czwartek, 9 lutego 2017

Miniaturka

Zapraszam na króciutką miniaturkę dramione :3

Siedziałam na łóżku słuchając muzyki oraz rysując, gdy do mojego pokoju jak burza wpadł mój były chłopak, a zarazem mój przyjaciel Ron. Był zdyszany i oddychał bardzo szybko. Wyjęłam słuchawki z uszu oraz spojrzałam pytająco na Ronalda.
                - Ginny rodzi! – Zawołał Ron. Podbiegł do mnie, złapał mnie za dłoń i przeteleportował do świętego Munga. Rozejrzałam się dookoła i ujrzałam Harry’ego, który podbiegł do mnie i przytulił mnie. Płakał i cały się trząsł.
                - Harry spokojnie. – Próbowałam go pocieszyć oraz gładziłam go po plecach.
                - To nic nie da, Granger. –Słysząc ten głos moje ciało oblała fala gorąca. Odwróciłam się i ujrzałam piękne szare oczy wpatrujące się we mnie, a moje nogi ugięły się. Mimo że Harry i Ron zaprzyjaźnili się z tym arystokratą, to nie znaczyło, że ja go lubię.
                - A ty, czego tu Malfoy? – Wysyczałam i założyłam ręce na piersi. Przysunął twarz do mojej i teraz dzieliły nas jedynie centymetry.
                - Jakbyś nie zauważyła Granger to Ginny to również moja przyjaciółka. – Wyszeptał mi w usta i uśmiechnął się wrednie. Prychnęłam i odsunęłam się od niego.
                -Pieprz się, Malfoy. –Wysyczałam i ruszyłam w stronę baru, a na mojej twarzy malował się rumieniec, za to moje usta wykrzywiły się w szerokim uśmiechu, ale to nie znaczy, że go lubię.
                - Z tobą zawsze Granger.  – Uśmiechnęłam się szerzej i ukryłam jeszcze bardziej czerwoną twarz we włosach, ale to nie znaczy, że go lubię.

***
Stałam oparta o ścianę i popijałam kawę, gdy nagle poczułam ciepły oddech na szyi, a moich ciałem wstrząsnęła fala ciepła. Odwróciłam głowę w stronę osoby, która stała zdecydowanie za blisko. Teraz moja twarz była ledwie centymetr od twarzy Dracona. Pod wpływem jego spojrzenia moje nogi stały się jak z waty, ale to nie znaczy, że go lubię.
                - Oj Granger, ale ja na ciebie działam. – Zaśmiał się i przyglądał się moim ustom, co ani trochę mi nie przeszkadzało, ale to nie znaczy, że go lubię.
                - Od dwóch lat nie nazywam się Granger i ty to doskonale wiesz. – Prychnęłam. Popatrzyłam w jego oczy i zatraciłam się, a na moje policzki wpłynęły dwa wielkie rumieńce, ale to nie znaczy, że go lubię.
                - Wiem, ale i tak będę ci mówić per Granger. – Uśmiechnął się i złapał moją twarz w dłonie. Złożył krótki pocałunek na moich ustach i odszedł. Nie oglądałam się za nim, a jedynie głupio się uśmiechałam, ale to nie znaczy, że go lubię, bo przecież go kocham. Cholernie go kocham. Zaśmiałam się cicho.
                - Oj Malfoy ty idioto. – Dopiłam kawę, a kubek wyrzuciłam.
                - Ej no nie obrażaj mnie. – Usłyszałam rozbawiony głos tuż za mną i odwróciłam się.
                - Bo co mi pan zrobi, panie Malfoy? – Uśmiechnęłam się złośliwie i zarzuciłam mu ręce na szyję.
                - A jak pani myśli, pani Malfoy? – Uśmiechnął się szeroko i pocałował mnie namiętnie, co oczywiście odwzajemniłam. Jak zawsze pocałunek był przepełniony ogromną miłością, lecz każdy pocałunek był na swój sposób inny i cudowny. Po chwili oderwaliśmy się od siebie.
                - Ale nie myśl sobie, że cię lubię! – Zmrużyłam oczy i uśmiechnęłam się uroczo. Zaśmiał się i przytulił mnie.
                - Ja też cię kocham, Granger. – Zaśmiałam się cicho i wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Nagle w całym szpitalu słychać było bardzo donośny krzyk Ginny, na co lekko się wzdrygnęłam.
                - Ja chce cesarkę! – Zawołałam i odsunęłam się od męża. Spojrzałam w jego szare oczy, a on tylko się zaśmiał i wzruszył ramionami.
                - Jak tam chcesz Granger. – Pocałował mnie w policzek i odszedł. Westchnęłam i ruszyłam za nim oraz złapałam go za dłoń.
                - Jak ja wytrzymam z tobą i bliźniakami, jeśli już z samą tobą nie wytrzymuje. – Powiedział rozbawionym głosem i uśmiechnął się szeroko w moją stronę. Uderzyłam go lekko w ramię.
                - Ała, co tak ostro Granger? – Zaśmiałam się i pokazałam mu język.
                - Zachowujecie się jak dzieci, a macie po 25 lat. – Powiedział rozbawiony Ron przyglądający się nam.
                - A co nie wolno? – Uśmiechnęłam się szeroko i spojrzałam na przyjaciela, który wzruszył ramionami. Nagle poczułam, że ktoś mnie łaskocze i zaczęłam się nie pohamowanie śmiać.
                - Malfoy przestań!!! – Krzyczałam i próbowałam go od siebie odsunąć, lecz on nadal mnie łaskotał, a ja głośno się śmiałam.
                - Przestane, ale mnie przekonaj.
                - Nienawidzę cię! – Zaśmiał się i nie przestawał mnie łaskotać, co powodowało mój głośniejszy śmiech.
                - Ehh i tak wiem, że mnie kochasz. – Przestał mnie łaskotać oraz pocałował mnie w czoło, a ja uśmiechnęłam się szeroko.
                - Owszem tak jest. – Spojrzałam w jego oczy i jak zwykle, gdy w nie patrzyłam zatraciłam się.
***

Stałam wraz z moimi córkami nad grobem ich ojca. Emily i Rose szlochały, a ja z uśmiechem wpatrywałam się w grób męża.
                - Mamo? Dlaczego się uśmiechasz? – Zapytała mnie zdziwiona Rose. Uśmiechnęłam się szerzej.
                - Ponieważ mam już swoje lata i niedługo dołączę do waszego ojca, a wtedy powiem mu, że go kocham. – Spojrzałam na grób męża.
                - A on tego nie wiedział? – Zapytała Emily i również spojrzała na grób Dracona.
                - Wiedział, oczywiście, że wiedział, lecz ja nigdy nie powiedziałam mu tych dwóch słów…
                - Kocham cię? – Dokończyła za mnie zszokowana Emily, na co pokiwałam twierdząco głową.
                - NIDGY NIE POWIEDZIAŁAŚ MU, ŻE GO KOCHASZ?! – Zawołała zbulwersowana Rose.
                - Zazwyczaj mówiłam, że go nienawidzę, lecz on wiedział, że go kocham. -  Uśmiechnęłam się i przeteleportowałam się do domu. Zasiadłam w fotelu, który zazwyczaj zajmował mój mąż.
                - Niedługo się zobaczymy ty mój idioto. – Uśmiechnęłam się, odchyliłam głowę do tyłu i zamknęłam oczy.
***

Moje słowa sprawdziły się, ponieważ po powrocie moje córki znalazły mnie martwą na fotelu. Nie umarłam z powodu choroby, ani z powodu śmierci samobójczej. Umarłam z tęsknoty oraz starości. Gdy znalazłam się po drugiej stronie odszukałam swojego męża, który zawzięcie rozmawiał ze swoją matką. Podbiegłam do niego i rzuciłam mu się na szyję oraz szepnęłam po raz pierwszy w życiu te dwa słowa:

                - Kocham cię.