sobota, 26 listopada 2016

Rozdział 7

Rozdział 7

Ginny Weasley siedziała na łóżku w swoim pokoju, który dzieliła z bliźniaczkami: Alexią i Jaqueline Cerreac. Mimo wszystko w Beauxbatons, Ginny czuła się jak u siebie, lecz brakowało jej Hermiony, z którą ciągle korespondowała. Rudowłosa usłyszała pukanie w okno. Obróciła się w tamtą stronę oraz uśmiechnięta otworzyła je i wpuściła sowę, której nalała wody oraz nasypała karmy dla sów. Gdy sowa zajadała się przysmakami, dziewczyna odwiązała list od nogi. Szybko, lecz tak, aby nie rozerwać otwarła kopertę, w której znajdował się list od jej najlepszej przyjaciółki.

Droga Ginny!
Dziękuje Ci bardzo za książkę, jest cudowna. Wiesz może czy są kolejne jej części? Jeśli tak, to czy mogłabym prosić o namiary miejsca, w którym mogę je nabyć?

Bardzo się cieszę, że Maxime zaprosił Cię na zbliżający się u was bal. Mam nadzieję, że nie masz jeszcze odpowiednich butów na ten dzień, ponieważ jutro powinny przyjść szpilki, które kupiłam Ci na urodziny, lecz postanowiłam podarować Ci je teraz. Mam nadzieję, że Ci się spodobają.

U mnie wszystko dobrze. Jutro wraz z Pansy, Blaise’em oraz Draconem wybieram się do Hogsmead. Opowiedziałam Draconowi o tym, co zrobił mi Ronald. Proszę nie miej mi tego za złe, ponieważ ja mu ufam.

Twoja przyjaciółka
Hermiona J
Uradowana złapała za pióro i w mgnieniu oka zabrała się za pisanie listu.

Droga Hermiono!
Nie musiałaś, lecz dziękuję za buty, które zapewne są prześliczne, lecz o tym przekonam się jutro.
Tak są kolejne części tej książki, która akurat posiadam, więc z przyjemnością ci je wyślę.
Ciągle nie mogę uwierzyć, że ktoś taki jak Maxime mnie zaprosił. To takie nierealne, ale bardzo się cieszę.
Hermiono to Malfoy, więc normalne jest to, że mu nie ufam, lecz jeśli ty mu ufasz to ja również się postaram.
Kocham Ginny ;*
Ps. Przepraszam za tak krótki list, lecz nie wiem, o czym mogłabym napisać.
Wyciągnęła pustą kopertę, do której włożyła list, a następnie zakleiła ją oraz napisała adresata. Przywiązała ją do sowiej nóżki i otworzyła okno, przez które wyleciała. Patrzyła za oddalającą sową, a po jej policzku spłynęła samotna łza, którą od razu starła. Bardzo tęskniła za Hermioną, która była dla niej jak siostra. Odeszła od okna i rozpoczęła poszukiwania książki dla brązowowłosej.

***

Znudzona gryfonka siedziała na fotelu w salonie i czytała książkę. Czekała na Dracona, z którym miała mieć patrol. Po dziesięciu minutach do pomieszczenia wparował Draco i spojrzał na przyjaciółkę przepraszająco, a ta tylko prychnęła.
                - Znowu spóźnienie. – Zatrzasnęła książkę wywołując tym samym huk, który spowodował, że blondyn się wzdrygnął.
                - No sorki Granger, zasiedziałem się z Blaise’m. – Podrapał się zakłopotany po głowę, a dziewczyna kiwnęła z politowaniem głową i ruszyła ku drzwiom. Blondyn poszedł za nią i moment później szli zimnymi, ciemnymi korytarzami Hogwartu. Milczeli i

1
wsłuchiwali się w ciszę otaczającą ich. Nie zwracali na siebie uwagi, lecz ciągle mieli świadomość, że nie są sami.
Po pewnym czasie usłyszeli odgłosy dochodzące z korytarza obok i od razu się tam udali. Ujrzeli Iris Parkinson wraz z Ronem Weasley’em. Hermiona chrząknęła, a para obróciła się w ich stronę i spojrzałam na nich wzrokiem pełnym obrzydzenia i gniewu. Gryfonka prychnęła oraz oparła rękę na biodrze.
                - Ravenclaw i Gryfindor tracą po 10 punktów, a teraz do pokoi, albo zarobicie sobie szlaban. – Oznajmiła ze stoickim spokojem i nie zwracała na komentarze odchodzącej już dwójki uczniów. Draco spojrzał na nią z dumą. Wiedział, że trudno było jej utrzymać spokój przy tym dupku. Podszedł bliżej do niej i przytulił ją od tyłu. Czuł jak się spina, lecz po chwili się rozluźnia. Miał świadomość, że jego dotyk ją uspokajał, więc korzystał z tego jak się bała, jak była zła oraz gdy płakała. Jej ciało przeszedł dreszcz, a po jej policzku spłynęła łza. Była twarda, lecz nie była bez uczuciowa, mimo wszystko bała się Ronalda i cieszyła się, że ma przy sobie takie przyjaciela jak Draco. Kiedyś powiedziałaby zupełnie inaczej i to blondyna z całego serca by nienawidziła. Pokochała go, był dla nie jak brat i za takiego go uważała, ale nie wiedziała jednak, że w przyszłości pokocha go, lecz nie tylko jak brata.
Odsunęła się od niego, otarła łzę i ruszyła przed siebie, a chłopak spojrzał na nią zdziwiony. Obróciła się rozumiejąc, że ślizgon nie podąża za nią.
                - No chodź, przecież mamy patrol. – Uśmiechnęła się smutno i wyciągnęła do niego niepewnie dłoń, którą przyjął. Szli trzymając się za ręce, których nie zamierzali puszczać. Ona, dlatego że czuła się bezpiecznie, a on, dlatego że było to dla niego przyjemne.

***

Około godziny 24 byli już w salonie i siedzieli na kanapie tuż obok siebie. Wpatrywali się w ogień, w całkowitej ciszy i słychać było tylko trzaskający wesoło ogień. Hermione dręczyło od jakiegoś czasu pytanie, na które zbierała odwagę, aby je zadać.
                - Draco, ma do ciebie pytanie i mam nadzieję, że cię nim nie urażę, ani nie zezłoszczę. – Powiedziała niepewnie, a on pokiwał głową na znak, aby mówiła. Wzięła głęboki oddech i wypuściła powietrze.
                - Co się stało z twoimi rodzicami po wojnie? – Gdy to wypowiedziała, już nie wydawało się to jakieś straszne. Spojrzał na nią z grymasem na twarzy, który momentalnie znikł, a  na jego twarzy pojawiła się maska obojętności, co zasmuciło dziewczynę, która miała nadzieje że jednak jej nie założy.
                - Umarli. – Powiedział bez emocji i obojętnie spojrzał w trzaskający wesoło ogień, a dziewczyna położyła mu dłoń na udzie oraz spojrzała pewnie w jego oczy.
                - Kłamiesz. – Wypowiedziała to jak najoczywistszą rzecz na ziemi. Zwrócił twarz ku niej i spojrzał jej w oczy oraz zdjął jej dłoń ze swojego uda. Wstał i spojrzał na nią z góry. Ciągle z jego twarzy  nie schodziła obojętność. Tego się nie spodziewała, była załamana.
                - Masz rację, kłamie, ale co z tego? Przecież każdy kiedyś choć raz kłamał. – Wzruszył ramionami i opadł bezwiednie na miejsce, na którym wcześniej siedział. Przymknął oczy, odchylił głowę w tył i przetarł twarz dłońmi. Patrzyła na niego ze łzami w oczach. Miała pewność, że zachowuje się tak z powodu matki, ale na pewno nie z ojca. Położyła głowę na jego ramieniu i głośno westchnęła.
                - Mama? – Zapytała i spojrzała na jego twarz, która była zwrócona ku niej. Pokiwał głową i oparł się czołem o jej ramię, a jego ręce zwisały w dół. Szatynka przygarnęła go do siebie oraz zaczęła głaskać go po plecach.
                - Powiedz mi. – Jej głos był kojący, niczym anioła, który wspierał cię oraz dodawał poczucia szczęścia i bezpieczeństwa.
                - Po wojnie wraz z rodzicami udałem się do Malfoy Manor – Wzdrygnął się na wspomnienie o nich. – Ojciec zabrał matkę do ich sypialni, a ja ruszyłem za nimi, ale tak aby mnie nie zauważyli. W pokoju ojciec pobił mamę i… i… - Zakrył twarz dłońmi oraz zaczął  intensywnie szlochać. – i.. on ją zabił. Wyciągnął pistolet z szafki nocnej i strzelił jej w głowę. TO BYŁo OKROPNE I SKĄD ON DO CHOLERY WZIĄŁ BROŃ! – Odepchnął zaszokowaną dziewczynę, ruszył przed siebie i gdy znajdował się tuż przy ścianie, uderzył w nią z całej siły. Po jego dłoni zaczęła spływać krew. Dziewczyna pobiegła do łazienki, z której zabrała wodę utlenioną oraz bandaże i wróciła do salonu, lecz już go tam nie było, więc udała się do jego sypialni. 


