sobota, 24 września 2016

Rozdział 5

Rozdział 5

Dwa tygodnie po incydencje z Ronem, Hermiona siedziała w bibliotece pisząc referat na transmutacje. W pewnym momencie przysiadła się do niej jej przyjaciółka Pansy, czego gryfonka nie zauważyła, ponieważ była zbyt skupiona na pisaniu.
                - Halo Miona! – Pomachała szatynce ręką przed oczami i dopiero wtedy Hermiona zrozumiała, że już nie jest sama. Oderwała się od pisania i spojrzała na przyjaciółkę. Posłała jej ciepły uśmiech, który ta odwzajemniła.
                - Hej Pansy. – Przywitała się. Spakowała rzeczy i wstała. Wyszły z biblioteki wcześniej żegnając się z bibliotekarką. Szły w stronę dębu, pod którym zawsze w czwórkę się spotykali. Gdy usiadły, Pansy postanowiła powiedzieć dziewczynie o swoich przeczuciach.
                - Em Hermiono. – Powiedziała bardzo nie pewnie.
                - Słucham? – Spojrzała na przyjaciółkę ciekawskim wzrokiem.
                - Wydaje mi się, że podobasz się Draconowi. – Hermione zamurowało. Nie wiedziała, co powiedzieć. Myślała, że Draco traktuję ją jak przyjaciółkę, a nie jak kogoś, z kim mógłby się związać. By nie rozmawiać o Malfoyu, zmieniła temat na esej z transmutacji.
                - Napisałaś już esej? – Wypaliła zbyt szybko. Ślizgonki szczerze powiedziawszy nie zdziwiła reakcja przyjaciółki.
                - Jeszcze nie, bo nie za bardzo rozumiem, o co chodzi. – Hermiona zaczęła jej tłumaczyć, co i jak, a Pansy notowała najważniejsze rzeczy, jakie mówiła jej szatynka. Zrozumiała o wiele więcej niż na lekcji. Nowa nauczycielka pani Grace nie umiała tłumaczyć, więc nic dziwnego, że uczniowie niczego nie rozumieli. Przyjaciółki siedziały pod dębem przez jakąś godzinkę zanim wróciły do swoich pokoi.

Pansy leżała sama w dormitorium, które dzieliła z koleżankami z roku, ale aktualnie się gdzieś szlajały. Czytała ostatnią część z serii „Szeptem”, gdy do jej pokoju wparował Blaise z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Usiadł obok dziewczyny, ale na nią nie spojrzał. Patrzył albo na swoje buty albo na sufit albo na pokój, ale nie na nią.
                - O co chodzi? – Podniosła się do pozycji siedzącej i spojrzała w oczy ślizgona, ale one ciągle były zwrócone gdzie indziej. Nie mogła z nich nic odczytać.
                - Pansy to koniec. – Przez moment na jego twarzy był widoczny smutek, który znikł tak szybko jak się pojawił.
                - Nie rozumiem. – Naprawdę to wiedziała, o co mu chodzi i mimo że naprawdę nie byli razem ona go pokochała całym sercem, które aktualnie krwawiło.
                - Nasz plan nie jest już aktualny. – Dziewczyna była bliska płaczu, lecz nie pokazywała tego, bo przecież to był tylko plan, a on nie miał pojęcia, że ona go pokochała. Jego twarz ciągle nic nie wyrażała, a jego głos był bez uczuciowy.
                - Ale czemu? – Zdziwiła się, że mogła to powiedzieć głosem bez określonej barwy i uczuć. Po raz pierwszy Blaise spojrzał jej w oczy i gwałtownie wstał, co zaciekawiło i zaniepokoiło dziewczynę.
                - Nie mogę! Pansy ja już tak nie mogę! Ja cię naprawdę kocham i czuje się źle z tym, że tylko udajemy parę! – W jego oczach ujrzała wielki nie przenikniony smutek. Wstała i go przytuliła.
                - Niby diabeł, a miękki jak owieczka. – Chłopak mimowolnie zaśmiał się i odwzajemnił uścisk.
                - Kocham cię ty płaczliwy diabełku. – Powiedziała łamiącym głosem. Chłopak się zaśmiał i mocniej uścisnął Pansy.
                - Ja cię też kocham ty wredny mopsie. – Mimo że dziewczyna nie lubiła być nazywaną mopsem, zaśmiała się. Odsunęła się od niego. Usiadła na łóżku i ponownie zatonęła w lekturze. Zabini patrzył na nią rozbawionym a zarazem oburzonym wzrokiem.
                - Co teraz? – Zapytała ciągle czytając, on usiadł obok niej i wyrwał jej książkę z ręki. Pocałował ją. Najpierw delikatnie i subtelnie nie chcąc jej spłoszyć, a gdy go odwzajemniła pogłębił pocałunek. Całowali się chwilę, która była dla nich wiecznością.
                - Moja dziewczyna. – Wyszeptał jej wprost w usta.
                - Mój chłopak.- Również wyszeptała mu wprost w usta. Dała mu krótkiego całusa i odebrała mu książkę, którą odłożyła na szafkę nocną. Siedzieli wtuleni do czasu, gdy do pokoju weszła jedna ze współlokatorek Pansy. Chłopak opuścił jej pokój i szczęśliwy ruszył do swojego dormitorium.


Draco siedział w pokoju przeklinając nauczycielkę od transmutacji oraz esej, który miał do napisania. Gdy usłyszał, że ktoś wchodzi do salonu, poderwał się z miejsca i wybiegł z pokoju.
                - Hej Hermiono! Mogłabyś mi pomóc? – Zapytał z nadzieją w głosie. Hermionie przypomniała się jej rozmowa z Pansy i momentalnie spanikowała.
                - Nie mogę, sory Malfoy. - Wbiegła do pokoju szybciej niż błyskawica, zostawiając zdziwionego chłopaka samego. Zastanawiał się, czemu jego przyjaciółka nazwała go po nazwisku. Już od dawna tego nie robiła, bo od dnia, w którym Ron dał w twarz dziewczynie zaprzyjaźnili się i zaczęli mówić sobie po imieniu. Wrócił do pokoju i znów zaczął przeklinać panią Grace i do tego jeszcze Hermionę.


Mijały dni, a Hermiona unikała Dracona jak ognia, który był załamany, ponieważ jego przyjaciółka go ignorowała, a on nie wiedział, co zrobił lub powiedział. Pewnego dnia szedł z Zabinim i Pansy na śniadanie, gdy zauważył Hermionę kłócącą się z Astorią. Bez zastanowienia podeszli do bliskich bójki dziewczyn. Malfoy stanął pomiędzy nimi.
                - Czego chcesz od Hermiony? – W jego głosie słychać było obrzydzenie i złość.
                - Co cię to, ty zdrajco! Jesteś nic nie wart tak samo jak twoja szlamowata kumpela. – Powiedziała z taką pogardą w głosie, że aż sam Draco się wzdrygnął. Złapał Hermionę za ramię i pociągnął do Wielkiej Sali. Dziewczyna się wyrywała, ale na marne. Chłopak zaprowadził ją do stołu gryfonów i posadowił na samym końcu gdzie nie było prawie nikogo. Usiadł obok niej. Nałożył na swój talerz tosty i nalał sobie soku dyniowego. Dziewczyna patrzyła na niego zaciekawiona.
                - Czemu mnie unikałaś? – Zapytał z pełną buzią i spojrzał jej w oczy.
                - Nie unika… - Nie dokończyła. Widząc jego wzrok szybko się poprawiła. – Pansy mi powiedziała, że ponoć ci się podobam. -  Chłopak pijący sok momentalnie go wypluł.
                - Co?! Ja nic do ciebie nie czuje. Nic poza przyjaźnią. – Powiedział z uśmiechem, ale w głębi siebie czuł się jakby kłamał. Dziewczyna odetchnęła z ulgą.
                - Ufff. – Dziewczyna zwróciła swój wzrok na Ronalda i posmutniała, co Malfoy zauważył.
                - Hermiona, o co wy się tak w ogóle pokłóciliście? – Spojrzała na niego początkowo gniewnym wzrokiem, lecz szybko zmienił się na smutny.
                - Bo Ron… - Złapała go za dłoń i wyprowadziła z WS. Weszli do jakiejś pustej klasy. Hermiona usiadła na zakurzonym biurku i westchnęła. Chłopak był coraz bardziej ciekaw, co ten dureń zrobił.
                - Ronald zrobił coś strasznego. – Spuściła głowę, a po jej policzku spłynęła pojedyńcza łza.

