sobota, 30 kwietnia 2016

Miniaturka

Na łące stała dziewczyna.
Dziewczyna o brązowych lokach.
W dłoni jabłko trzymała.
W białej jak do ślubu sukni stała.
Jabłko rzucała oraz łapała.
Tak dniem i nocą jabłkiem rzucała.
Monotonia jej życia w końcu ją dopadła.
Stała bez celu i jabłkiem jak krew rzucała.
Bez celu jej zajęcie było.
Dnia pewnego podeszła do niej kobieta młoda.
O rudych włosach
Oraz zielonych oczach.
Welon jej na twarz nałożyła.
I odeszła.
Jak by nigdy jej tam nie było.
A piwnooka piękna kobieta,
Wciąż jabłkiem rzucała.
Mijał czas, a ona dalej rzucała i łapała.
Jabłko piękne
Jabłko nigdy jej nie upadło.
Wciąż w jej dłoniach
Lub w powietrzu było.
To jabłko wieczności.
Jabłko miłości.
Jabłko oczekiwania.
To ona je miała.
I pilnowała.
Aż tu nagle przybył młodzieniec
Młodzieniec o tych oczach platynowych
I włosach tak delikatnych jak piórko.
Na ustach piękności uśmiech pojawił się
Uśmiech, którego nikt nigdy nie widział
Tylko pewien młodzieniec, co kochankiem[1]jej był
Kochał dziewczynę jak życie przecudne.
Pomiędzy ich idealnymi twarzami tylko centymetr.
Motyl.
Czerwono- srebrny motyl przeleciał
Przeleciał pomiędzy ich twarzami.
Mijały godziny, dni i lata
A oni wciąż stali
Stali uśmiechnięci od ucha do ucha.
On jej energie oddawał.
Ona żyła dzięki jego energii.
Nastał ten dzień
Dzień, w którym odszedł on.
Kochanek kobiety z jabłkiem jak krew.
Zginął
Kobieta załamana ze straty kochanka
Jabłko upuściła
I pierwszy raz się ruszyła.
Szła
Szła kobieta w sukni
Sukni białej jak śnieg
Szła i nuciła
Nuciła pieśń jej tak znaną
Pieśń, którą znała tylko ona
Natrafiła nareszcie na dom ubogi
Ubogi, lecz piękny.
Kobieta nuciła
Nuciła i pukała do drzwi chaty ubogiej
Pukała aż drzwi otworzył jej ubogi mężczyzna
Z lat miał 50
Stał zdziwiony i wpatrzony.
Wpatrzony w kobietę piękną.
Wpuścił ją bez słowa.
Nastał wieczór
Wieczór letni.
Gospodarz w kuchni przesiadywała
Dziewczyna stała obok niego
Uśmiech miała przebiegły.
Za nóż złapała
Była załamana.
Nóż do gardła swego przyłożyła
I podziękowała za dobroć jego serce
Pożegnała się.
Lecz nie podcięła swego gardła, bo ten ją zapytał
         - Czy mógłbym, chociaż, piękna damo imię twe poznać?
         - Ja jestem, Hermiona. Hermiona Granger kochanka, Draco. Draco Malfoy’a. Jarzem zakochana, lecz kochanek w niebie na mnie czeka, więc żegnam się i za opiekę dziękuje, lecz on czeka. Czeka na mnie.
Po tych słowach.
Piękna kobieta
Kobieta o brąz lokach
Zginęła śmiercią samobójcza
A zamiast ciała martwego
W miejscu jej śmierci
Pojawiło się jabłko
Jabłko jak krew czerwone.
W miejscu jego jabłoń wyrosła
Jabłoń, której nikt ściąć nie mógł
Jabłoń powstała z miłości
Dwójki kochanków
Jej- brązowookiej piękności
Jego – blado włosego młodzieńca



1 Kochankiem - ukochanym

Rozdział 3

Hej, zapraszam was na nowy rozdział. Chce go zamieścić albo w sobotę albo w niedziele, dlatego też nie będzie on jakiś powalający na kolana, ( ale to normalne).
Ps. Dzisiaj opowiadać będzie opowiadać Hermiona
Zapraszam :D

