnie Ron, z którym się mimo naszego zerwania przyjaźniłam.
                - Witaj Ronald – Posłałam mu ciepły uśmiech, na co ten się skrzywił, czym bardzo mnie zdziwił.
                - Coś się stało? – Zapytałam zdziwiona, ale też zaniepokojona. Czyżby nie chciał mnie znać za to, że z nim zerwałam? Przecież się na to zgodził!
                - Zdradziłaś mnie. – Powiedział z jadem w głosie i spojrzał przed siebie. Oburzona wstałam i spojrzałam na niego obrzydzona. JAK ON MÓGŁ MNIE O COŚ TAKIE PASKUDNEGO OSĄDZAĆ!!
                - JAK ŚMIESZ RONALD!! NIGDY NIE DAŁAM CI PODSTAW BYŚ TAK MYŚLAŁ!!! – Wykrzyczałam mu wprost w jego piegowatą twarz. Nigdy, ale to nigdy aż tak mnie nie wyprowadził z równowagi. Nagle wstał z ławki i uderzył mnie w twarz. Syknęłam z bólu i spojrzałam na niego wzrokiem pełnym smutku. Nic to na niego nie zadziałało. Złapał mnie za bluzkę i pociągnął bliżej siebie.
                - Zdradzałaś mnie od samego początku, a zerwałaś ze mną dla swojego kochasia! Jemu się oddawałaś, a mnie? MNIE NIGDY! JESTEŚ JEDNĄ Z TYCH SZLAMOWATYCH DZIWEK! MALFOY MIAŁ RACJE! JESTEŚ NIC NIE WARTĄ SZLAMĄ!! – Po moich policzkach zaczęły ciec łzy, które spowodował chłopak, którego kiedyś kochałam. Bardzo bolały mnie te słowa. Odepchnął mnie z taką siłą, że upadłam na coś ostrego, co spowodowało, że łzy płynęły bardziej obficie.
                - Ron to nie prawda! Naprawdę cię kochałam i ciągle kocham, ale jak najwyżej brata!! – Mimo bólu i łez próbowałam mu przemówić do rozumu.
                - KŁAMIESZ!! – Uderzył mnie pięścią prosto w brzuch. Bardzo zabolało. Syknęłam z bólu i zwinęłam się w kłębek.  Zamierzał mnie kopnąć, lecz przeszkodziła mu Ginny idąca na tył nory, aby pozbierać kwiaty, ale gdy zauważyła, co próbował uczynić, podbiegła do nas i próbowała go ode mnie odsunąć.
                - RON ZOSTAW JĄ!!! – Krzyczała, ale on nic sobie z tego nie robił i kopał mnie, aż po jakimś czasie usłyszałam przerażony krzyk Ginny, który ledwo, co słyszałam, a po chwili nic nie było. Nic nie widziałam, ani nic nie słyszałam. Pustka i błogi spokój.
Obudziłam się w pokoju moim i Ginny. Próbowałam się podnieść, lecz z marnym skutkiem. Nikogo nie było. Była tylko ja, sama jak palec, do czasu. Do pokoju wparował Ron, a na jego widok spanikowałam i chciałam krzyczeć, ale z moim ust nie wydostawał się żaden dźwięk. Podszedł do mnie powolnym krokiem z zaciśnięty pięściami oraz wyrazem twarzy, który mówił: „ NIE ŻYJESZ!”. Przeraziłam się nie na żarty. Po moim policzku spłynęła gorąca słona łza.
                - Ron.. – Wyszeptałam mając nadzieje, że jednak mi nic nie zrobi, ale byłam w błędzie. Przyspieszył kroku i już po chwili był przy mnie. Złapał moją twarz w dłonie, ale jego twarz miała taki sam wyraz jak wtedy, gdy wszedł do pokoju. Pocałował mnie zachłannie, bardzo zachłannie. Odepchnęłam go od siebie i splunęłam mu w twarz, za co dał mi w twarz i tak jeszcze kilka razy. Zamknął drzwi oraz wyciszył pokój zaklęciami. Byłam przerażona i wiedziałam, że jestem bledsza od ściany. Zrzucił ze mnie kołdrę, którą byłam przykryta, a następnie ubrania. Wiedziałam, co zamierza, ale nie chciałam tego przyjąć sobie do świadomości, ale zrobił to. Zgwałcił mnie.


(Koniec retrospekcji)
Siedzieli na podłodze w ciszy. Hermiona cicho płakała, a Draco ja przytulał i rozmyślał jak zabić rudego.
                - Przepraszam cię Hermiono. – Dziewczyna spojrzała na niego zdzwiona, a ten tylko wstał i udał się do WS, w której trwało jeszcze śniadanie. Wiedział, że dziewczyna za nim podąża. Gdy byli pod wejściem, Hermiona zagrodziła mu drogę. Draco objął ją ramieniem i wraz z dziewczyną wkroczył do WS. Uczniowie nie byli zdziwieni, ponieważ wiedzieli, że Granger i Malfoy się tylko przyjaźnią.  Chłopak puścił dziewczynę i ruszył ku rudowłosemu gryfonowi.
                - WIEPRZLEJ!! – Z Dracona emanowała wściekłość. Podszedł do piegowatego, który niewzruszony zajadał tost. Blondyn z całej siły uderzył rudzielca w ty głowy. Cios był tak mocny, że rudzielec spadł z miejsca i leżał na ziemi. Poderwał się jakby nigdy nic i zamierzył uderzyć napastnika w brzuch, lecz przeszkodziła mu kobieca dłoń. Spojrzał w stronę osoby, która go powstrzymała. Z dziewczyny emanowała złość… nie, nie złość, tylko wściekłość.
                - NIKT, ALE TO NIKT NIE PODNOSI RĘKI NA MOICH PRZYJACIÓŁ TY TĘPA RUDA, PARSZYWA ŚWINIO!!! – Poleciał bardzo mocny prawy sierpowy od wściekłej Hermiony, która spojrzała na Dracona dumnym wzrokiem. Ronald przerażony siłą byłej dziewczyny, ale też byłej przyjaciółki, po prostu uciekł. Uciekł jak tchórz. Cała sala zaczęła się z niego śmiać. Draco złapał dziewczynę za rękę i poprowadził do stołu Ślizgonów, którego była stałym bywalcem.


Mijały lekcje, aż nadeszła ostatnia tego dnia lekcja, którą była transmutacja, na którą brąz włosa gryfonka zmierzała, czytając przy okazji książkę, którą tydzień temu Ginny przysłała jej z Francji. Zaczytana dziewczyna nie zauważyła chłopaka, który szedł z naprzeciwka i również był zaczytany, lecz w innej książce. Wpadli na siebie, a Hermiona upadła, upuszczając tym samym książkę i swoją torbę, z której cała zawartość się wysypała. Dziewczyna przeklinała pod nosem swoją niezdarność i zabrała się za zbieranie rzeczy, w czym pomógł jej chłopak, na którego wpadła.
                - Przepraszam cię. – Powiedziała nieśmiało wstając. Otrzepała spodnie i ruszyła pod klasę.
                - Nic się nie stało. – Krzyknął do niej i uśmiechnął się czule, ale Hermiona tego nie zauważyła, bo ciągle była odwrócona tyłem.
Po klasą spotkała swoich przyjaciół, z którymi miała lekcję. Pocałowała każdego w policzek i zaczęła rozmowę ( o dziwo nie o lekcji) o wypadzie do Hogsmead.
                - To, co wybieramy się jutro do Hogsmead? – Zapytała ucieszona. Bardzo chciała się tam wybrać z przyjaciółmi i przy okazji iść do nowo otwartej tak bibliotece.
                - Oj Hermi, Hermi pewnie, że tak, ale na stówkę zaciągniesz nas do biblioteki i przesiedzisz tam z rok. – Dziewczyna zarumieniła się na słowa Dracona, który przeglądał książkę Hermiony ( tą od Ginny).
                - EJ ODDAWAJ!! – Krzyknęła na niego, na co chłopak się zaśmiał i podniósł rękę z książką w górę, a Hermiona zaczęła po nią skakać. W tym momencie gryfonka przeklinała to, że chłopak był wyższy od niej o około dwadzieścia (!) centymetrów. Obok nich stali rozbawieni Blaise i Pansy, którzy ciągle się do siebie przytulali. Po pewnym czasie chłopak oddał dziewczynie książkę.
                - Fajna książka, Granger. Nie wiedziałem, że gustujesz w Francuskie romansidła. No, no zaskoczyłaś mnie panienko. – Zacmokał i rozbawiony spojrzał na również rozbawioną przyjaciółkę.
                - A dziękuję Malfoy, a owszem gustuję paniczu. – Całą czwórką wybuchnęli śmiechem. Po chwili zadzwonił dzwonek zwiastując początek lekcji. Ślizgoni i Gryfoni weszli do klasy, po tym jak nauczycielka otworzyła drzwi do Sali.

                - Kochani! Dziś podzielę was w pary: Gryfon i Ślizgon oraz będziecie w tych parach pisać esej o dwóch wybranych zaklęciach i proszę o oddanie prac do końca lekcji. – Po Sali przeszedł szmer niezadowolenia, ze strony większości uczniów. Nauczycielka podzieliła już większość klasy.
                - Hmm Panna Parkinson z Panem Longbottomem, pan Zabini z panną Patil, panna Granger z panem Malfoyem. Do pracy! – Krzyknęła i zajęła się papierami, a uczniowie zabrali się za pisanie prac.
                - No to o czym piszemy? – Zapytał Draco bawiący się długopisem, ale ciągle patrzący się na dziewczynę.
                - Może Pripendo i Karambolis*?
                - Okej. – Wzięli się do roboty, a tak właściwie to Hermiona pisała, a chłopak tylko się jej przyglądał. Jest taka urocza jak się skupia – takie i podobne myśli były w tym czasie w głowie młodego Malfoya. Coś go do niej ciągłą, ale nie wiedział, co. Ciągle sobie powtarzał, że to tylko przyjaciółką, która go interesuje swoim zachowaniem oraz ciągle zaskakuje i chce ją poznać. Czasem przyłapywał się na myśleniu o niej, jako jego dziewczynie, ale szybko odganiał od siebie te myśli.
Po skończonej pracy Draco wraz z Hermioną odnieśli esej, który położyli na biurku profesorki.




*Pripendo i Karambolis – Zaklęcia, które wzięłam z: http://podrecznik-transmutacja.cba.pl/articles.php?article_id=7

sobota, 24 września 2016

Rozdział 5

Rozdział 5

Dwa tygodnie po incydencje z Ronem, Hermiona siedziała w bibliotece pisząc referat na transmutacje. W pewnym momencie przysiadła się do niej jej przyjaciółka Pansy, czego gryfonka nie zauważyła, ponieważ była zbyt skupiona na pisaniu.
                - Halo Miona! – Pomachała szatynce ręką przed oczami i dopiero wtedy Hermiona zrozumiała, że już nie jest sama. Oderwała się od pisania i spojrzała na przyjaciółkę. Posłała jej ciepły uśmiech, który ta odwzajemniła.
                - Hej Pansy. – Przywitała się. Spakowała rzeczy i wstała. Wyszły z biblioteki wcześniej żegnając się z bibliotekarką. Szły w stronę dębu, pod którym zawsze w czwórkę się spotykali. Gdy usiadły, Pansy postanowiła powiedzieć dziewczynie o swoich przeczuciach.
                - Em Hermiono. – Powiedziała bardzo nie pewnie.
                - Słucham? – Spojrzała na przyjaciółkę ciekawskim wzrokiem.
                - Wydaje mi się, że podobasz się Draconowi. – Hermione zamurowało. Nie wiedziała, co powiedzieć. Myślała, że Draco traktuję ją jak przyjaciółkę, a nie jak kogoś, z kim mógłby się związać. By nie rozmawiać o Malfoyu, zmieniła temat na esej z transmutacji.
                - Napisałaś już esej? – Wypaliła zbyt szybko. Ślizgonki szczerze powiedziawszy nie zdziwiła reakcja przyjaciółki.
                - Jeszcze nie, bo nie za bardzo rozumiem, o co chodzi. – Hermiona zaczęła jej tłumaczyć, co i jak, a Pansy notowała najważniejsze rzeczy, jakie mówiła jej szatynka. Zrozumiała o wiele więcej niż na lekcji. Nowa nauczycielka pani Grace nie umiała tłumaczyć, więc nic dziwnego, że uczniowie niczego nie rozumieli. Przyjaciółki siedziały pod dębem przez jakąś godzinkę zanim wróciły do swoich pokoi.

Pansy leżała sama w dormitorium, które dzieliła z koleżankami z roku, ale aktualnie się gdzieś szlajały. Czytała ostatnią część z serii „Szeptem”, gdy do jej pokoju wparował Blaise z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Usiadł obok dziewczyny, ale na nią nie spojrzał. Patrzył albo na swoje buty albo na sufit albo na pokój, ale nie na nią.
                - O co chodzi? – Podniosła się do pozycji siedzącej i spojrzała w oczy ślizgona, ale one ciągle były zwrócone gdzie indziej. Nie mogła z nich nic odczytać.
                - Pansy to koniec. – Przez moment na jego twarzy był widoczny smutek, który znikł tak szybko jak się pojawił.
                - Nie rozumiem. – Naprawdę to wiedziała, o co mu chodzi i mimo że naprawdę nie byli razem ona go pokochała całym sercem, które aktualnie krwawiło.
                - Nasz plan nie jest już aktualny. – Dziewczyna była bliska płaczu, lecz nie pokazywała tego, bo przecież to był tylko plan, a on nie miał pojęcia, że ona go pokochała. Jego twarz ciągle nic nie wyrażała, a jego głos był bez uczuciowy.
                - Ale czemu? – Zdziwiła się, że mogła to powiedzieć głosem bez określonej barwy i uczuć. Po raz pierwszy Blaise spojrzał jej w oczy i gwałtownie wstał, co zaciekawiło i zaniepokoiło dziewczynę.
                - Nie mogę! Pansy ja już tak nie mogę! Ja cię naprawdę kocham i czuje się źle z tym, że tylko udajemy parę! – W jego oczach ujrzała wielki nie przenikniony smutek. Wstała i go przytuliła.
                - Niby diabeł, a miękki jak owieczka. – Chłopak mimowolnie zaśmiał się i odwzajemnił uścisk.
                - Kocham cię ty płaczliwy diabełku. – Powiedziała łamiącym głosem. Chłopak się zaśmiał i mocniej uścisnął Pansy.
                - Ja cię też kocham ty wredny mopsie. – Mimo że dziewczyna nie lubiła być nazywaną mopsem, zaśmiała się. Odsunęła się od niego. Usiadła na łóżku i ponownie zatonęła w lekturze. Zabini patrzył na nią rozbawionym a zarazem oburzonym wzrokiem.
                - Co teraz? – Zapytała ciągle czytając, on usiadł obok niej i wyrwał jej książkę z ręki. Pocałował ją. Najpierw delikatnie i subtelnie nie chcąc jej spłoszyć, a gdy go odwzajemniła pogłębił pocałunek. Całowali się chwilę, która była dla nich wiecznością.
                - Moja dziewczyna. – Wyszeptał jej wprost w usta.
                - Mój chłopak.- Również wyszeptała mu wprost w usta. Dała mu krótkiego całusa i odebrała mu książkę, którą odłożyła na szafkę nocną. Siedzieli wtuleni do czasu, gdy do pokoju weszła jedna ze współlokatorek Pansy. Chłopak opuścił jej pokój i szczęśliwy ruszył do swojego dormitorium.


Draco siedział w pokoju przeklinając nauczycielkę od transmutacji oraz esej, który miał do napisania. Gdy usłyszał, że ktoś wchodzi do salonu, poderwał się z miejsca i wybiegł z pokoju.
                - Hej Hermiono! Mogłabyś mi pomóc? – Zapytał z nadzieją w głosie. Hermionie przypomniała się jej rozmowa z Pansy i momentalnie spanikowała.
                - Nie mogę, sory Malfoy. - Wbiegła do pokoju szybciej niż błyskawica, zostawiając zdziwionego chłopaka samego. Zastanawiał się, czemu jego przyjaciółka nazwała go po nazwisku. Już od dawna tego nie robiła, bo od dnia, w którym Ron dał w twarz dziewczynie zaprzyjaźnili się i zaczęli mówić sobie po imieniu. Wrócił do pokoju i znów zaczął przeklinać panią Grace i do tego jeszcze Hermionę.