Nie pomyliła się. Siedział na łóżku i pustym wzrokiem wpatrywał się w zakrwawioną dłoń. Zaśmiał się smutno i dotknął swojej krwi. Obrócił głowę w jej stronę, a na jego twarzy pojawił się dziwny uśmiech.
                - Hermiona, podejdź. – Zachęcał ją gestem ręki, a ona niepewnie złapała jego dłoń chcąc ją opatrzeć. Pociągnął ją ku sobie, z taką siłą że upadła na miejsce tuż obok niego. Trzymał ją za dłoń i się w nią wpatrywał. Zdrową ręką zaczął ją gładzić i po chwili, gdy nic na to nie wskazywało, wbił paznokcie w jej dłoń i to w miejsce, w którym jego dłoń krwawiła. Zasyczała z bólu, lecz nie wyrwała ręki i czekała na rozwój sytuacji. Jej dłoń zaczęła krwawić, a on zanurzył palec w jej krwi i uśmiechnął się. Pokazał jej palec z jej krwią.
                - Spójrz! Wiedziałem! To ja miałem rację nie ojciec!! – Zaśmiał się, a ona uśmiechnęła się do niego i położyła wolną dłoń na jego ramieniu.
                - W czym miałeś racje? – Uśmiechnął się szerzej.
                - Twoja krew! Twoja i moja! Obie są czerwone! Ojciec mówił: ”Krew szlamy jest brudna, brązowo-zielona. JEST ZGNIŁA!” KŁAMAŁ!! – Ucieszony złapał jej twarz i zaczął płakać. Przytuliła go do siebie i również zaczęła płakać. Oboje mieli trudne życie i żadnego z nich nie oszczędzano. Pocałowała go w jego delikatne blond włosy i pogładziła po plecach.

                - Draco, opatrzę ci dłoń i pójdziesz spać, dobrze? – Jej głos był spokojny, piękny i bardzo go relaksował. Pokiwał głową i wyciągnął dłoń, którą mu opatrzyła oraz podała mu eliksir słodkiego snu. Po chwili spał spokojnie, a ona wpatrywała się w jego spokojną twarz, którą pogładziła dłonią i wyszła z jego pokoju. Zamknęła drzwi i odetchnęła. Po jej policzkach spłynęła jedna łza, a potem druga i trzecia i tak dalej. Płakała, ale ruszyła do pokoju wciąż płacząc. Przebrała się w luźną piżamę oraz położyła  się w łóżku i usnęła w miarę spokojnym snem.