Rozdział 3
„Wybacz mi proszę”
Od odwiedzin Malfoy’a minęło już, co najmniej 5 dni. Już za dwa dni będę się widzieć z ministrem magi w sprawie zmiany mojego nazwiska. Bardzo się cieszę, że powrócę do starego nazwiska. Malfoy ciągle wysyła mi sms’y mówiące o tym abym nie spóźniła się na spotkanie. Ach ten Malfoy. Nie zbyt się zmienił (oczywiście mowie o wyglądzie). Dalej ma te swoje tlenione blond włosy i piękne platynowe oczy. Muszę przyznać, że jest przystojny i miły. TO CHORE. Malfoy miły?! Świta mi się zawalił! Ha. Dobra już nie mówię o tej fretce. Jutro już sylwester, lecz ja nie mam go, z kim spędzić. Harry i Pansy wraz Ivy pojechali to Japonii na jakieś Japońskie festiwale, a Ginny musi się opiekować non stop swoją mamą odkąd u niej wykryto raka. Jej bracia się wyprowadzili wiec została sama z chorą matką. Biedna Ginny. Pani Wealesy oczywiście też! Ale co do świąt to spędziłam je sama oglądając różne komedie. 

Dzisiejszego dnia wstałam jak zwykle o 6:30. I wykonałam swoją codzienną poranną rutynę, a konkretniej to udałam się do łazienki, aby się umyć i ogarnąć włosy. Następnie poszłam po ubrania, a wybrałam czarne rurki, biały podkoszulek i złoty sweter z wężem. Może zdziwić to, że chodzę w swetrze z wężem, lecz ja kocham węże i dom Salazara Slitherin'a w Hogwarcie, ale nie trafiłam do niego z powodu statusu mojej krwi. Ale nie ważne. Postanowiłam wybrać się pojeździć na łyżwach po pobliskim stawie. Jeździłam około godzinę a może dwie, gdy nagle lud załamał się i wpadłam do lodowatej wody. Zaczęłam krzyczeć i wołać o pomoc, bo nie mogłam się wydostać. Po 5 minutach, które trwały jak lata przybył wysoki mężczyzna. Nie byłam pewna, kto był moim wybawcą, ponieważ ledwo, co byłam przytomna. Chwilę później zostałam położona przy brzegu i zemdlałam. 


Obudziłam się dopiero, gdy było już ciemno. Leżałam w łóżku, lecz nie moim. Wstałam do pozycji siedzącej, gdy do pokoju wszedł ON. To był Malfoy. Czemu mnie to nie zdziwiło?! No nie wiem. Dopiero po pół minuty zdałam sobie sprawę, że patrzę mu w oczy oraz ze jestem jedynie w męskim T-shircie. Poczułam jak ze wstydu na mojej twarzy pojawiły się rumieńce. Usiadł tuż obok mnie na łóżku i lustrował mnie wzrokiem, lecz ja nie byłam mu dłużna. Dopiera teraz patrząc na niego z tak bliska ujrzałam jak dobrze jest zbudowany i mimowolnie uśmiechnęłam się od ucha do ucha. Po chwili, która nie trwała długo Draco przerwał cieszę.
            - Granger, co się tak szczerzysz?? – Zapytał rozbawiony, Malfoy.
            - A co niewolno mi!? – Zapytałam również rozbawiona.
            - Może i wolno, a może i nie! – Teraz to już śmialiśmy się do rozpuku. Nagle Draco zaczął mnie łaskotać. Byłam na niego zła, lecz też szczęśliwa, że o tylu latach nienawiści zachowujemy się jakbyśmy się przyjaźnili od lat. Krzyczałam by przestał, ale mnie słuchał.  Jeszcze jakiś czas tarzaliśmy się po łóżku śmiejąc się jak wariaci zwolnieni z psychiatryka. Pierwszy Draco przestał się śmiać, a ja jeszcze chwilę próbowałam się uspokoić.
            - Jesteś piękna. – Odparł nagle Draco.
            - Em dziękuję. – Zdziwiło mnie to, że Malfoy prawi mi komplementy.
            - Masz plany na sylwestra? – Zapytał o dziwo bardzo nieśmiale.
            - Nie, nie ma, a co? – W mojej głowie pojawiła się mała nadzieja, że nie spędzę tego sylwestra samotnie.
            - Pomyślałem, że może byśmy zrobili sobie taki wspólny sylwester. Tylko w czwórkę. Co ty na to? – Czwórkę?! O kim on mówi?
            - Czwórkę? – Zapytałam, aby się upewnić.
            ­‑ Tak. Ja, ty, Zabini i jakaś jego panienka, ale jeżeli ich nie chcesz to mogę im powiedzieć, że nie. – Uśmiechnął się bardzo łobuzersko i przybliżył się do mnie, a ja się lekko zaśmiałam.
            - Wiesz, co, Draco?
            - Hmm?
            - Chętnie spędzę z tobą sylwestra. – Zauważyłam jak w jego oczach pojawiły się iskierki szczęścia.
            - Jaki jest haczyk?!
            - Heh przejrzałeś mnie. No więc Blaise i ta dziewczyna mają być.
            - ZGODA! – Wykrzyknął bardzo radośnie. Rozmawialiśmy jeszcze trochę o jutrzejszym sylwestrze gdy zachciało mi się spać.
            - Dracooooo – ziewnęła - która godzina??
            - Em już sprawdzę. – Obrócił głowę w stronę szafki nocnej i dodał – O Jezu! Już 2:25!
            - Tak późno? – Chciałam już się zbierać lecz mi przeszkodził.
            - A ty gdzie, co? – Zapytał zdziwiony.
            ­- Jak to gdzie?! Do domu. – Powiedziałam jakby to było oczywiste.
            - Zostajesz tutaj! Nie będziesz łazić po nocach, a poza tym ubrania ci jeszcze nie wyschły. Jak ci przeszkadza moja obecność to pójdę spać w gościnnym. – Wstał i szedł w stronę drzwi.
            - Draco! – Zatrzymał się i spojrzał na mnie pytająco – Dziękuje oraz dobranoc. – Uśmiechnęłam się delikatnie.

            - Dobranoc. – Odpowiedział. Już prawie był na korytarzu lecz zatrzymał się i rzucił jeszcze – A i Granger fajny sweter! – I już go nie było, a ja się zarumieniłam. Po krótkiej chwili usnęłam i śniłam o pewnej tlenionej fretce, która spała pokój obok.

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Rozdział 2



Rozdział 2
"Wybacz mi, prosze"
Szedłem przez Mugolski Londyn poszukując adresu mojego nowego domu. Byłem bardzo podekscytowany, lecz również zdenerwowany, ponieważ Granger ma być moją sąsiadką. Postanowiłem poprosić ją o wybaczenie i nie wiem czy to się uda, ale chciałbym się z nią zaprzyjaźnić. Czytałem każdą tabliczkę z numerem domu aż natrafiłem na odpowiedni numer. Dom był według mnie piękny.
 (Zdjęcie u góry)





Od pozostałych różnił się tylko kolorami, a tak to niczym się od nich nie różnił. Wszedłem do środka. Ganek (jak pewnie i reszta domu) był w stylu nowoczesnym. Po prawej stronie od drzwi stała półka na buty, a po drugiej stronie była szafa na płaszcze itp. Na wprost były białe drewniane drzwi. Przeszedłem z ganku do korytarza prowadzącego do salonu, a zarazem jadalni. Po wejściu do pomieszczenia ujrzałem dużą, białą kanapę, która stała naprzeciwko kominka, nad którym wisiał duży telewizor. Po obu stronach kominka stały kwiaty. Nie znam się na kwiatach, ale wiem, że były żółte. Pomiędzy kominkiem a kanapą stał stoliczek na kawę. W części jadalnianej był duży, biały stół ze szkłem na środku. Wokół stołu znajdowały się białe oraz czarne krzesła. Po lewej stornie stołu stał duży barek z trunkami mugolskimi oraz (o dziwo) magicznymi. Następnie udałem się do łazienki, bo szczerze to musiałem bardzo pilnie udać się do kibla. Łazienka była tak jak salon i ganek bardziej biała niż czarna. Była tam spora biała wanna połączona z prysznicem obok niej był położony sedes. Po drugiej stronie łazienki znajdowała się umywalka umieszczona w szafce. Nad nią wisiało spore czarne lustro. Byłem strasznie zmęczony i może to, dlatego że była 23:50. Na czym uciekł mi ten czas? Gdy wyszedłem z toalety, powlokłem się do kuchni, aby zrobić sobie kawę. Czas na zrobienie kawy nie trwał długo, ponieważ (sam nie wiem skąd, bo nigdy tu nie byłem) odnalazłem wszystko (i co jeszcze bardziej dziwne) po ciemku. Nie chciało mi się dalej zwiedzać domu, choć zostały mi tylko 3 pokoje a konkretniej sypialnia, pokój gościnny oraz gabinet, ale postanowiłem zobaczyć je jutro (oprócz sypialni oczywiście). Wszedłem po schodach na górę i udałem się do sypialni. Nie włączałem światła. Przebrałem się i od razu wskoczyłem do ogromnego łóżka i usnąłem.
*Rano*
Obudziłem się w miarę wcześnie (jak na mnie) i podszedłem do komody, która stała naprzeciwko łóżka. Wybrałem jasne jeansy, białą koszule z krótkim rękawkiem oraz niebieską bluzę. Gdy byłem już ubrany zabrałem portfel i zszedłem na dół. Ubrałem buty i wyszedłem z domu. Poszedłem do pobliskiego sklepu. Droga nie zajęła mi długo, bo tylko około 5 lub 10 minut. Kupiłem to, co było mi potrzebne i udałem się do domu. W połowie drogi ujrzałem biegnącą małą (około 4 letnią) dziewczynkę o czarno-brązowych włosach i chyba zielonymi oczami. Biegła w stronę domu moich sąsiadów. Nie przejąłem się zbytnio, lecz trochę mnie zdziwiło, że taka mała dziewczynka była sama i na dodatek biegła. Gdy byłem w domu, wypakowałem zakupy i postanowiłem udać się do sąsiadów, aby się przywitać. Jak postanowiłem, tak zrobiłem. Po chwili byłem pod drzwiami Weasley’ów. Wiedziałem, że tam mieszka Hermiona i to na dodatek jest żoną rudego! Nie wiem, czemu ale jak o tym myślałem to wszystko się we mnie gotowało. Gdy tak stałem pod ich drzwiami czułem się dziwnie skrępowany.  Nagle pomyślałem ze to tak dziwnie nie przyjść z pustymi rękami, więc wyczarowałem po kryjomu jakieś ciasto (chyba szarlotkę). Zadzwoniłem do drzwi. Po chwili usłyszałem głosy za drzwiami.
- Ja otworzę!!!
-Ivy!!* – Były to głosy dziewczynki i kobiety. Po niecałej minucie drzwi otwarła mi ta sama dziewczynka, co widziałem wracając ze sklepu.
-Dzień Dobry, Panu! – Wykrzyknęła radośnie dziewczynka
-Dzień Dobry.
-Co pana sprowadza? –Zapytała, sekundę później pojawiła się za nią ONA. Miała te swoje piwne oczy, a w nich radosne iskierki. Zmieniła się. Już nie była niska jak za czasów szkolnych. Miała idealną figurę, bardzo kobiecą. Jej włosy nie były jak dawniej wielką brązową szopą, były pięknem. Brązowe i opadające falami na jej plecy i jeszcze te jej śliczne piegi na jej nosie. Zaniemówiłem. Bardzo się zdziwiłem, że jestem taki szczęśliwy, że ją widzę, ale też zaniepokojony i zawstydzony. To nie było normalne. Ocknąłem się, gdy się odezwała.
-Draco? Draco Malfoy – powiedziała moje imię! Pierwszy raz! Co ja się tak cieszę?! To BARDZO DZIWNE!.
-Tak, tak to ja. Witaj – uśmiechnąłem się mimowolnie, gdy na jej twarzy zauważyłem zadowolenie i zdziwienie.
- Witaj. – Powiedziała głosem bardzo zmieszanym. – Proszę wejdź – zaprosiła mnie gestem ręki. Ja nic nie odpowiedziałem. Zaprowadziła mnie do salonu. Jej dom był bardzo podobny do mojego. Usiadła na kanapie, więc ja również usiadłem. Początkowo nie odzywaliśmy się do siebie, lecz Hermiona postanowiła zacząć temat.
- A więc…
-Nie zaczyna się zdania od „A więc” – przerwałem jej i uśmiechnąłem się złośliwie.
-Eh nie ważne…, Co cię do mnie sprowadza? – Zapytała i spojrzała mi w oczy.
- Po śmierci ojca pomyślałem, aby sprzedać wszystkie domy wraz z Malfoy Manor. Kupiłem dom, który okazało się, że sąsiaduje z twoim domem, więc postanowiłem cię odwiedzić. Tak poza tym to bardzo chciałbym cię prosić o wybaczenie. Wiem, że pewnie go nie dostanę, ale chce cię przeprosić za te lata wyzwisk i za to, że ci nie pomogłem, gdy byłaś torturowana przez Bealatrix. Przepraszam. – Zakończyłem mówić. Podniosłem głowę (sam nie wiem, kiedy ją spuściłem) i spojrzałem jej w oczy. Widziałem w nich łzy i szczęście. Czułem się dziwnie, chciałem się schować i zamknąć by nikt mnie nie widział.
-Draco… Wybaczam ci – Ucieszyłem się. Cieszyłem się jak małe dziecko. Nie wiedziałem, co powiedzieć, ale dzięki bogu to ona postanowiła rozpocząć temat.
- Pracujesz?
-Tak. Może cie to zdziwić, ale pracuje, jako prawnik w Mugolskiej części kraju, a ty?
-Jestem Magomedyczką.
-Czyli spełniłaś swe marzenie.
-Skąd… Skąd wiedziałeś, że o tym marzyłam?
- Po prostu wiem – uśmiechnąłem się, a ona również się uśmiechnęła.
-Hermiono…
-Tak??
- Czy ty jesteś żoną wieprzleja? – Zauważyłem strach na jej twarzy. Zdziwiło mnie to.
-Coś się stało?? – Postanowiłem dowiedzieć się, o co chodzi.
-Ron zmarł…
-Nie chcesz, nie mów – przerwałem jej.
-Ale ja chce ci powiedzieć. – Spojrzała na mnie i momentalnie na jej twarzy pojawił się uśmiech. – W dniu moich 19 urodzin, Ron oświadczył mi się. Było to przy jego rodzinie, więc się zgodziłam, lecz nie chciałam. Gdy wróciliśmy do domu oznajmiłam mu, że nie chce za niego wyjść, a on się wkurzył i uderzył mnie. Oddałam mu z większą siłą, a racja nie wspomniałam ci, że staliśmy na balkonie w naszym bloku. Zachwiał się i spadł… Umarł na miejscu. Nie mogłam sobie tego wybaczyć, lecz przeszło mi i postanowiłam kupić sobie dom. I jak widzisz tak oto zrobiłam.
-Nie wiem, co mam powiedzieć.
-Nie musisz nic mówić, ważne, że mogłam się wygadać. – Nagle zerwała się z kanapy.  –KTÓRA GODZINA?!
-Em 14: 48, co się stało?? – Zdziwiło mnie jej zachowanie. Czyżby na coś się spieszyła?
-IVY!!! – Zawołała tą dziewczynkę, co wcześniej. Już po chwili koło nas stała mała zielonooka czterolatka.
-Tak?
-Ivy, kochanie Idź do pokoju i spakuj swoje rzeczy. Za chwilkę będą po ciebie.
-DOBRZE!! – I pobiegła w stronę, z której do nas przyszła.
-Kto to? – Zapytałem, ponieważ bardzo ciekawiło mnie, kim ona jest.
-Ivy? To córka Harry’ego i Pansy.
-PARKINSON?! – Grzmoter z Parkinson?! Świat szaleje.
-Tak, jest bardzo miła. Przyjaźnimy się. – Hermiona uśmiechnęła się u podparła się rękami na biodrach. Roześmiałem się, ona również zaczęła się śmiać. Rozmawialiśmy jeszcze 10 minut, po których do drzwi zadzwonili rodzice Ivy. Granger poszła im otworzyć.  Pansy rzuciła jej się na szyje.
-MIONKA! Stęskniliśmy się za tobą i naszą księżniczką. – Nagle pojawiła się Ivy, która przytuliła się do ojca, a następnie do matki. Chwilę później już ich nie było. Wraz z Hermioną ponownie zasiedliśmy na kanapie. Hermiona powiedziała, że nie wyszła za rudego, bo ten umarł, więc czemu ma na nazwisko Weasley?? I czy Pansy i Harry są małrzeństwem??
-Mio… - przerwałem, bo chyba nie powinienem mówić do niej zdrobnieniami.
-Proszę, mów mi Miona. – Uśmiechnąłem się niepewnie.
-No, więc Miona, czemu masz na nazwisko, Weasley?
-Aa to, dlatego że Ron zmarł w dniu, w którym mi się oświadczył, więc chciałam żebym, chociaż wzięła jego nazwisko. Gdy była rozprawa dotycząca jego śmierci powiedziałam, że ożenił się ze mną przed śmiercią i aby mi przyznali jego nazwisko, ale tak szczerze to ja nie chce nosić jego nazwiska, chce być Granger. – Zacisnęła dłonie w pięści. Przysunąłem się do niej, choć nie wiem, co mnie do tego skłoniło.
-Oj Granger, Granger czyżbyś zapomniała, z kim rozmawiasz?
-Nie rozumiem.
-Nie gadaj?! Panna-wszystko-wiem czegoś nie rozumie. Magia.
-Draco daruj sobie, co?
-No dobra, dobra. –Roześmiałem się, a ona popatrzyła na mnie jak a idiotę, ale tak właściwie to ja jestem idiotą, no, ale mniejsza z tym.
-Miona przypomnę ci. J A   J E S T E M   P R A W N I K I E M!
-I?
- To, że mogę zmienić ci nazwisko.
-Może, u mugoli ale nie w świecie czarodziei.
-Może  i racja, ale znam ministra, który może ci je zmienić, kiedy tylko chce.
- Naprawdę?! Zrobisz to dla mnie?
-Zrobię, ale mam jeden warunek.
-No oczywiście! Jaki?
-Daj mi swój numer.

-Doobra… - wyglądała na zdziwioną i zirytowaną, ale dała mi ten numer. Porozmawialiśmy jeszcze o swoich zainteresowaniach i po dwóch godzinach wróciłem do domu.



----------------------------------------------------------------
Ivy* - czyt. Iwi

Dziękuje za komnetarze i zapraszam na nowy rodział.
Ps. Podkoloryzuje historie i będe zmieniać perspektywe i mam nadzieje że się spodoba.

środa, 20 kwietnia 2016

Rozdział 1

Rozdział 1
"Wybacz mi proszę"

„Hermiona, Hermiona, HERMIONA, Hermiona … hmm skąd ja kojarze to imie...
Hermiona, Hermiona… O Kuźwa!! Czy to możliwe że GRANGER?! No nie wierze Granger  wyszła za rudego, a już  myślałem że Granger to jednak mądra jest ale się myliłem! Ha! Malfoy też nie uwierzy jak się dowie że Granger   to teraz Weasley.
Tak oto myślał Blaise Zabini idąc ulicami  Londynu i czytając imiona i nazwiska właścicieli domów.  Był 24 Grudnia , a młody ( 22 lata) Zabini oglądał sobie domy . Kreatywne, co? Blaise miał powód swojego zajęcia, a mianowicie prośba jego przyjaciela, który postanowił kupić sobie kolejny dom. Już 2 w tym miesiąc. Bo co innego robić z pieniędzmi ? Zabini postanowił wybrać  dom niedaleko domu Weasley’ów by zrobić  Malfoy’owi  na złość. Niech się pomęczy troche z tą Gran.. znaczy Weasley. Zabini obejrzał dom, który wybrał dla Malfoy’a i teleportował  się do Malfoy Manor.


Draco Malfoy siedział w swoim ulubionym fotelu w salonie popijając kawę i czytając proroka codziennego gdy do jego domu nagle wparował Zabini.
-Malfoy. – cisza
-Malfoy! – ponownie cisza.
-Dracusiu! – Zabini zaszczebiotał jak Astoria. Podziałało. Malfoy poderwał się z miejsca i zaczął się wydzierać na śmiejącego się z niego Zabiniego
-ZABINI! Idioto!
-Taaak?! – ponownie zaszczebiotał jak Astoria, a wychodziło mu to idealnie.
-Gadaj co chcesz? – zapytał oschle Draco. Malfoy po wojnie zmienil się. Cieszył się, szczerze się śmiał i rzadko był oschły i obojętny dla innych lecz jak już był to był BARDZO zły.
- Byłem w Mugolskim Londynie…
-I?
- I to że znalałem ci dom.
- Super.
-Kolejny dom…
-Blaise – zaczął poważnie Malfoy – sprzedałem wszystkie domy i  w tym domu który dla mnie wybrałeś zacznę nowe życie. – Draco podniósł głowe i spojrzał w oczy przyjacielowi w których widział zdziwienie.
-A co z Malfoy Manor?
-Po śmierci rodziców czuje się samotnie w takim wielkim domu więc postanowiłem kupić dom i zostawić sobie troche pieniędzy, a reszte oddać.
-Pamiętasz Hermione? – Zabini zmienił temat
- Jak jej nie pamiętać. – Draco spuścił głowe bo żałował tego co jej zrobił, jaką krzywdę jej wyrządził przez te lata. Chciał jej to wynagrodzić lecz nie wiedział jak.
- Wiem że chcesz jej wynagrodzić zło jakie jej zrobiłeś i będziesz mieć okazje. – Zabini uśmiechnął się niepewnie i obrócił głowe w strone ściany udając że patrzy na obrazy.
-Jak?
-Bo dom który ci wybrałem sąsiaduje z jej domem.
-Co?!
-To!!
-Naprawdę?! – o dziwo Malfoy uśmiechnął się mimowolnie.
-Tak.
-Dzięki Blaise.

C.D.N



~~.~~.~~
Wiem że krótko ale mam nadzieje że się spodoba 
- SS. Suzana :*