Mijały dni, a Hermiona unikała Dracona jak ognia, który był załamany, ponieważ jego przyjaciółka go ignorowała, a on nie wiedział, co zrobił lub powiedział. Pewnego dnia szedł z Zabinim i Pansy na śniadanie, gdy zauważył Hermionę kłócącą się z Astorią. Bez zastanowienia podeszli do bliskich bójki dziewczyn. Malfoy stanął pomiędzy nimi.
                - Czego chcesz od Hermiony? – W jego głosie słychać było obrzydzenie i złość.
                - Co cię to, ty zdrajco! Jesteś nic nie wart tak samo jak twoja szlamowata kumpela. – Powiedziała z taką pogardą w głosie, że aż sam Draco się wzdrygnął. Złapał Hermionę za ramię i pociągnął do Wielkiej Sali. Dziewczyna się wyrywała, ale na marne. Chłopak zaprowadził ją do stołu gryfonów i posadowił na samym końcu gdzie nie było prawie nikogo. Usiadł obok niej. Nałożył na swój talerz tosty i nalał sobie soku dyniowego. Dziewczyna patrzyła na niego zaciekawiona.
                - Czemu mnie unikałaś? – Zapytał z pełną buzią i spojrzał jej w oczy.
                - Nie unika… - Nie dokończyła. Widząc jego wzrok szybko się poprawiła. – Pansy mi powiedziała, że ponoć ci się podobam. -  Chłopak pijący sok momentalnie go wypluł.
                - Co?! Ja nic do ciebie nie czuje. Nic poza przyjaźnią. – Powiedział z uśmiechem, ale w głębi siebie czuł się jakby kłamał. Dziewczyna odetchnęła z ulgą.
                - Ufff. – Dziewczyna zwróciła swój wzrok na Ronalda i posmutniała, co Malfoy zauważył.
                - Hermiona, o co wy się tak w ogóle pokłóciliście? – Spojrzała na niego początkowo gniewnym wzrokiem, lecz szybko zmienił się na smutny.
                - Bo Ron… - Złapała go za dłoń i wyprowadziła z WS. Weszli do jakiejś pustej klasy. Hermiona usiadła na zakurzonym biurku i westchnęła. Chłopak był coraz bardziej ciekaw, co ten dureń zrobił.
                - Ronald zrobił coś strasznego. – Spuściła głowę, a po jej policzku spłynęła pojedyńcza łza.

C.D.N 

~Zuzix

piątek, 2 września 2016

Miniaturka

Hej ;3 Z góry mówię, że ta miniaturka nie jest ani trochę kanoniczna.
Miniaturka

  (Prawie) Siedemnastoletnia Hermiona Granger siedziała na łóżku i rozmyślała o pewnym blondwłosym arystokracie. Dziewczyna była w nim zakochana już od trzeciej klasie, ale wiedziała, że nie ma u niego szans, ponieważ on uważał ją za nic nie wartą szlamę. Każde wyzwisko z jego strony bolało prze okropnie. Przy ludziach zakładała maskę tej odważnej gryfonki, a tak naprawdę była niczym mała bezbronna, wrażliwa pięciolatka. Nikt nie wiedział o jej skrywanej miłości. Nawet jej przyjaciółki Ginny i … Pansy. Tak, Hermiona zaprzyjaźniła się ze ślizgonką. Miały wiele wspólnych tematów, uwielbiały przebywać w swoim towarzystwie. Pansy, gdy była młodsza chciała tępić szlamy tak jak nauczyli ją rodzice, ale zmieniło się to, gdy poznała pewną gryfonkę z burzą loków.
                - MIONA!! – Krzyknęła z dołu Pansy, która wyrzekła się rodziny i zamieszkała z Hermioną i jej rodzicami. Aktualnie dziewczyna szukała przyjaciółki po całym domu. Ślizgonce odpowiedziała cisza, więc udała się na górę do pokoju szatynki. Bez pukania weszła do pomieszczenia. Brązowooka siedziała wpatrzona w okno na łóżku, nie zdając sobie sprawy z tego, że już nie jest sama. Przypomniał jej się dzień, w którym Draco pierwszy raz nazwał ją szlamą. Po jej policzku słynęła pojedyncza łza bezsilności.
                - Ej kicia, co się dzieje? – Gryfonka słysząc przyjaciółkę mimowolnie się uśmiechnęła. Ona jedyna nazywała ją kicią, a to, dlatego że na początku wakacji Miona uczyła Pansy animagi i gdy chciała się zmienić w tygrysa, ale zmieniła się w piękną brązową kotkę o oczach w kolorze mlecznej czekolady.
                - Nie oszukasz mnie. – Dodała poważnie widząc, że jej przyjaciółka chce zaprzeczyć. Objęła ją ramieniem i ułożyła głowę na jej ramieniu. Szatynce wystarczył taki gest i od razu czuła się lepiej. Siedziały tak w ciszy przez pewien czas. W pewnym momencie Hermiona syknęła z bólu i łapiąc się za głowę upadła na podłogę. Przerażona ślizgonką pisnęła z przerażenia. Uklękła przy przyjaciółce i zaczęła ją gładzić po plecach. Nie miała pojęcia, co zrobić. Nagle gryfonka zerwała się na równe nogi i spojrzała na ciągle kucającą dziewczynę. Pansy dostrzegła w jej oczach pewność siebie i chęć mordu. Przeraziła się nie na żarty. Nigdy nie widziała przyjaciółki w takim stanie.
                - Her…
                - MORDA! – Hermiona krzyknęła głosem przesiąkniętym jadem, tym samym przerywając ślizgonce, która pisnęła i zaczęła się cofać. Natrafiła na ścianę. W tym momencie jej przyjaciółka zaczęła się złośliwie śmiać. To było gorsze od jakichkolwiek tortur. Hermiona wyciągnęła różdżkę. Przerażona dziewczyna zacisnęła powieki i czekała na najgorsze, lecz nic nie nastąpiło. Delikatnie otworzyła oczy. Nikogo oprócz niej nie było. Miała nadzieje, że to tylko głupi koszmar i zaraz się obudzi, ale jej nadzieje były zgubne.

^^^

Dziewczyna o czarnych jak noc oczach wylądowała tym samym upadając przed wielką mroczną posiadłością. Wstała i ruszyła bardzo pewnym siebie krokiem, a na jej twarzy widniał potworny uśmiech. Gdy doszła do wrót, nie raczyła nawet zapukać, weszła jak do siebie. Zaczęła się szyderczo śmiać. Przed nią pojawiła się kobieta. Kobieta podobna do niej, czyli do, tej, którą jest teraz, a nie, tą, którą była pięć minut temu. Podobizna Hermiony ruszyła w jej stronę, a gdy już miała dotknąć jej twarzy, ta syknęła na nią i uderzyła pięścią w nos, z którego zaczęła ciec krew. Kobieta zachwiała się, lecz nie upadła była na to zbyt dumna.
                - Nie dotykaj mnie! – Wysyczała. Kobiety ciskały w siebie morderczymi spojrzeniami, aż w pewnym momencie starsza wersja Hermiony uderzyła ją z całej siły w twarz. Mimo swojej dumy i upartości dziewczynie nie udało się utrzymać równowagi. Upadła. Szesnastolatka wstała i otrzepała się z niewidzialnego kurzu. Wyciągnęła dłoń w stronę czarnowłosej i czekała na jej reakcje. Uścisnęła jej dłoń.
                - Hermiona Granger – Przedstawiła się. Skrzywiła się wymawiając swoje nazwisko, na co druga kobieta zaśmiała się.
                - Anabelle Riddle. – Ta natomiast wypowiedziała swoje imię i nazwisko z wielką dumą.
                - Hermiono, witaj w domu. – Uśmiechnęły się do siebie. Hermiona ruszyła przed siebie wiedząc, że jej życie zmieni się o 180 stopni. Wiedziała, że przez to wszystko, czego się dowiedziała poprzez wtargnięcie jej biologicznej matki do jej umysłu już nie będzie Hermioną Granger, od tej pory jest Hermioną Riddle.
                - NAZYWAM SIĘ HERMIONA RIDDLE!! – Krzyknęła jadowitym i zarazem władczym głosem, stojąc na środku salonu, do którego właśnie weszła. Nie zwracała uwagi na osobę znajdującą się w pomieszczeniu.
                - Córko. – Usłyszała znajomy głos, na który normalnie by się skrzywiła z obrzydzenia, a aktualnie uśmiechała się dumnie słysząc ten głos. Zwróciła głowę w jego stronę i spojrzała w jego również czarne oczy.  Pomimo lat, przez które nienawidziła go, pokochała go. Jego kochała, lecz matki już nie. Wstał z fotela i uśmiechnął się. Po raz pierwszy widziała jak Voldemort się uśmiecha. Rzuciła mu się na szyję.
                - Ojcze! – Krzyknęła uradowana. Mimo szoku „mężczyzna” odwzajemnił uścisk. Hermiona odsunęła się od ojca i uśmiechnęła się perfidnie. Do pokoju wszedł Lucjusz Malfoy idący pod ramie z żoną.
                - Witaj Panie, witam panienko Riddle. – Ukłonili się, Miona uderzyła z całej siły stoliczek stojący obok niej. Tom popatrzył na nią zdziwiony, ale gdy zobaczył jej wredny uśmieszek, wiedział, że będzie z niej dumny. Dziewczyna podeszła do Lucjusza i uderzyła go pięścią w brzuch, na co mężczyzna zwinął się z bólu.
                - MASZ DO MNIE MÓWIĆ Z TAKIM SAMYM SZACUNKIEM JAK DO MOJEGO OJCA, A NAWET WIĘKSZYM, ROZUMIEMY SIĘ!? – Wysyczała tak jadowitym głosem, że aż jej ojciec się przeraził. Był z niej bardzo dumny. Starszy Malfoy pokiwał ledwie zauważalnie głową, a Hermiona jedynie prychnęła. Riddle podszedł do niej i objął ją ramieniem.
                - Jestem z ciebie cholernie dumny. – Powiedział z bardzo dobrze słyszalną dumą w głosie. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i również objęła ojca.
                - Będziesz jeszcze bardziej. – Szepnęła mu na ucho. – Muszę iść. Dopóki nie pojadę do Hogwartu nikt ma nie wiedzieć, kim jestem. Nikt oprócz osób tu się znajdujących, jasne? – Powiedziała władczym tonem. Wszyscy (wraz z jej ojcem) oprócz Lucjusza pokiwali głowami.
                - Panien… - Szesnastolatka posłała mu groźne spojrzenie oraz założyła ręce na piersi, więc mężczyzna szybko się poprawił. – Pani? – Dziewczyna pokiwała głową na znak by mówił.
                - Czy mój syn może się dowiedzieć? – Była zdziwiona jego pytaniem. Myślała, że jeżeli oni wiedzą to Draco też. Na myśl o nim posmutniała i próbowała to ukryć, ale nie uszło to uwadze jej ojcu.
                - NIE! WYNOCHA!!! – Krzyknął na cały głos, na co wszyscy w popłochu uciekli z pomieszczenia. Mężczyzna otoczył córkę ramionami, a ona położyła dłonie na jego klatce piersiowej oraz poczuła ulgę i bezpieczeństwo.
                - Czemu posmutniałaś na wzmiankę młodego Malfoya? – Zapytał widocznie zaciekawiony. Prychnęła i odepchnęła go. Mimowolnie po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. Postanowiła być z nim szczerą.
                - Zakochałam się w nim w trzeciej klasie, ale on ciągle mnie nienawidził i pewnie dalej tak jest.– Spuściła głowę i poczuła łzy spływające po jej policzkach. Usiadł na jednym z foteli oraz westchnął. Poklepał narożnik dając jej znak by usiadła obok niego, co z chęcią zrobiła.
                - Powiem ci coś w tajemnicy. – (Jeszcze) Gryfonka pokiwała głową na znak, że słucha i nikomu nic nie powie.
                - Podsłuchałem kiedyś rozmowę Dracona z Blaise’em i dowiedziałem się, że Draco się w tobie podkochuje, lecz nigdy nikomu oprócz Blaise’sowi tego nie powie, bo jak on to powiedział:
„ Po 1 ojciec mnie zabije, po 2 Voldemort mnie zabije, po 3 zabiją ją, po 4 ona mnie nienawidzi” – Tom doskonale udawał głos Dracona. Dziewczyna siedziała z szeroko otwartymi ustami i wpatrywała się z niedowierzaniem na ojca. Wstała z fotela i zaczęła piszczeć. „Stara” Hermiona ciągle w niej była, ale godziła się z tym. Voldemort pstryknął córkę w nos i ruszył w stronę drzwi. „ Trzymam kciuki za to abyście zostali parą do początku wojny”. To zdanie usłyszała w myślach i zdziwiła się, ale nie faktem o zbliżającej się wojnie tylko tym, że ojciec chce by była z Malfoyem. Przez chwilę chodziła w te i we wte. Po około pięciu minutach postanowiła przeteleportować się do domu swoich „rodziców”. Mimo wszystko chciała powiedzieć swoim przyjaciółką o zaistniałej sytuacji i wiedziała też, że musi przeprosić Pansy za swoje zachowanie w stosunku do niej oraz że musi trzymać tą „gorszą”, a zarazem „lepszą” (w jej mniemaniu) siebie. Miała świadomość, że jej życie się zmieni i to bardzo, ale wiedziała również, że Harry i Ron się od niej odwrócą, a co do tego była w 100% pewna. Nie była pewna, co do jednego. Co jeżeli Pansy i Ginny również się od niej odwrócą, bo jest córką czarnego pana?

^^^

Brązowowłosa siedziała zwinięta w kącie swojego pokoju i łkała. Nie wstydziła się tego, że się boi, że jest słaba, że nie jest taka odważna, ale przynajmniej była sobą, a nie osobą, która udaje kogoś innego.  Nagle na środku pokoju pojawiła się jej przyjaciółka, której najpierw nie poznała, ponieważ jej włosy były proste oraz czarne, a jej oczy niczym noc lub węgiel. Hermiona widząc zapłakaną przyjaciółkę podbiegła do niej i przytuliła ją.
                - Ki... Ciiii…aa? – Bardzo się jąkała. W jej głosie dało się usłyszeć przerażenie i szczęście. Czarnooka zaczęła głaskać przyjaciółkę po włosach. Brunetka zaczęła szlochać i wtuliła się w dziewczynę. Nagle Hermiona odsunęła od siebie Pansy, która była zdziwiona zachowaniem koleżanki. Spojrzała na nią wzrokiem pełnym zaciekawienia oraz zdziwienia.
                - Pans muszę ci coś powiedzieć i zrozumiem, jeżeli mnie znienawidzisz.  – Miona spuściła głowę, a brunetka czule objęła ja ramieniem oraz pokiwała do niej głową na znak, że jej słucha.
                - Zacznę od początku. – Westchnęła i przeczesała włosy dłonią. – Niecałe siedemnaście lat temu, gdy była wojna na świat przyszła córka Toma i Anabelle Riddle, a tak właściwie ja. Członkowie Zakonu wiedzieli, że jestem jedyną osobą, na której zależy czarnemu panu, więc porwali mnie i oddali Granger’om oraz rzucili na mnie zaklęcie zmieniające wygląd i charakter. Mój ojciec był wściekły, a gdy dowiedział się gdzie znajdują się Potterowie, ruszył tam. Z zemsty zabił Harry’emu rodziców oraz próbował zabić jego, ale jak wiesz nie udało mu się. Po kilkunastu latach powrócił i pierwsze, co zrobił to rozkazał śmierciożercą by mnie odnaleźli. Kilka dni temu mnie odnaleźli, a moja matce po wielu próbach wtargnęła do mojego umysłu i przekazała mi to wszystko, co ci powiedziałam oraz złamała zaklęcie zmieniające mój wygląd i charakter. – Odetchnęła i spojrzała na przyjaciółkę, z której twarzy nic nie mogła wyczytać. Nagle Pansy uśmiechnęła się i przytuliła Hermione z całej siły.
                - Kicia ja cię nigdy nie opuszczę, jeżeli tego się bałaś. – Na twarz Miony pojawił się wielki uśmiech ulgi, a ona sama powiedziała bardzo ciche: „ Dziękuję”
                - Nikt nie może się dowiedzieć. – Powiedziała władczym głosem, a na skórze jej przyjaciółki pojawiła się gęsia skórka.  Widząc jej pytającą minę dodała. – Wiedzą tylko rodzice Malfoya, ty i oczywiście moi rodzice, a reszta dowie się na ceremonii przydziału, ponieważ mój ojciec wysłał Dumbledorowi, że mnie odnalazł i że postanowiłam wrócić do swojego nazwiska, więc dostąpię ponownego przydziału. Powiem ci, że mój ojciec mi tego nie powiedział wprost. – Czarnowłosa wypięła dumnie pierś. Pansy zrozumiała, że chodzi jej o to, że wtargnęła do jego myśli i zaczęła się śmiać, co Hermiona jej zawtórowała.
Wieczór minął im na śmianiu się oraz plotkowaniu. Reszta wakacji minęła im podobnie.

^^^

Przez peron biegły dwie piękne prawie siedemnastolatki. Gdy dotarły do pociągu oraz znalazły wolny przedział, odłożyły i pogrążyły się w rozmowie. W pewnym momencie do przedziału wparadował radosny Blaise. Czarnooka obróciła głowę i zaczęła się wpatrywać w krajobraz za oknem
                - Cześć dziewczynki, mogę się dosiąść. –Ucieszona Pansy pokiwała głową, a Zabini usiadł obok swojej dziewczyny. Tak, Pansy i Blaise są parą od około pół roku. Chłopak posadził brunetkę na kolanach i przytulił do siebie.
                - Hermiona Riddle. – Hermiona zwróciła głowę w stronę Zabiniego i spiorunowała go wzrokiem. Zdziwiło ją jak ją nazwał, bo przecież nikt miał się o tym nie dowiedzieć.
                - Nie pasuje ci – Powiedział bardzo entuzjastycznie, na co Miona wstała i dała mu z liścia. Chłopak wpatrywał się w nią zdziwiony, a gdy chciał się odezwać ujrzał w jej oczach coś czego każdy by się przeraził, więc się wycofał.
                - Skąd wiesz?! – Syknęła tak jadowitym głosem że twarz Blaise zmieniła kolor, a on sam przełknął ślinę bojąc się co dalej nastąpi. Bał się odezwać ale jeszcze bardziej się bał tego co mu zrobi jeżeli jej nie powie. Nagle poczuł taką pewność siebie że aż wstał zrzucając tym samym Pansy na ziemie.
                - TWÓJ OJCIEC mi powiedział oraz TWÓJ OJCIEC powiedział mi że jesteś zakochana w… - W tym momencie do przedziału wbiegł pewien przystojny blond arystokrata. Rozejrzał się po przedziale, a jego wzrok zawiesił się na Hermionie, mimo jej zmiany chłopak ją rozpoznał. Podsłuchał fragment rozmowy Zabiniego z Czarnym Panem i teraz wiedział że jest jego córką. Postanowił że spróbuje ją zdobyć, co chciał zrobić już od wielu lat, ale nie mógł bo jego rodzice tępili szlamy. Dopiero rok temu zrozumiał że ją kocha i postanowił że przed nią również pokaże prawdziwego siebie a nie tego wrednego i zimnego potwora tylko miłego wesołego i kochanego Draco. Podszedł do niej pewnym krokiem. Wyciągnął dłoń oraz uśmiechnął się.
                - Wiem że przez lata się ciągle były między nami sprzeczki, ale możemy zacząć od nowa? – Hermiona patrzyła na niego zdziwiona, ale również wyciągnęła dłoń.
                - Hermiona Ri.. GRENGER. – Szybko się poprawiła. Draco się zaśmiał ponieważ on wiedział o jej „tajemnicy”, ale nie mógł jej powiedzieć.
                - Draco Malfoy. – Uścisnęli sobie dłonie. Wszyscy usiedli na siedzeniach i zaczęli energicznie rozmawiać. Czas im minął szybko.
^^^

Hermiona stała przed WS wraz z pierwszoroczniakami. W pewnym momencie przyszła do nich McGonagall i oznajmiła że pierwszoroczni mogą wejść, a ona około pięć minut po nich. Dziewczyna stała i czekała aż nadejdzie jej pora. Podeszła do drzwi oraz przycisnęła do nich ucho i usłyszała głos dyrektora: „W tym roku zostanie przydzielona jeszcze jedna uczennica siódmego rocznika, a mianowicie Hermiona Riddle, którą znacie jako Hermione Granger.” W tej chwili dziewczyna weszła do WS, a wszystkie spojrzenia były skierowane w jej stronę, ale ona dumnie przeszła przez całą sale, aż doszła do nauczycielki transmutacji, która nałożyła na jej głowę tiarę przydziału.
                - SLYTHERIN!! – Krzyknęła bez namysłu, a czarnooka ruszyła do stołu z uśmiechem satysfakcji. Usiadła pomiędzy Draco a Pansy.
^^^

Minęło sporooo czasu od początku roku szkolnego i przez ten czas wydarzyło się wiele.
1.       Draco i Hermiona zaprzyjaźnili się, a kilka miesięcy później zostali parą.
2.       Blaise oświadczył się Pansy.
To   chyba jednak nie tak wiele, ale i tak coś, a teraz jest wojna. Voldemort walczy z Harrym, a Harry wygrywa, co nie podoba się ani Voldemortowi ani jego córce, która walczy tuż obok. Hermiona rzuca zaklęcie uśmiercające w chłopaka, który kiedyś był jej przyjecielem, a konkretniej w Rona Weasleya. Biegnie do swojego ojca by mu pomóc oraz rzuca zaklęcie uśmiercające i wraz z ojcem udaje im się pokonać chłopca-który-przeżył-by-umrzeć-z-ręki-czarnego-pana. Dziewczyna ucieszona wygraną rzuca się ojcu na szyje i szepcze na ucho: „Jestem w ciąży”. „Mężczyzna” odsuwa córkę i patrzy jej w oczy by dostrzec w nich że kłamie lecz widzi w nich tylko i wyłącznie szczerość.
                - BĘDĘ DZIADKIEM!- Krzyczy tak głośno że wszyscy na nich patrzą. Draco podbiega do swojej dziewczyna i obejmuje ją od tyłu.
                - Będę ojcem. – Bardziej stwierdza niż pyta.
                - Będę matką. -  Wszyscy wybuchają śmiechem. Szczęśliwi teleportują się do posiadłości Malfoyów i świętują zwycięstwo.

Koniec!

(Tak wiem dziwny koniec xD)

wtorek, 2 sierpnia 2016

Rozdział 4

Rozdział 4
           
             - Nieeee!!! – Hermiona obudziła się w środku nocy z krzykiem. Jej serce biło w bardzo szybkim tempie. Dziewczyna zwinęła się w kłębek i zaczęła płakać.

***
Draco usłyszał krzyk z pokoju obok. Natychmiast zerwał się z łóżka i pobiegł do jej pokoju. Otworzył z hukiem drzwi. Rozglądał się za napastnikiem, ale jedyne, co zauważył to trzęsącą, zapłakaną dziewczynę. Blondyn podszedł powoli do niej i usiadł na krawędzi łóżka. Hermiona czując, że ktoś siada tuż obok niej spojrzała na chłopaka swoimi zapłakanymi oczami. Patrząc na niego wszystko, co czuła podczas snu wróciło ze zdwojoną siłą. Zaczęła jeszcze bardziej płakać. Blondynowi, gdy patrzył na nią, przypomniał sobie jak widział matkę w podobnym stanie, tylko, że ona płakała przez tego tyrana, którego kiedyś nazywał ojcem. Gdy jego ojciec umarł, wraz z matką sprzedali Malfoy Manor. Draco kupił sobie mały domek w magicznej części Londynu, a Narcyza pogodziła się z siostrą i zamieszkała u niej.
            - Koszmar? – Zapytał ją cichym i bardzo łagodnym głosem, na co ta pokiwała głową. Chłopak wyciągnął dłoń w stronę jej twarzy. Hermiona delikatnie wycofała się do tyłu, ale gdy zobaczyła w oczach blondyna troskę i zmartwienie, postanowiła zobaczyć, co zamierza. Draco niezrażony tym, że brunetka zaczęła się cofać dotknął jej policzka i bardzo delikatnie starł łzy. Hermionie zrobiło się ciepło i poczuła jakby ten sen zaczął się rozmywać. Dziewczyna przysunęła się do chłopaka i wtuliła w niego.
            - Dra…co.. bo..oo… w tym… śnie… tyyyyy – Zaczęła płakać i jeszcze bardziej się do niego przytuliła.
            - Ciii to tylko sen, jestem tu i nie pozwolę cię skrzywdzić. – Powiedział pewnie i zaczął głaskać ją po włosach.
            - Nigdy? – Podniosła głowę i spojrzała w jego stalowe oczy.
            - Nigdy. – Potwierdził. Po chwili wstał, a gdy dziewczyna spojrzała na niego pytająco, ten tylko posłał jej delikatny uśmiech. Wyszedł z jej sypialni i udał się do siebie. Podszedł do szafki nocnej i wyciągnął z niej małą fiolkę. Ruszył ponownie do pokoju brunetki i zastał ją tak samo jak ją zostawił, tylko, że teraz miała podkulone nogi i głowę między kolanami.  Usiadł obok niej i objął ją ramieniem. Delikatnie się wzdrygnęła, ale chłopaka to nie zniechęciło. Podał jej eliksir.
            - Wypij. To eliksir słodkiego snu, a spokojny sen ci się przyda, prawda? – Hermiona pokiwała głową i wypiła całą zawartość flakonika. Ułożyła się i po chwili poczuła ogromne zmęczenie.
            - Zostań ze mną. – Wychrypiała, a moment później spała jak zabita. Draco położył się z drugiej strony łóżka i spojrzał na dziewczynę. Była taka piękna. Dopiero teraz do niego dotarło jak bardzo wyładniała przez te lata. Odgarnął niesforny kosmyk włosów opadający na jej twarz, która wyrażała błogi spokój. Patrzył tak na nią do momentu, gdy poczuł, że jego powieki stają się ciężkie. Po chwili i on spał.


Pansy wyszła z dormitorium i udała się do pokoju wspólnego ślizgonów. Usiadła na kanapie i wlepiła wzrok w buty. Była wkurzona. Chyba to za mało powiedziane. Odkąd wstała Dafne Greengrass gadała jej tylko o tym, jacy chłopcy z ich domu są cudowni, a przede wszystkim JEJ Blaise. Wiedziała, że nie ma, co liczyć na coś więcej niż przyjaźń, ale przecież nadzieja matką głupich i zakochanych.  Siedziała tak i rozmyślała o swojej przeszłości. Jej jedynej udało się uniknąć śmierciorzestwa, bo w dniu naznaczenia uciekła i schowała się. Szukano jej, ale na marne, ponieważ ciągle była pod zaklęciem kameleona.
            - Cześć. – Z zamyślenia wyrwał ją Zabini. Usiadł obok niej i objął ramieniem. Dziewczyna zarumieniła się i mimowolnie uśmiechnęła.
            - Hej – Odpowiedział i spojrzała w jego piękne brązowe oczy. Czuła jakby mogła w nie patrzeć godzinami. Blaise przybliżył swoją twarz do jej. Stykali się czołami.
            - Ładnie wyglądasz. – Dziewczyna zarumieniła się jeszcze bardziej.
            - Ty nie gorzej. – Uśmiechnęła się złośliwie, a Blaise zrobił oburzoną minę.  Ich usta dzieliły milimetry. Gdy mieli je złączyć w pocałunku, do pomieszczenia wpadła Dafne, która gdy zauważyła Pansy i Blaise’a bliskich pocałunku, pisnęła i wybiegła z salonu, a po jej policzkach spłynęła samotna łza. Mimo że lubiła się stroić i chciała zdobyć chłopaka swoich marzeń, różniły się z siostrą, ponieważ ona wiedziała, kiedy jest na przegranej pozycji i nie chciała się narzucać, a jej młodsza i zarazem głupia siostra nie wiedziała. Pannie Parkinson zrobiło się przykro, bo wiedziała, że jej koleżanka tak samo jak ona sama była zakochana w Diable. Zabini widząc, że dziewczynie zrzedła mina, posadził ją sobie na kolanach i przytulił jak najczulej mógł. Dziewczyna wtuliła się w swojego „chłopaka”, lecz po chwili poderwała się z miejsca, a Blaise spojrzał na nią pytającym spojrzeniem. Ślizgonka złapała go za rękę i pociągnęła ku wyjściu. Gdy byli już na korytarzu, ruszyła biegiem na piąte piętro. Chłopak chciał zapytać gdzie dziewczyna go ciągnie, ale dziewczyna była bardzo szybka i po chwili byli już pod wejściem do salonu prefektów.
            - Co ty na to by obudzić naszych prefekcików? – Zapytała z chytrym uśmiechem, na co Blaise potarł ręce i również uśmiechnął się chytrze. Brunetka wypowiedziała hasło i skierowała się w stronę drzwi do sypialni Miony, a brunet ruszył w stronę pokoju Smoka. Gdy oboje byli już przy drzwiach pokiwali do siebie głowami i w tym samym momencie otworzyli drzwi.
            - POBUDKA! – Krzyknęli na raz.


Nastał ranek, a do pomieszczenia zaczęły wpadać promienie słońca, budząc tym samym Hermione ze snu. Przeciągnęła się niczym kotka i poczuła coś na swojej tali. Obróciła głowę i ujrzała Dracona Malfoya. Chciała się na niego wydrzeć, ale chwile później wróciły do niej wspomnienia wczorajszej nocy. Czuła przyjemne ciepło, gdy chłopak ją przytulał. Wtuliła się w niego, nawet nie myśląc, co właśnie robi. Po około pięciu minutach Smok otworzył oczy i pierwsze, co zobaczył to przytulającą się do niego Hermione.
            - Nie za wygodnie ci? – Zapytał lekko rozbawiony blondyn. Gryfonka odskoczyła i spojrzała na niego, który musiał już chwile nie spać. Chłopak zaśmiał się cicho, na co dziewczyna rzuciła w niego poduszką. Niespodziewający się niczego chłopak spadł z łóżka. Miona zaczęła się śmiać i sama też spadła z łóżka. Wstali w tym samym momencie i spojrzeli na siebie. Hermiona zaczęła się śmiać. Sama nie wiedziała, z czego. Draco zdziwiony, ale też rozbawiony spojrzał na śmiejącą się dziewczynę i sam zaczął się śmiać. Po chwili sami nie zauważyli, że siedzą przytuleni do siebie przed łóżkiem dziewczyny śmiejąc się z niczego. Pierwsza uspokoiła się Hermiona, a moment po niej Draco. Gryfonka i ślizgon w tym samym momencie chcieli położyć głowę na ramieniu drugiego, co poskutkowało zderzeniem się. Po rozmasowaniu bolącego miejsca ponownie zaczęli się śmiać. Brązowooka, dlatego że Draco siedział na niej okrakiem i ją łaskotał, a chłopak, dlatego że dziewczyna wyglądała śmiesznie próbując się wyrwać.
            - POBUDKA! – Usłyszeli krzyk od strony drzwi i spojrzeli na przybyłego gościa, którym okazał się nie, kto inny jak Pansy. Prefekci nie zmienili pozycji, w jakiej się znajdowali. Patrzyli chwile na ślizgonkę, ale moment później Draco ponownie zaczął łaskotać Hermione, na co ta wybuchła śmiechem.          
            - Pansy, nie ma Smoka. – Powiedział brunet, który właśnie wszedł do pomieszczenia. Spojrzał na dziewczynę. Na je twarzy malowało się zdziwienie, ale zarazem rozbawienie, a jej buzia była otworzona. Blaise spojrzał do pomieszczenia i widząc łaskotających się prefektów, wybuchnął śmiechem.
            - My przyszliśmy was obudził, a wy się tu bawicie? – Powiedział ciemnoskóry.
            - BEZEMNIE!!? – Dodał po chwili i udał obrażonego. Draco widząc kumpla wstał z Hermiony i podał jej rękę, którą przyjęła i również wstała. Smok podszedł do Zabiniego i poklepał go po ramieniu. Spojrzał na gryfonkę stojącą tuż przed nim. Była ubrana jedynie w skąpą koszule nocną i gdy blondyn zorientował się że nie są sami wypchnął dwójkę śligonów.
            - WYNOCHA! – Zatrzasnął drzwi im przed nosem i usłyszał śmiech swoich przyjaciół.
            - A ty Granger, ubieraj się! – Dodał i gdy miał już wychodzić, podszedł do niej i odgarnął jej włosy za ucho. Dziewczyna zarumieniła się. Wypchnęła blondyna z pokoju.
            - TAK JEST KAPITANIE! – Zasalutowała i zamknęła drzwi. Podeszła do szafy i wyjęła z niej czarne rurki, czarną bokserkę i biały sweter. Ubrała się i  wyszła z sypialni. W salonie ujrzała siedzącego Blaise z Pansy na kolanach i Dracona rozłożonego na kanapie. Hermiona Podeszła do kanapy i usiadła na narożniku tuż obok głowy blondyna.
            - Ej Granger, ci tutaj – wskazał na fotel, który zajmowali ich przyjaciele. – są parą. – Dziewczyna był zdziwiona, ale pogratulowała im i ruszyła do wyjścia, a cała trójka za nią.

Całą drogę śmiali się z żartów i historyjek Zabiniego. Hermiona zastanawiała się jak to możliwe że ślizgoni, których jeszcze wczoraj rano nie chciała znać, teraz nie chciała ich opuszczać, a w szczególności tego blond włosego arystokraty. Jego towarzystwo poprawiało jej nastrój i gdy jej dotykał ją, robiło jej się ciepło.
W wielkiej Sali Draco złapał Hermione za ramię, gdy ta chciała skierować się do swojego stołu.
            - Może usiądziesz z nami? – Zapytał, a dziewczyna spojrzała na Zabiniego i Pansy, którzy się ze sobą droczyli. Na jej twarzy pojawił się uśmiech. Cała czwórka usiadła obok siebie. Wszyscy w WS byli zdziwieni tym, co widzą, a mianowicie gryfonkę przy stole Slytherinu śmiejącą się z min, które robił Zabini do Malfoya. Na Sali były tylko dwie osoby czujące coś innego niż zdziwienie, a mianowicie Ron Weasley, który był wnerwiony i chciał zabić Hermione za to, że zadaje się z byłymi śmierciorzercami i Astoria Greengras, która chciała poflirtować z Draconem, ale bała się, że Hermiona zrobi jej coś po tym, co wydarzyło się dnia poprzedniego.
Śniadanie trwało już od pewnego czasu, gdy przemówiła dyrektorka.
            - Drodzy uczniowie! Zaraz przed wami pojawią się wasze plany lekcji, a jako że jest sobota, dzisiaj i jutro macie wolne. Po śniadaniu proszę, aby panna Astoria Greengrass stawiła się w moim gabinecie. To tyle. Miłego dnia.  – Wszyscy wrócili do jedzenia. Po posiłku trójka ślizgonów wraz z Hermioną udali się na błonia. Dziewczyny usiadły pod dębem, a chłopcy przed nimi. Pansy śmiała się z Blaise’a, który się wygłupiał oraz co jakiś czas ją łaskotał, natomiast Draco wraz z Mioną wpatrywali się w tafle wody. Nagle ktoś uderzył z całej siły brązowooką, przez co z jej nosa zaczęła kapać krew.
            - Ałł – Krzyknęła Hermiona. Cała trójka na nią spojrzała. Nad dziewczyną stał nie, kto inny jak, Ron Weasley z rządzą mordu w oczach. Po policzku gryfonki słynęła łza, która zmieszała się z krwią cieknącą z jej nosa. Smok wraz z Diabłem poderwali się z miejsca. Blondyn przyłożył z całej siły gryfonowi w twarz, a drugi ślizgon zrobił to samo.
            - TY GNIDO! NIE WAŻ SIĘ WIĘCEJ RAZY DOTYKAĆ HERMIONY! – Krzyknął Malfoy i rzucił się na rudego z pięściami. Nie wiedział, czemu, ale chciał zabić Wieprzleja za uderzenie Miony. Blaise ledwo, co oderwał przyjaciela od gryfona, który miał już rozciętą wargę, łuk brwiowy oraz miał ogromne limo pod okiem.  Ron uciekł stamtąd mrucząc coś pod nosem. Draco spojrzał na Hermione. Z jej nosa ciągle leciała krew, którą Pansy próbowała zatamować. Chłopak widząc krew chciał jeszcze bardziej zabić tego rudzielca, ale nie teraz była ważniejsza ona. Wziął ją na ręce i pobiegł do skrzydła szpitalnego. Dziewczyna wyrywała się, ale na marne.
            - Malfoy potrafię chodzić! Z nogami nic mi nie jest! – Krzyczała okładając go pięściami po klatce piersiowej, ale chłopak dalej biegł ani trochę niewzruszony. Gdy byli już w skrzydle położył ją na łóżku i wezwał panią Pomfre.
            - Złociutka z nosem wszystko w porządku, ale smaruj go tą maścią. – Podała jej tubkę z maścią po zbadaniu jej. Gryfonka pokiwała głową.
            - Dobrze, dowiedzenia – Pożegnała się i ruszyła wraz z Draco do wyjścia.  Szli w ciszy, ale nie przeszkadzała im ona, ponieważ oboje byli myślami gdzie indziej. Ślizgon zastanawiał się, dlaczego Wieprzelej, który kiedyś przyjaźnił się z Hermioną, wyrządził jej krzywdę. Ona natomiast myślała o słowach, które Malfoy wypowiedział, gdy ta była cała zapłakana.
Nie pozwolę cię skrzywdzić.

 Te cztery słowa powodowały, że robiło jej się ciepło na sercu. 

niedziela, 24 lipca 2016

Rozdział 3

Rozdział 3


Hermiona była przyciśnięta do ściany, a w szyję wbijała jej się różdżka. W Draconie zaczęła buzować ogromna złość. Wyciągnął swój magiczny patyk i wycelował nim w napastnika.
- Greengras. – Wysyczał przez zaciśnięte zęby. Dziewczyna odwróciła głowę w jego stronę. Zaśmiała się, a blondynowi prawie pękły bębenki od tego jej skrzeczącego głosu. Spojrzał na Hermione. Jej twarz pokazywała strach, ale jej oczy coś zupełnie innego.
- Odsuń się proszę. – Brunetka skierowała te słowa w stronę Malfoya, który pokiwał przecząco głową. Astoria zaśmiała się złowieszczo i mocniej wbiła różdżkę w szyje gryfonki.
- Proszę, proszę Draco. – Chłopak chciał zaprzeczyć, ale słysząc swoje imię z ust Hermiony wymiękł i schował swoją broń. Greengras spojrzała na niego zdziwiona i zaczęła się złowieszczo śmiać.
- Oj, Draconie, wiedziałam, że jesteś głupi, ale to, że słuchasz próśb szlamy jest przesadą. – Gdy chciała wycelować różdżkę w ślizgona, Hermiona uderzyła brunetkę z całej siły kolanem w brzuch, na co ta upadła na posadzkę. Gryfonka poprawiła włosy i ukucła przy zwijającej się z bólu ślizgonce.
- To wezmę. – Wyrwała jej magiczny patyk z dłoni i rzuciła go jak najdalej mogła. Szepnęła jej jeszcze coś na ucho, a następnie ruszyła przed siebie.
- Idziesz? – Zapytała i odwróciła się do oniemiałego rozwojem sytuacji blondyna. Głos gryfonki wyrwał go z transu i dorównał jej kroku.
- Pożałujesz szlamo! – Krzyknęła Greengras, na co Hermiona zaśmiała się.
- Jesteś głucha? – Wysyczała gryfonka nie odwracając się w jej stronę.
- MNIE MOŻESZ KRZYWDZIĆ, ALE WARA OD MOICH PRZYJACIÓŁ, ROZUMIESZ?! – Krzyknęła na cały głos Hermiona i jak poparzona odwróciła się w stronę Astorii. Gryfonka spiorunowała ją wzrokiem i ruszyła do Wielkiej Sali, a Draco za nią. Gdy byli już daleko od ślizgonki, chłopak postanowił się odezwać.
- No, Granger wiedziałem, że jesteś odważna, ale że aż tak to się nie spodziewałem. – Był mile zaskoczony zachowaniem dziewczyny.
- Wojna zmienia ludzi, Malfoy. – Zaśmiała się i poklepała chłopaka po ramieniu.
- Teraz to Malfoy, a jeszcze chwile temu, Draco?! –Blondyn pokiwał głową z dezaprobatą, a dziewczyna jeszcze bardziej zaczęła się śmiać. Szli w ciszy, która im nie przeszkadzała, ponieważ oboje tkwili w swoich myślach. Draco cieszył się, że Hermiona nazwała go przyjacielem, a ona natomiast zastanawiała się, kiedy pójść, do Mcgonagall i powiadomić ją o zaistniałej sytuacji oraz chciała jak najszybciej powiedzieć o tym Pansy. Mimo że dziewczyna dopiero jej wybaczyła, to obdarzyła ją swoim zaufaniem tak, jak ślizgonka ją. Weszli do WS ramie w ramie, czym zszokowali uczniów oraz nauczycieli. Dziewczyna już zamierzał usiąść przy swoim stole, gdy chłopak złapał ją za ramie. Spojrzała na niego wyczekującym wzrokiem.
- Granger, co ty na to bym zaprosił Blaise’a, a ty Pansy i się jakoś bardziej poznamy, a ty to musisz przede wszystkim poznać diabełka. – Hermiona pokiwała głową na znak zgody i usiadła przy swoim stole. Draco udał się do swojego stołu. Prawie wszyscy chłopcy ze starszego roku patrzyli na blondyna z zazdrością w oczach, a dziewczyny na Hermione.


- Mówię ci wgramy ten mecz!! – Krzyczał Zabini do znudzonej Pansy. Gdy nie było Draco, chłopak opowiadał dziewczynie o Quidditchu, ale czasami opowiadał jej jakieś ciekawe i śmieszne historie. Ciemnoskóry chłopak nie zwracał uwagi na to, że ciemnooka go nie słucha i co chwile spogląda w stronę drzwi. Moment później do Wielkiej Sali weszli Hermiona Granger i Draco Malfoy, idący ramie w ramie, czym zszokowali większość uczniów w Hogwarcie. Blondyn zatrzymał dziewczynę i jej coś powiedział, a ta tylko pokiwała głową. Oboje skierowali się do swoich stołów.
- Zabini, Parkinson wpadniecie do mnie i do Granger po kolacji? – Zapytał przysiadając się naprzeciwko swoich przyjaciół.
- No pewnie wpadniemy, co nie? – Powiedziała dziewczyna i spojrzała na bruneta siedzącego tuż obok niej, który pokiwał głową i zapchał sobie buzie kurczakiem.
- A s jakiej ohazji? – Wybełkotał Blaise, na co Pansy wraz z Draconem zaczęli się śmiać. Zabini tylko głupio się uśmiechnął. Brunetka wstała od stołu.
- Idę, do zobaczenia. – Dała im po buziaku w policzek i udała się do wyjścia. Chłopcy spojrzeli w stronę drzwi. Pansy próbowała dorównać kroku Hermionie, która również postanowiła już wracać. Zabini uśmiechnął się i ku jego zdziwieniu Draco również.
- Ej, Blaise czy tylko mi się wydaję czy Pansy wpadła ci w oko. – Powiedział blondyn i spojrzał wyczekująco na przyjaciela.
- Aż tak to widać? – Zapytał Zabini z nadzieją w oczach. Draco wzruszył tylko ramionami. Blaise zamyślił się na chwile, ale moment później wstał od stołu.
- Idziemy? – Blond włosy ślizgon pokiwał głową i również wstał.


Hermiona wraz z Pansy szły w stronę gabinetu dyrektorki, opowiadając sobie o swoich wakacjach.
- Pans, poczekasz tu chwilkę? Muszę iść do Mcgonagall. - Powiedziała gryfonka.
- Potem ci powiem. – Oznajmiła dziewczyna widząc pytające spojrzenie koleżanki. Hermiona wypowiedziała hasło i weszła do środka.
- O witaj Hermiono, w jakiej sprawie do mnie przychodzisz? – Zapytała nauczycielka.
- Chciałam pani powiedzieć o pewnej sytuacji. – Oznajmiła Hermiona, a dyrektorka wskazała jej fotel, aby usiadła, co gryfonka z chęcią zrobiła.
- W dniu dzisiejszym, idąc na kolację zostałam zaatakowana przez Astorię Greengras z Slytherinu, a gdy Draco Malfoy próbował mi pomóc zagroziła mu różdżką, lecz udało nam się wyjść z tej sytuacji. – Opowiedziała z grobową powagą i czekała na reakcję dyrektorki.
- Dobrze Hermiono zrobię coś z tą sprawą, dziękuje, że z tym do mnie przyszłaś, to wszystko?
- Tak, dowiedzenia. – Powiedziała i wyszła z gabinetu opiekunki domu. Na zewnątrz czekała na nią Pansy, która widząc koleżankę uśmiechnęła się. Hermiona ziewnęła zmęczona.
- Ej Miona nie śpij mi tu. – Powiedziała ślizgonka i szturchnęła ją w ramie, na co gryfonka się przeciągnęła jak urocza kotka. Pansy zachichotała pod nosem.
- Ruszaj te swoje cztery litery, bo chłopcy pewnie już na nas czekają. – Złapała ją za rękę i pociągła ją w stronę jej dormitorium. Hermiona była zdziwiona że ślizgonka znała drogę do jej dormitorium. Gdy dotarły na miejsce, Pansy wskazała dłonią na portret, chcąc tym samym oznajmić koleżance by wypowiedziała hasło, co Hermiona wykonała. Weszły do środka. Ujrzały dwóch przystojnych ślizgonów siedzących na kanapie i popijających Ognistą Whiskey.
- No nie wierze! Zaczęliście bez nas. – Powiedziała na pozór oburzona Pansy, która wyrwała butelkę z dłoni Zabiniego i usiadła tuż obok niego. Pociągnęła spory łyk prosto z butelki. Hermiona podeszła wolnym krokiem do kanapy i usiadła na jej oparciu tuż obok Malfoya. Szturchnęła go w ramię i wskazała palcem na butelkę.
- Nie no Granger mowę ci odebrało czy co? – Zapytał i zaczął się śmiać, gdy dziewczyna ziewnęła i prawie spadła z kanapy. Blaise i Pansy mu zawtórowali, ale po chwili Blaise zaczął opowiadać ciemnookiej, jakiego to sobie fajnego psa kupił. Hermiona walnęła Dracona w głowę i wyrwała mu z dłoni butelkę. Po chwili nie było już połowy. Malfoy patrzył zdziwiony na dziewczynę i gdy chciał już coś powiedzieć, Hermiona wcisnęła mu do ręki butelkę, a następnie wstała i rozpaliła w komiku.
- Hermiono miałaś mi powiedzieć, po co byłaś u Mcgonagall. – Powiedziała Pansy przerywając rozmowę z Blaisem. Malfoy westchnął i odchylił głowę do tyłu. Hermiona pokiwała twierdząco głową.
- Szłam na śniadanie i nagle… - zaczęła opowiadać. Podczas mówienia wymachiwała rękami we wszystkie strony i w niektórych momentach zawieszała głos, czym dodawała napięcia całej historii. Gdy wspomniała o tym, co wykrzyczała Astorii prosto w twarz, Draco mimowolnie się uśmiechnął.

Po kilku godzinach rozmów na różne tematy oraz śmianiu się Hermiona usnęła na jednym z foteli.
- Smoku my już będziemy wracać. – Powiedział w miarę cicho Blaise, ale tak, aby Draco go usłyszał, na co blondyn pokiwał głową. Po chwili już ich nie było. Blondyn podszedł do fotela, na której dziewczyna usnęła oraz stanął przed nim. Odgarnął niesforne loki opadające na jej twarz. Wziął ją na ręce i skierował się do jej sypialni. Z trudem, ale udało mu się otworzyć drzwi oraz zaświecić światło nie upuszczając na ziemie brunetki. Była bardzo lekka, ale to nic dziwnego, ponieważ była drobną osobą. Położył ją do łóżka i okrył kocem, a następnie zgasił światło i udał się do swojego pokoju. Położył się do łóżka i momentalnie usnął.


Dwójka ślizgonów szła w stronę Pokoju Wspólnego nie przejmując się tym, że Filch może ich w każdej chwili złapać. Blaise zastanawiał się jak zagadać do dziewczyny, która podobała mu się już od szóstej klasy. Wcześniej nie chciał tego przed sobą przyznać, ale teraz wiedział, że ta dziewczyna pociąga go i to nie tylko fizycznie, ale figurę miała niczego sobie.
W pewnym momencie do głowy chłopaka wpadł pomysł, którym postanowił podzielić się ze swoją towarzyszką.
- Tobie też się wydaje, że Smoka ciągnie do naszej małej Mionki? – Dziewczyna zamyśliła się na chwile.
- No może, ale jeżeli już to on się nie przyzna sam przed sobą, a co dopiero przed nami - Oznajmiła mu bardzo poważnie. Blaise wiedział, że to, co mówi dziewczyna jest prawdą, ale chciał temu jakoś zaradzić.
- A może im jakoś pomożemy? – Poruszył zabawnie brwiami, na co dziewczyna się lekko zaśmiała, a po chwili na jej twarzy malowała się wielka chęć poznania pomysłu swojego przyjaciela.
- Mów. – Spojrzała na niego wyczekującym wzrokiem, a gdy jej spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem Diabła, na jej twarzy zakwitły delikatne rumieńce. Szybko odwróciła wzrok.
- Chodzi o to, że moglibyśmy udawać parę, a po jakimś czasie oboje zrozumieją, że też chcą mieć kogoś przy sobie iiii… - Przeciągał czekając, aż Pansy domyśli się, o co chodzi i dokończy za niego. Nastało to po kilku sekundach.
- I tym kimś będą oni nawzajem, tak? – Dziewczyna chciała się upewnić czy dobrze myśli, a chłopak pokiwał twierdząco głową.
- Co ty na to? – Zapytał z ledwo słyszalną nutą niepewności w głosie. Miał ogromną nadzieje, że się zgodzi.
- Zgoda. Będę udawać twoją dziewczynę. – Oznajmiła. Uśmiechnęła się i wyciągnęła dłoń w jego stronę, którą on uścisnął.
-  Szkoda, że tylko udawać. – Pomyśleli o tym samym. Ciemnoskóry westchnął bezgłośnie. Dalej szli w ciszy. Oboje mieli nadzieje, że przez ten pomysł Zabiniego nie tylko Hermiona zakocha się  w Draconie, a on w niej.


Gryfonka szła ciemnym, Hogwardzkim korytarzem, gdy nagle zza rogu usłyszała znajome głosy. Chciała wiedzieć, o czym rozmawiają wiec schowała się. 
- Ha ha ta Granger to jednak taka mądra nie jest. – Powiedział blondyn i zaśmiał się cynicznie. Brunet mu zawtórował.
- Ta szlama serio myśli że chcemy się z nią przyjaźnić? Żałosne. – Draco poklepał przyjaciela po ramieniu, dając tym samym znak że popiera jego zdanie.
- To przez rudego zrobiła się jeszcze głupsza niż była. – Oboje wybuchli śmiechem. Hermione ukuło coś w sercu. Była bliska płaczu. Wyszła… nie ona wybiegła z ukrycia i podbiegła do chłopaków. Już miała im wykrzyczeć, co o nich myśli, gdy ktoś, kto stał za nią pisnął.
- Zabuś! – Poznała, że to głos, Astorii, która moment później przytulała się do Blaise’a. Koło Draco pojawiła się Pansy. Oboje pocałowali swoje towarzyszki. Gryfonce zebrało się na wymioty, ale poczuła też bardzo nieprzyjemne uczucie w okolicy serca. 
- Jak się sprawy mają? – Blondyn zapytał swoją towarzyszkę, gdy w końcu się od siebie oderwali. Astoria tak jak i Pansy przejechały sobie dłońmi po szyi i udały martwe. Blondyn wraz z brunetem zaśmiali się złowieszczo, co dziewczyny im zawtórowały. 

C.D.N.