C.D.N 

~Zuzix

piątek, 2 września 2016

Miniaturka

Hej ;3 Z góry mówię, że ta miniaturka nie jest ani trochę kanoniczna.
Miniaturka

  (Prawie) Siedemnastoletnia Hermiona Granger siedziała na łóżku i rozmyślała o pewnym blondwłosym arystokracie. Dziewczyna była w nim zakochana już od trzeciej klasie, ale wiedziała, że nie ma u niego szans, ponieważ on uważał ją za nic nie wartą szlamę. Każde wyzwisko z jego strony bolało prze okropnie. Przy ludziach zakładała maskę tej odważnej gryfonki, a tak naprawdę była niczym mała bezbronna, wrażliwa pięciolatka. Nikt nie wiedział o jej skrywanej miłości. Nawet jej przyjaciółki Ginny i … Pansy. Tak, Hermiona zaprzyjaźniła się ze ślizgonką. Miały wiele wspólnych tematów, uwielbiały przebywać w swoim towarzystwie. Pansy, gdy była młodsza chciała tępić szlamy tak jak nauczyli ją rodzice, ale zmieniło się to, gdy poznała pewną gryfonkę z burzą loków.
                - MIONA!! – Krzyknęła z dołu Pansy, która wyrzekła się rodziny i zamieszkała z Hermioną i jej rodzicami. Aktualnie dziewczyna szukała przyjaciółki po całym domu. Ślizgonce odpowiedziała cisza, więc udała się na górę do pokoju szatynki. Bez pukania weszła do pomieszczenia. Brązowooka siedziała wpatrzona w okno na łóżku, nie zdając sobie sprawy z tego, że już nie jest sama. Przypomniał jej się dzień, w którym Draco pierwszy raz nazwał ją szlamą. Po jej policzku słynęła pojedyncza łza bezsilności.
                - Ej kicia, co się dzieje? – Gryfonka słysząc przyjaciółkę mimowolnie się uśmiechnęła. Ona jedyna nazywała ją kicią, a to, dlatego że na początku wakacji Miona uczyła Pansy animagi i gdy chciała się zmienić w tygrysa, ale zmieniła się w piękną brązową kotkę o oczach w kolorze mlecznej czekolady.
                - Nie oszukasz mnie. – Dodała poważnie widząc, że jej przyjaciółka chce zaprzeczyć. Objęła ją ramieniem i ułożyła głowę na jej ramieniu. Szatynce wystarczył taki gest i od razu czuła się lepiej. Siedziały tak w ciszy przez pewien czas. W pewnym momencie Hermiona syknęła z bólu i łapiąc się za głowę upadła na podłogę. Przerażona ślizgonką pisnęła z przerażenia. Uklękła przy przyjaciółce i zaczęła ją gładzić po plecach. Nie miała pojęcia, co zrobić. Nagle gryfonka zerwała się na równe nogi i spojrzała na ciągle kucającą dziewczynę. Pansy dostrzegła w jej oczach pewność siebie i chęć mordu. Przeraziła się nie na żarty. Nigdy nie widziała przyjaciółki w takim stanie.
                - Her…
                - MORDA! – Hermiona krzyknęła głosem przesiąkniętym jadem, tym samym przerywając ślizgonce, która pisnęła i zaczęła się cofać. Natrafiła na ścianę. W tym momencie jej przyjaciółka zaczęła się złośliwie śmiać. To było gorsze od jakichkolwiek tortur. Hermiona wyciągnęła różdżkę. Przerażona dziewczyna zacisnęła powieki i czekała na najgorsze, lecz nic nie nastąpiło. Delikatnie otworzyła oczy. Nikogo oprócz niej nie było. Miała nadzieje, że to tylko głupi koszmar i zaraz się obudzi, ale jej nadzieje były zgubne.

^^^

Dziewczyna o czarnych jak noc oczach wylądowała tym samym upadając przed wielką mroczną posiadłością. Wstała i ruszyła bardzo pewnym siebie krokiem, a na jej twarzy widniał potworny uśmiech. Gdy doszła do wrót, nie raczyła nawet zapukać, weszła jak do siebie. Zaczęła się szyderczo śmiać. Przed nią pojawiła się kobieta. Kobieta podobna do niej, czyli do, tej, którą jest teraz, a nie, tą, którą była pięć minut temu. Podobizna Hermiony ruszyła w jej stronę, a gdy już miała dotknąć jej twarzy, ta syknęła na nią i uderzyła pięścią w nos, z którego zaczęła ciec krew. Kobieta zachwiała się, lecz nie upadła była na to zbyt dumna.
                - Nie dotykaj mnie! – Wysyczała. Kobiety ciskały w siebie morderczymi spojrzeniami, aż w pewnym momencie starsza wersja Hermiony uderzyła ją z całej siły w twarz. Mimo swojej dumy i upartości dziewczynie nie udało się utrzymać równowagi. Upadła. Szesnastolatka wstała i otrzepała się z niewidzialnego kurzu. Wyciągnęła dłoń w stronę czarnowłosej i czekała na jej reakcje. Uścisnęła jej dłoń.
                - Hermiona Granger – Przedstawiła się. Skrzywiła się wymawiając swoje nazwisko, na co druga kobieta zaśmiała się.
                - Anabelle Riddle. – Ta natomiast wypowiedziała swoje imię i nazwisko z wielką dumą.
                - Hermiono, witaj w domu. – Uśmiechnęły się do siebie. Hermiona ruszyła przed siebie wiedząc, że jej życie zmieni się o 180 stopni. Wiedziała, że przez to wszystko, czego się dowiedziała poprzez wtargnięcie jej biologicznej matki do jej umysłu już nie będzie Hermioną Granger, od tej pory jest Hermioną Riddle.
                - NAZYWAM SIĘ HERMIONA RIDDLE!! – Krzyknęła jadowitym i zarazem władczym głosem, stojąc na środku salonu, do którego właśnie weszła. Nie zwracała uwagi na osobę znajdującą się w pomieszczeniu.
                - Córko. – Usłyszała znajomy głos, na który normalnie by się skrzywiła z obrzydzenia, a aktualnie uśmiechała się dumnie słysząc ten głos. Zwróciła głowę w jego stronę i spojrzała w jego również czarne oczy.  Pomimo lat, przez które nienawidziła go, pokochała go. Jego kochała, lecz matki już nie. Wstał z fotela i uśmiechnął się. Po raz pierwszy widziała jak Voldemort się uśmiecha. Rzuciła mu się na szyję.
                - Ojcze! – Krzyknęła uradowana. Mimo szoku „mężczyzna” odwzajemnił uścisk. Hermiona odsunęła się od ojca i uśmiechnęła się perfidnie. Do pokoju wszedł Lucjusz Malfoy idący pod ramie z żoną.
                - Witaj Panie, witam panienko Riddle. – Ukłonili się, Miona uderzyła z całej siły stoliczek stojący obok niej. Tom popatrzył na nią zdziwiony, ale gdy zobaczył jej wredny uśmieszek, wiedział, że będzie z niej dumny. Dziewczyna podeszła do Lucjusza i uderzyła go pięścią w brzuch, na co mężczyzna zwinął się z bólu.
                - MASZ DO MNIE MÓWIĆ Z TAKIM SAMYM SZACUNKIEM JAK DO MOJEGO OJCA, A NAWET WIĘKSZYM, ROZUMIEMY SIĘ!? – Wysyczała tak jadowitym głosem, że aż jej ojciec się przeraził. Był z niej bardzo dumny. Starszy Malfoy pokiwał ledwie zauważalnie głową, a Hermiona jedynie prychnęła. Riddle podszedł do niej i objął ją ramieniem.
                - Jestem z ciebie cholernie dumny. – Powiedział z bardzo dobrze słyszalną dumą w głosie. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i również objęła ojca.
                - Będziesz jeszcze bardziej. – Szepnęła mu na ucho. – Muszę iść. Dopóki nie pojadę do Hogwartu nikt ma nie wiedzieć, kim jestem. Nikt oprócz osób tu się znajdujących, jasne? – Powiedziała władczym tonem. Wszyscy (wraz z jej ojcem) oprócz Lucjusza pokiwali głowami.
                - Panien… - Szesnastolatka posłała mu groźne spojrzenie oraz założyła ręce na piersi, więc mężczyzna szybko się poprawił. – Pani? – Dziewczyna pokiwała głową na znak by mówił.
                - Czy mój syn może się dowiedzieć? – Była zdziwiona jego pytaniem. Myślała, że jeżeli oni wiedzą to Draco też. Na myśl o nim posmutniała i próbowała to ukryć, ale nie uszło to uwadze jej ojcu.
                - NIE! WYNOCHA!!! – Krzyknął na cały głos, na co wszyscy w popłochu uciekli z pomieszczenia. Mężczyzna otoczył córkę ramionami, a ona położyła dłonie na jego klatce piersiowej oraz poczuła ulgę i bezpieczeństwo.
                - Czemu posmutniałaś na wzmiankę młodego Malfoya? – Zapytał widocznie zaciekawiony. Prychnęła i odepchnęła go. Mimowolnie po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. Postanowiła być z nim szczerą.
                - Zakochałam się w nim w trzeciej klasie, ale on ciągle mnie nienawidził i pewnie dalej tak jest.– Spuściła głowę i poczuła łzy spływające po jej policzkach. Usiadł na jednym z foteli oraz westchnął. Poklepał narożnik dając jej znak by usiadła obok niego, co z chęcią zrobiła.
                - Powiem ci coś w tajemnicy. – (Jeszcze) Gryfonka pokiwała głową na znak, że słucha i nikomu nic nie powie.
                - Podsłuchałem kiedyś rozmowę Dracona z Blaise’em i dowiedziałem się, że Draco się w tobie podkochuje, lecz nigdy nikomu oprócz Blaise’sowi tego nie powie, bo jak on to powiedział:
„ Po 1 ojciec mnie zabije, po 2 Voldemort mnie zabije, po 3 zabiją ją, po 4 ona mnie nienawidzi” – Tom doskonale udawał głos Dracona. Dziewczyna siedziała z szeroko otwartymi ustami i wpatrywała się z niedowierzaniem na ojca. Wstała z fotela i zaczęła piszczeć. „Stara” Hermiona ciągle w niej była, ale godziła się z tym. Voldemort pstryknął córkę w nos i ruszył w stronę drzwi. „ Trzymam kciuki za to abyście zostali parą do początku wojny”. To zdanie usłyszała w myślach i zdziwiła się, ale nie faktem o zbliżającej się wojnie tylko tym, że ojciec chce by była z Malfoyem. Przez chwilę chodziła w te i we wte. Po około pięciu minutach postanowiła przeteleportować się do domu swoich „rodziców”. Mimo wszystko chciała powiedzieć swoim przyjaciółką o zaistniałej sytuacji i wiedziała też, że musi przeprosić Pansy za swoje zachowanie w stosunku do niej oraz że musi trzymać tą „gorszą”, a zarazem „lepszą” (w jej mniemaniu) siebie. Miała świadomość, że jej życie się zmieni i to bardzo, ale wiedziała również, że Harry i Ron się od niej odwrócą, a co do tego była w 100% pewna. Nie była pewna, co do jednego. Co jeżeli Pansy i Ginny również się od niej odwrócą, bo jest córką czarnego pana?

^^^

Brązowowłosa siedziała zwinięta w kącie swojego pokoju i łkała. Nie wstydziła się tego, że się boi, że jest słaba, że nie jest taka odważna, ale przynajmniej była sobą, a nie osobą, która udaje kogoś innego.  Nagle na środku pokoju pojawiła się jej przyjaciółka, której najpierw nie poznała, ponieważ jej włosy były proste oraz czarne, a jej oczy niczym noc lub węgiel. Hermiona widząc zapłakaną przyjaciółkę podbiegła do niej i przytuliła ją.
                - Ki... Ciiii…aa? – Bardzo się jąkała. W jej głosie dało się usłyszeć przerażenie i szczęście. Czarnooka zaczęła głaskać przyjaciółkę po włosach. Brunetka zaczęła szlochać i wtuliła się w dziewczynę. Nagle Hermiona odsunęła od siebie Pansy, która była zdziwiona zachowaniem koleżanki. Spojrzała na nią wzrokiem pełnym zaciekawienia oraz zdziwienia.
                - Pans muszę ci coś powiedzieć i zrozumiem, jeżeli mnie znienawidzisz.  – Miona spuściła głowę, a brunetka czule objęła ja ramieniem oraz pokiwała do niej głową na znak, że jej słucha.
                - Zacznę od początku. – Westchnęła i przeczesała włosy dłonią. – Niecałe siedemnaście lat temu, gdy była wojna na świat przyszła córka Toma i Anabelle Riddle, a tak właściwie ja. Członkowie Zakonu wiedzieli, że jestem jedyną osobą, na której zależy czarnemu panu, więc porwali mnie i oddali Granger’om oraz rzucili na mnie zaklęcie zmieniające wygląd i charakter. Mój ojciec był wściekły, a gdy dowiedział się gdzie znajdują się Potterowie, ruszył tam. Z zemsty zabił Harry’emu rodziców oraz próbował zabić jego, ale jak wiesz nie udało mu się. Po kilkunastu latach powrócił i pierwsze, co zrobił to rozkazał śmierciożercą by mnie odnaleźli. Kilka dni temu mnie odnaleźli, a moja matce po wielu próbach wtargnęła do mojego umysłu i przekazała mi to wszystko, co ci powiedziałam oraz złamała zaklęcie zmieniające mój wygląd i charakter. – Odetchnęła i spojrzała na przyjaciółkę, z której twarzy nic nie mogła wyczytać. Nagle Pansy uśmiechnęła się i przytuliła Hermione z całej siły.
                - Kicia ja cię nigdy nie opuszczę, jeżeli tego się bałaś. – Na twarz Miony pojawił się wielki uśmiech ulgi, a ona sama powiedziała bardzo ciche: „ Dziękuję”
                - Nikt nie może się dowiedzieć. – Powiedziała władczym głosem, a na skórze jej przyjaciółki pojawiła się gęsia skórka.  Widząc jej pytającą minę dodała. – Wiedzą tylko rodzice Malfoya, ty i oczywiście moi rodzice, a reszta dowie się na ceremonii przydziału, ponieważ mój ojciec wysłał Dumbledorowi, że mnie odnalazł i że postanowiłam wrócić do swojego nazwiska, więc dostąpię ponownego przydziału. Powiem ci, że mój ojciec mi tego nie powiedział wprost. – Czarnowłosa wypięła dumnie pierś. Pansy zrozumiała, że chodzi jej o to, że wtargnęła do jego myśli i zaczęła się śmiać, co Hermiona jej zawtórowała.
Wieczór minął im na śmianiu się oraz plotkowaniu. Reszta wakacji minęła im podobnie.

^^^

Przez peron biegły dwie piękne prawie siedemnastolatki. Gdy dotarły do pociągu oraz znalazły wolny przedział, odłożyły i pogrążyły się w rozmowie. W pewnym momencie do przedziału wparadował radosny Blaise. Czarnooka obróciła głowę i zaczęła się wpatrywać w krajobraz za oknem
                - Cześć dziewczynki, mogę się dosiąść. –Ucieszona Pansy pokiwała głową, a Zabini usiadł obok swojej dziewczyny. Tak, Pansy i Blaise są parą od około pół roku. Chłopak posadził brunetkę na kolanach i przytulił do siebie.
                - Hermiona Riddle. – Hermiona zwróciła głowę w stronę Zabiniego i spiorunowała go wzrokiem. Zdziwiło ją jak ją nazwał, bo przecież nikt miał się o tym nie dowiedzieć.
                - Nie pasuje ci – Powiedział bardzo entuzjastycznie, na co Miona wstała i dała mu z liścia. Chłopak wpatrywał się w nią zdziwiony, a gdy chciał się odezwać ujrzał w jej oczach coś czego każdy by się przeraził, więc się wycofał.
                - Skąd wiesz?! – Syknęła tak jadowitym głosem że twarz Blaise zmieniła kolor, a on sam przełknął ślinę bojąc się co dalej nastąpi. Bał się odezwać ale jeszcze bardziej się bał tego co mu zrobi jeżeli jej nie powie. Nagle poczuł taką pewność siebie że aż wstał zrzucając tym samym Pansy na ziemie.
                - TWÓJ OJCIEC mi powiedział oraz TWÓJ OJCIEC powiedział mi że jesteś zakochana w… - W tym momencie do przedziału wbiegł pewien przystojny blond arystokrata. Rozejrzał się po przedziale, a jego wzrok zawiesił się na Hermionie, mimo jej zmiany chłopak ją rozpoznał. Podsłuchał fragment rozmowy Zabiniego z Czarnym Panem i teraz wiedział że jest jego córką. Postanowił że spróbuje ją zdobyć, co chciał zrobić już od wielu lat, ale nie mógł bo jego rodzice tępili szlamy. Dopiero rok temu zrozumiał że ją kocha i postanowił że przed nią również pokaże prawdziwego siebie a nie tego wrednego i zimnego potwora tylko miłego wesołego i kochanego Draco. Podszedł do niej pewnym krokiem. Wyciągnął dłoń oraz uśmiechnął się.
                - Wiem że przez lata się ciągle były między nami sprzeczki, ale możemy zacząć od nowa? – Hermiona patrzyła na niego zdziwiona, ale również wyciągnęła dłoń.
                - Hermiona Ri.. GRENGER. – Szybko się poprawiła. Draco się zaśmiał ponieważ on wiedział o jej „tajemnicy”, ale nie mógł jej powiedzieć.
                - Draco Malfoy. – Uścisnęli sobie dłonie. Wszyscy usiedli na siedzeniach i zaczęli energicznie rozmawiać. Czas im minął szybko.
^^^

Hermiona stała przed WS wraz z pierwszoroczniakami. W pewnym momencie przyszła do nich McGonagall i oznajmiła że pierwszoroczni mogą wejść, a ona około pięć minut po nich. Dziewczyna stała i czekała aż nadejdzie jej pora. Podeszła do drzwi oraz przycisnęła do nich ucho i usłyszała głos dyrektora: „W tym roku zostanie przydzielona jeszcze jedna uczennica siódmego rocznika, a mianowicie Hermiona Riddle, którą znacie jako Hermione Granger.” W tej chwili dziewczyna weszła do WS, a wszystkie spojrzenia były skierowane w jej stronę, ale ona dumnie przeszła przez całą sale, aż doszła do nauczycielki transmutacji, która nałożyła na jej głowę tiarę przydziału.
                - SLYTHERIN!! – Krzyknęła bez namysłu, a czarnooka ruszyła do stołu z uśmiechem satysfakcji. Usiadła pomiędzy Draco a Pansy.
^^^

Minęło sporooo czasu od początku roku szkolnego i przez ten czas wydarzyło się wiele.
1.       Draco i Hermiona zaprzyjaźnili się, a kilka miesięcy później zostali parą.
2.       Blaise oświadczył się Pansy.
To   chyba jednak nie tak wiele, ale i tak coś, a teraz jest wojna. Voldemort walczy z Harrym, a Harry wygrywa, co nie podoba się ani Voldemortowi ani jego córce, która walczy tuż obok. Hermiona rzuca zaklęcie uśmiercające w chłopaka, który kiedyś był jej przyjecielem, a konkretniej w Rona Weasleya. Biegnie do swojego ojca by mu pomóc oraz rzuca zaklęcie uśmiercające i wraz z ojcem udaje im się pokonać chłopca-który-przeżył-by-umrzeć-z-ręki-czarnego-pana. Dziewczyna ucieszona wygraną rzuca się ojcu na szyje i szepcze na ucho: „Jestem w ciąży”. „Mężczyzna” odsuwa córkę i patrzy jej w oczy by dostrzec w nich że kłamie lecz widzi w nich tylko i wyłącznie szczerość.
                - BĘDĘ DZIADKIEM!- Krzyczy tak głośno że wszyscy na nich patrzą. Draco podbiega do swojej dziewczyna i obejmuje ją od tyłu.
                - Będę ojcem. – Bardziej stwierdza niż pyta.
                - Będę matką. -  Wszyscy wybuchają śmiechem. Szczęśliwi teleportują się do posiadłości Malfoyów i świętują zwycięstwo.

Koniec!

(Tak wiem dziwny koniec xD)