Hej ;3 Z góry mówię, że ta miniaturka nie jest ani trochę
kanoniczna.
Miniaturka
(Prawie) Siedemnastoletnia Hermiona Granger siedziała na
łóżku i rozmyślała o pewnym blondwłosym arystokracie. Dziewczyna była w nim
zakochana już od trzeciej klasie, ale wiedziała, że nie ma u niego szans,
ponieważ on uważał ją za nic nie wartą szlamę. Każde wyzwisko z jego strony
bolało prze okropnie. Przy ludziach zakładała maskę tej odważnej gryfonki, a
tak naprawdę była niczym mała bezbronna, wrażliwa pięciolatka. Nikt nie
wiedział o jej skrywanej miłości. Nawet jej przyjaciółki Ginny i … Pansy. Tak,
Hermiona zaprzyjaźniła się ze ślizgonką. Miały wiele wspólnych tematów,
uwielbiały przebywać w swoim towarzystwie. Pansy, gdy była młodsza chciała
tępić szlamy tak jak nauczyli ją rodzice, ale zmieniło się to, gdy poznała
pewną gryfonkę z burzą loków.
-
MIONA!! – Krzyknęła z dołu Pansy, która wyrzekła się rodziny i zamieszkała z
Hermioną i jej rodzicami. Aktualnie dziewczyna szukała przyjaciółki po całym
domu. Ślizgonce odpowiedziała cisza, więc udała się na górę do pokoju szatynki.
Bez pukania weszła do pomieszczenia. Brązowooka siedziała wpatrzona w okno na
łóżku, nie zdając sobie sprawy z tego, że już nie jest sama. Przypomniał jej
się dzień, w którym Draco pierwszy raz nazwał ją szlamą. Po jej policzku
słynęła pojedyncza łza bezsilności.
- Ej kicia,
co się dzieje? – Gryfonka słysząc przyjaciółkę mimowolnie się uśmiechnęła. Ona
jedyna nazywała ją kicią, a to, dlatego że na początku wakacji Miona uczyła
Pansy animagi i gdy chciała się zmienić w tygrysa, ale zmieniła się w piękną
brązową kotkę o oczach w kolorze mlecznej czekolady.
- Nie
oszukasz mnie. – Dodała poważnie widząc, że jej przyjaciółka chce zaprzeczyć.
Objęła ją ramieniem i ułożyła głowę na jej ramieniu. Szatynce wystarczył taki
gest i od razu czuła się lepiej. Siedziały tak w ciszy przez pewien czas. W
pewnym momencie Hermiona syknęła z bólu i łapiąc się za głowę upadła na
podłogę. Przerażona ślizgonką pisnęła z przerażenia. Uklękła przy przyjaciółce
i zaczęła ją gładzić po plecach. Nie miała pojęcia, co zrobić. Nagle gryfonka
zerwała się na równe nogi i spojrzała na ciągle kucającą dziewczynę. Pansy
dostrzegła w jej oczach pewność siebie i chęć mordu. Przeraziła się nie na
żarty. Nigdy nie widziała przyjaciółki w takim stanie.
- Her…
-
MORDA! – Hermiona krzyknęła głosem przesiąkniętym jadem, tym samym przerywając
ślizgonce, która pisnęła i zaczęła się cofać. Natrafiła na ścianę. W tym
momencie jej przyjaciółka zaczęła się złośliwie śmiać. To było gorsze od jakichkolwiek
tortur. Hermiona wyciągnęła różdżkę. Przerażona dziewczyna zacisnęła powieki i
czekała na najgorsze, lecz nic nie nastąpiło. Delikatnie otworzyła oczy. Nikogo
oprócz niej nie było. Miała nadzieje, że to tylko głupi koszmar i zaraz się
obudzi, ale jej nadzieje były zgubne.
^^^
Dziewczyna o czarnych jak noc oczach wylądowała tym samym
upadając przed wielką mroczną posiadłością. Wstała i ruszyła bardzo pewnym
siebie krokiem, a na jej twarzy widniał potworny uśmiech. Gdy doszła do wrót,
nie raczyła nawet zapukać, weszła jak do siebie. Zaczęła się szyderczo śmiać.
Przed nią pojawiła się kobieta. Kobieta podobna do niej, czyli do, tej, którą
jest teraz, a nie, tą, którą była pięć minut temu. Podobizna Hermiony ruszyła w
jej stronę, a gdy już miała dotknąć jej twarzy, ta syknęła na nią i uderzyła
pięścią w nos, z którego zaczęła ciec krew. Kobieta zachwiała się, lecz nie
upadła była na to zbyt dumna.
- Nie
dotykaj mnie! – Wysyczała. Kobiety ciskały w siebie morderczymi spojrzeniami,
aż w pewnym momencie starsza wersja Hermiony uderzyła ją z całej siły w twarz.
Mimo swojej dumy i upartości dziewczynie nie udało się utrzymać równowagi.
Upadła. Szesnastolatka wstała i otrzepała się z niewidzialnego kurzu.
Wyciągnęła dłoń w stronę czarnowłosej i czekała na jej reakcje. Uścisnęła jej
dłoń.
-
Hermiona Granger – Przedstawiła się. Skrzywiła się wymawiając swoje nazwisko,
na co druga kobieta zaśmiała się.
-
Anabelle Riddle. – Ta natomiast wypowiedziała swoje imię i nazwisko z wielką
dumą.
-
Hermiono, witaj w domu. – Uśmiechnęły się do siebie. Hermiona ruszyła przed
siebie wiedząc, że jej życie zmieni się o 180 stopni. Wiedziała, że przez to wszystko,
czego się dowiedziała poprzez wtargnięcie jej biologicznej matki do jej umysłu
już nie będzie Hermioną Granger, od tej pory jest Hermioną Riddle.
-
NAZYWAM SIĘ HERMIONA RIDDLE!! – Krzyknęła jadowitym i zarazem władczym głosem,
stojąc na środku salonu, do którego właśnie weszła. Nie zwracała uwagi na osobę
znajdującą się w pomieszczeniu.
-
Córko. – Usłyszała znajomy głos, na który normalnie by się skrzywiła z
obrzydzenia, a aktualnie uśmiechała się dumnie słysząc ten głos. Zwróciła głowę
w jego stronę i spojrzała w jego również czarne oczy. Pomimo lat, przez które nienawidziła go,
pokochała go. Jego kochała, lecz matki już nie. Wstał z fotela i uśmiechnął
się. Po raz pierwszy widziała jak Voldemort się uśmiecha. Rzuciła mu się na
szyję.
-
Ojcze! – Krzyknęła uradowana. Mimo szoku „mężczyzna” odwzajemnił uścisk.
Hermiona odsunęła się od ojca i uśmiechnęła się perfidnie. Do pokoju wszedł
Lucjusz Malfoy idący pod ramie z żoną.
- Witaj
Panie, witam panienko Riddle. – Ukłonili się, Miona uderzyła z całej siły
stoliczek stojący obok niej. Tom popatrzył na nią zdziwiony, ale gdy zobaczył
jej wredny uśmieszek, wiedział, że będzie z niej dumny. Dziewczyna podeszła do
Lucjusza i uderzyła go pięścią w brzuch, na co mężczyzna zwinął się z bólu.
- MASZ
DO MNIE MÓWIĆ Z TAKIM SAMYM SZACUNKIEM JAK DO MOJEGO OJCA, A NAWET WIĘKSZYM,
ROZUMIEMY SIĘ!? – Wysyczała tak jadowitym głosem, że aż jej ojciec się
przeraził. Był z niej bardzo dumny. Starszy Malfoy pokiwał ledwie zauważalnie
głową, a Hermiona jedynie prychnęła. Riddle podszedł do niej i objął ją
ramieniem.
-
Jestem z ciebie cholernie dumny. – Powiedział z bardzo dobrze słyszalną dumą w
głosie. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i również objęła ojca.
-
Będziesz jeszcze bardziej. – Szepnęła mu na ucho. – Muszę iść. Dopóki nie
pojadę do Hogwartu nikt ma nie wiedzieć, kim jestem. Nikt oprócz osób tu się
znajdujących, jasne? – Powiedziała władczym tonem. Wszyscy (wraz z jej ojcem)
oprócz Lucjusza pokiwali głowami.
-
Panien… - Szesnastolatka posłała mu groźne spojrzenie oraz założyła ręce na
piersi, więc mężczyzna szybko się poprawił. – Pani? – Dziewczyna pokiwała głową
na znak by mówił.
- Czy
mój syn może się dowiedzieć? – Była zdziwiona jego pytaniem. Myślała, że jeżeli
oni wiedzą to Draco też. Na myśl o nim posmutniała i próbowała to ukryć, ale
nie uszło to uwadze jej ojcu.
- NIE!
WYNOCHA!!! – Krzyknął na cały głos, na co wszyscy w popłochu uciekli z
pomieszczenia. Mężczyzna otoczył córkę ramionami, a ona położyła dłonie na jego
klatce piersiowej oraz poczuła ulgę i bezpieczeństwo.
- Czemu
posmutniałaś na wzmiankę młodego Malfoya? – Zapytał widocznie zaciekawiony.
Prychnęła i odepchnęła go. Mimowolnie po jej policzku spłynęła pojedyncza łza.
Postanowiła być z nim szczerą.
-
Zakochałam się w nim w trzeciej klasie, ale on ciągle mnie nienawidził i pewnie
dalej tak jest.– Spuściła głowę i poczuła łzy spływające po jej policzkach.
Usiadł na jednym z foteli oraz westchnął. Poklepał narożnik dając jej znak by
usiadła obok niego, co z chęcią zrobiła.
-
Powiem ci coś w tajemnicy. – (Jeszcze) Gryfonka pokiwała głową na znak, że
słucha i nikomu nic nie powie.
-
Podsłuchałem kiedyś rozmowę Dracona z Blaise’em i dowiedziałem się, że Draco
się w tobie podkochuje, lecz nigdy nikomu oprócz Blaise’sowi tego nie powie, bo
jak on to powiedział:
„ Po 1 ojciec mnie zabije, po 2 Voldemort mnie zabije, po 3
zabiją ją, po 4 ona mnie nienawidzi” – Tom doskonale udawał głos Dracona. Dziewczyna
siedziała z szeroko otwartymi ustami i wpatrywała się z niedowierzaniem na
ojca. Wstała z fotela i zaczęła piszczeć. „Stara” Hermiona ciągle w niej była,
ale godziła się z tym. Voldemort pstryknął córkę w nos i ruszył w stronę drzwi.
„ Trzymam kciuki za to abyście zostali parą do początku wojny”. To zdanie
usłyszała w myślach i zdziwiła się, ale nie faktem o zbliżającej się wojnie
tylko tym, że ojciec chce by była z Malfoyem. Przez chwilę chodziła w te i we
wte. Po około pięciu minutach postanowiła przeteleportować się do domu swoich
„rodziców”. Mimo wszystko chciała powiedzieć swoim przyjaciółką o zaistniałej
sytuacji i wiedziała też, że musi przeprosić Pansy za swoje zachowanie w
stosunku do niej oraz że musi trzymać tą „gorszą”, a zarazem „lepszą” (w jej
mniemaniu) siebie. Miała świadomość, że jej życie się zmieni i to bardzo, ale
wiedziała również, że Harry i Ron się od niej odwrócą, a co do tego była w 100%
pewna. Nie była pewna, co do jednego. Co jeżeli Pansy i Ginny również się od
niej odwrócą, bo jest córką czarnego pana?
^^^
Brązowowłosa siedziała zwinięta w kącie swojego pokoju i
łkała. Nie wstydziła się tego, że się boi, że jest słaba, że nie jest taka
odważna, ale przynajmniej była sobą, a nie osobą, która udaje kogoś innego. Nagle na środku pokoju pojawiła się jej
przyjaciółka, której najpierw nie poznała, ponieważ jej włosy były proste oraz
czarne, a jej oczy niczym noc lub węgiel. Hermiona widząc zapłakaną
przyjaciółkę podbiegła do niej i przytuliła ją.
- Ki...
Ciiii…aa? – Bardzo się jąkała. W jej głosie dało się usłyszeć przerażenie i
szczęście. Czarnooka zaczęła głaskać przyjaciółkę po włosach. Brunetka zaczęła
szlochać i wtuliła się w dziewczynę. Nagle Hermiona odsunęła od siebie Pansy,
która była zdziwiona zachowaniem koleżanki. Spojrzała na nią wzrokiem pełnym
zaciekawienia oraz zdziwienia.
- Pans
muszę ci coś powiedzieć i zrozumiem, jeżeli mnie znienawidzisz. – Miona spuściła głowę, a brunetka czule
objęła ja ramieniem oraz pokiwała do niej głową na znak, że jej słucha.
-
Zacznę od początku. – Westchnęła i przeczesała włosy dłonią. – Niecałe
siedemnaście lat temu, gdy była wojna na świat przyszła córka Toma i Anabelle
Riddle, a tak właściwie ja. Członkowie Zakonu wiedzieli, że jestem jedyną
osobą, na której zależy czarnemu panu, więc porwali mnie i oddali Granger’om
oraz rzucili na mnie zaklęcie zmieniające wygląd i charakter. Mój ojciec był
wściekły, a gdy dowiedział się gdzie znajdują się Potterowie, ruszył tam. Z zemsty
zabił Harry’emu rodziców oraz próbował zabić jego, ale jak wiesz nie udało mu
się. Po kilkunastu latach powrócił i pierwsze, co zrobił to rozkazał
śmierciożercą by mnie odnaleźli. Kilka dni temu mnie odnaleźli, a moja matce po
wielu próbach wtargnęła do mojego umysłu i przekazała mi to wszystko, co ci
powiedziałam oraz złamała zaklęcie zmieniające mój wygląd i charakter. –
Odetchnęła i spojrzała na przyjaciółkę, z której twarzy nic nie mogła wyczytać.
Nagle Pansy uśmiechnęła się i przytuliła Hermione z całej siły.
- Kicia
ja cię nigdy nie opuszczę, jeżeli tego się bałaś. – Na twarz Miony pojawił się
wielki uśmiech ulgi, a ona sama powiedziała bardzo ciche: „ Dziękuję”
- Nikt
nie może się dowiedzieć. – Powiedziała władczym głosem, a na skórze jej przyjaciółki
pojawiła się gęsia skórka. Widząc jej
pytającą minę dodała. – Wiedzą tylko rodzice Malfoya, ty i oczywiście moi
rodzice, a reszta dowie się na ceremonii przydziału, ponieważ mój ojciec wysłał
Dumbledorowi, że mnie odnalazł i że postanowiłam wrócić do swojego nazwiska,
więc dostąpię ponownego przydziału. Powiem ci, że mój ojciec mi tego nie
powiedział wprost. – Czarnowłosa wypięła dumnie pierś. Pansy zrozumiała, że
chodzi jej o to, że wtargnęła do jego myśli i zaczęła się śmiać, co Hermiona
jej zawtórowała.
Wieczór minął im na śmianiu się oraz plotkowaniu. Reszta
wakacji minęła im podobnie.
^^^
Przez peron biegły dwie piękne prawie siedemnastolatki. Gdy
dotarły do pociągu oraz znalazły wolny przedział, odłożyły i pogrążyły się w
rozmowie. W pewnym momencie do przedziału wparadował radosny Blaise. Czarnooka
obróciła głowę i zaczęła się wpatrywać w krajobraz za oknem
- Cześć
dziewczynki, mogę się dosiąść. –Ucieszona Pansy pokiwała głową, a Zabini usiadł
obok swojej dziewczyny. Tak, Pansy i Blaise są parą od około pół roku. Chłopak
posadził brunetkę na kolanach i przytulił do siebie.
-
Hermiona Riddle. – Hermiona zwróciła głowę w stronę Zabiniego i spiorunowała go
wzrokiem. Zdziwiło ją jak ją nazwał, bo przecież nikt miał się o tym nie
dowiedzieć.
- Nie
pasuje ci – Powiedział bardzo entuzjastycznie, na co Miona wstała i dała mu z
liścia. Chłopak wpatrywał się w nią zdziwiony, a gdy chciał się odezwać ujrzał
w jej oczach coś czego każdy by się przeraził, więc się wycofał.
- Skąd
wiesz?! – Syknęła tak jadowitym głosem że twarz Blaise zmieniła kolor, a on sam
przełknął ślinę bojąc się co dalej nastąpi. Bał się odezwać ale jeszcze
bardziej się bał tego co mu zrobi jeżeli jej nie powie. Nagle poczuł taką
pewność siebie że aż wstał zrzucając tym samym Pansy na ziemie.
- TWÓJ
OJCIEC mi powiedział oraz TWÓJ OJCIEC powiedział mi że jesteś zakochana w… - W
tym momencie do przedziału wbiegł pewien przystojny blond arystokrata.
Rozejrzał się po przedziale, a jego wzrok zawiesił się na Hermionie, mimo jej
zmiany chłopak ją rozpoznał. Podsłuchał fragment rozmowy Zabiniego z Czarnym
Panem i teraz wiedział że jest jego córką. Postanowił że spróbuje ją zdobyć, co
chciał zrobić już od wielu lat, ale nie mógł bo jego rodzice tępili szlamy.
Dopiero rok temu zrozumiał że ją kocha i postanowił że przed nią również pokaże
prawdziwego siebie a nie tego wrednego i zimnego potwora tylko miłego wesołego
i kochanego Draco. Podszedł do niej pewnym krokiem. Wyciągnął dłoń oraz
uśmiechnął się.
- Wiem
że przez lata się ciągle były między nami sprzeczki, ale możemy zacząć od nowa?
– Hermiona patrzyła na niego zdziwiona, ale również wyciągnęła dłoń.
-
Hermiona Ri.. GRENGER. – Szybko się poprawiła. Draco się zaśmiał ponieważ on
wiedział o jej „tajemnicy”, ale nie mógł jej powiedzieć.
- Draco
Malfoy. – Uścisnęli sobie dłonie. Wszyscy usiedli na siedzeniach i zaczęli
energicznie rozmawiać. Czas im minął szybko.
^^^
Hermiona stała przed WS wraz z pierwszoroczniakami. W pewnym
momencie przyszła do nich McGonagall i oznajmiła że pierwszoroczni mogą wejść,
a ona około pięć minut po nich. Dziewczyna stała i czekała aż nadejdzie jej
pora. Podeszła do drzwi oraz przycisnęła do nich ucho i usłyszała głos
dyrektora: „W tym roku zostanie
przydzielona jeszcze jedna uczennica siódmego rocznika, a mianowicie Hermiona
Riddle, którą znacie jako Hermione Granger.” W tej chwili dziewczyna weszła
do WS, a wszystkie spojrzenia były skierowane w jej stronę, ale ona dumnie
przeszła przez całą sale, aż doszła do nauczycielki transmutacji, która
nałożyła na jej głowę tiarę przydziału.
-
SLYTHERIN!! – Krzyknęła bez namysłu, a czarnooka ruszyła do stołu z uśmiechem
satysfakcji. Usiadła pomiędzy Draco a Pansy.
^^^
Minęło sporooo czasu od początku roku szkolnego i przez ten
czas wydarzyło się wiele.
1.
Draco i Hermiona zaprzyjaźnili się, a kilka
miesięcy później zostali parą.
2.
Blaise oświadczył się Pansy.
To chyba jednak nie tak wiele, ale i tak coś, a teraz jest wojna.
Voldemort walczy z Harrym, a Harry wygrywa, co nie podoba się ani Voldemortowi
ani jego córce, która walczy tuż obok. Hermiona rzuca zaklęcie uśmiercające w
chłopaka, który kiedyś był jej przyjecielem, a konkretniej w Rona Weasleya.
Biegnie do swojego ojca by mu pomóc oraz rzuca zaklęcie uśmiercające i wraz z
ojcem udaje im się pokonać chłopca-który-przeżył-by-umrzeć-z-ręki-czarnego-pana.
Dziewczyna ucieszona wygraną rzuca się ojcu na szyje i szepcze na ucho: „Jestem
w ciąży”. „Mężczyzna” odsuwa córkę i patrzy jej w oczy by dostrzec w nich że
kłamie lecz widzi w nich tylko i wyłącznie szczerość.
- BĘDĘ
DZIADKIEM!- Krzyczy tak głośno że wszyscy na nich patrzą. Draco podbiega do
swojej dziewczyna i obejmuje ją od tyłu.
- Będę
ojcem. – Bardziej stwierdza niż pyta.
- Będę
matką. - Wszyscy wybuchają śmiechem.
Szczęśliwi teleportują się do posiadłości Malfoyów i świętują zwycięstwo.
Koniec!
(Tak wiem dziwny koniec xD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz