sobota, 30 kwietnia 2016

Rozdział 3

Hej, zapraszam was na nowy rozdział. Chce go zamieścić albo w sobotę albo w niedziele, dlatego też nie będzie on jakiś powalający na kolana, ( ale to normalne).
Ps. Dzisiaj opowiadać będzie opowiadać Hermiona
Zapraszam :D

Rozdział 3
„Wybacz mi proszę”
Od odwiedzin Malfoy’a minęło już, co najmniej 5 dni. Już za dwa dni będę się widzieć z ministrem magi w sprawie zmiany mojego nazwiska. Bardzo się cieszę, że powrócę do starego nazwiska. Malfoy ciągle wysyła mi sms’y mówiące o tym abym nie spóźniła się na spotkanie. Ach ten Malfoy. Nie zbyt się zmienił (oczywiście mowie o wyglądzie). Dalej ma te swoje tlenione blond włosy i piękne platynowe oczy. Muszę przyznać, że jest przystojny i miły. TO CHORE. Malfoy miły?! Świta mi się zawalił! Ha. Dobra już nie mówię o tej fretce. Jutro już sylwester, lecz ja nie mam go, z kim spędzić. Harry i Pansy wraz Ivy pojechali to Japonii na jakieś Japońskie festiwale, a Ginny musi się opiekować non stop swoją mamą odkąd u niej wykryto raka. Jej bracia się wyprowadzili wiec została sama z chorą matką. Biedna Ginny. Pani Wealesy oczywiście też! Ale co do świąt to spędziłam je sama oglądając różne komedie. 

Dzisiejszego dnia wstałam jak zwykle o 6:30. I wykonałam swoją codzienną poranną rutynę, a konkretniej to udałam się do łazienki, aby się umyć i ogarnąć włosy. Następnie poszłam po ubrania, a wybrałam czarne rurki, biały podkoszulek i złoty sweter z wężem. Może zdziwić to, że chodzę w swetrze z wężem, lecz ja kocham węże i dom Salazara Slitherin'a w Hogwarcie, ale nie trafiłam do niego z powodu statusu mojej krwi. Ale nie ważne. Postanowiłam wybrać się pojeździć na łyżwach po pobliskim stawie. Jeździłam około godzinę a może dwie, gdy nagle lud załamał się i wpadłam do lodowatej wody. Zaczęłam krzyczeć i wołać o pomoc, bo nie mogłam się wydostać. Po 5 minutach, które trwały jak lata przybył wysoki mężczyzna. Nie byłam pewna, kto był moim wybawcą, ponieważ ledwo, co byłam przytomna. Chwilę później zostałam położona przy brzegu i zemdlałam. 


Obudziłam się dopiero, gdy było już ciemno. Leżałam w łóżku, lecz nie moim. Wstałam do pozycji siedzącej, gdy do pokoju wszedł ON. To był Malfoy. Czemu mnie to nie zdziwiło?! No nie wiem. Dopiero po pół minuty zdałam sobie sprawę, że patrzę mu w oczy oraz ze jestem jedynie w męskim T-shircie. Poczułam jak ze wstydu na mojej twarzy pojawiły się rumieńce. Usiadł tuż obok mnie na łóżku i lustrował mnie wzrokiem, lecz ja nie byłam mu dłużna. Dopiera teraz patrząc na niego z tak bliska ujrzałam jak dobrze jest zbudowany i mimowolnie uśmiechnęłam się od ucha do ucha. Po chwili, która nie trwała długo Draco przerwał cieszę.
            - Granger, co się tak szczerzysz?? – Zapytał rozbawiony, Malfoy.
            - A co niewolno mi!? – Zapytałam również rozbawiona.
            - Może i wolno, a może i nie! – Teraz to już śmialiśmy się do rozpuku. Nagle Draco zaczął mnie łaskotać. Byłam na niego zła, lecz też szczęśliwa, że o tylu latach nienawiści zachowujemy się jakbyśmy się przyjaźnili od lat. Krzyczałam by przestał, ale mnie słuchał.  Jeszcze jakiś czas tarzaliśmy się po łóżku śmiejąc się jak wariaci zwolnieni z psychiatryka. Pierwszy Draco przestał się śmiać, a ja jeszcze chwilę próbowałam się uspokoić.
            - Jesteś piękna. – Odparł nagle Draco.
            - Em dziękuję. – Zdziwiło mnie to, że Malfoy prawi mi komplementy.
            - Masz plany na sylwestra? – Zapytał o dziwo bardzo nieśmiale.
            - Nie, nie ma, a co? – W mojej głowie pojawiła się mała nadzieja, że nie spędzę tego sylwestra samotnie.
            - Pomyślałem, że może byśmy zrobili sobie taki wspólny sylwester. Tylko w czwórkę. Co ty na to? – Czwórkę?! O kim on mówi?
            - Czwórkę? – Zapytałam, aby się upewnić.
            ­‑ Tak. Ja, ty, Zabini i jakaś jego panienka, ale jeżeli ich nie chcesz to mogę im powiedzieć, że nie. – Uśmiechnął się bardzo łobuzersko i przybliżył się do mnie, a ja się lekko zaśmiałam.
            - Wiesz, co, Draco?
            - Hmm?
            - Chętnie spędzę z tobą sylwestra. – Zauważyłam jak w jego oczach pojawiły się iskierki szczęścia.
            - Jaki jest haczyk?!
            - Heh przejrzałeś mnie. No więc Blaise i ta dziewczyna mają być.
            - ZGODA! – Wykrzyknął bardzo radośnie. Rozmawialiśmy jeszcze trochę o jutrzejszym sylwestrze gdy zachciało mi się spać.
            - Dracooooo – ziewnęła - która godzina??
            - Em już sprawdzę. – Obrócił głowę w stronę szafki nocnej i dodał – O Jezu! Już 2:25!
            - Tak późno? – Chciałam już się zbierać lecz mi przeszkodził.
            - A ty gdzie, co? – Zapytał zdziwiony.
            ­- Jak to gdzie?! Do domu. – Powiedziałam jakby to było oczywiste.
            - Zostajesz tutaj! Nie będziesz łazić po nocach, a poza tym ubrania ci jeszcze nie wyschły. Jak ci przeszkadza moja obecność to pójdę spać w gościnnym. – Wstał i szedł w stronę drzwi.
            - Draco! – Zatrzymał się i spojrzał na mnie pytająco – Dziękuje oraz dobranoc. – Uśmiechnęłam się delikatnie.

            - Dobranoc. – Odpowiedział. Już prawie był na korytarzu lecz zatrzymał się i rzucił jeszcze – A i Granger fajny sweter! – I już go nie było, a ja się zarumieniłam. Po krótkiej chwili usnęłam i śniłam o pewnej tlenionej fretce, która spała pokój obok.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz