Rozdział 5
Dwa tygodnie po incydencje z Ronem, Hermiona siedziała w
bibliotece pisząc referat na transmutacje. W pewnym momencie przysiadła się do
niej jej przyjaciółka Pansy, czego gryfonka nie zauważyła, ponieważ była zbyt
skupiona na pisaniu.
- Halo
Miona! – Pomachała szatynce ręką przed oczami i dopiero wtedy Hermiona
zrozumiała, że już nie jest sama. Oderwała się od pisania i spojrzała na
przyjaciółkę. Posłała jej ciepły uśmiech, który ta odwzajemniła.
- Hej
Pansy. – Przywitała się. Spakowała rzeczy i wstała. Wyszły z biblioteki
wcześniej żegnając się z bibliotekarką. Szły w stronę dębu, pod którym zawsze w
czwórkę się spotykali. Gdy usiadły, Pansy postanowiła powiedzieć dziewczynie o
swoich przeczuciach.
- Em
Hermiono. – Powiedziała bardzo nie pewnie.
-
Słucham? – Spojrzała na przyjaciółkę ciekawskim wzrokiem.
-
Wydaje mi się, że podobasz się Draconowi. – Hermione zamurowało. Nie wiedziała,
co powiedzieć. Myślała, że Draco traktuję ją jak przyjaciółkę, a nie jak kogoś,
z kim mógłby się związać. By nie rozmawiać o Malfoyu, zmieniła temat na esej z
transmutacji.
-
Napisałaś już esej? – Wypaliła zbyt szybko. Ślizgonki szczerze powiedziawszy
nie zdziwiła reakcja przyjaciółki.
-
Jeszcze nie, bo nie za bardzo rozumiem, o co chodzi. – Hermiona zaczęła jej
tłumaczyć, co i jak, a Pansy notowała najważniejsze rzeczy, jakie mówiła jej
szatynka. Zrozumiała o wiele więcej niż na lekcji. Nowa nauczycielka pani Grace
nie umiała tłumaczyć, więc nic dziwnego, że uczniowie niczego nie rozumieli.
Przyjaciółki siedziały pod dębem przez jakąś godzinkę zanim wróciły do swoich
pokoi.
Pansy leżała sama w dormitorium, które dzieliła z
koleżankami z roku, ale aktualnie się gdzieś szlajały. Czytała ostatnią część z
serii „Szeptem”, gdy do jej pokoju wparował Blaise z nieodgadnionym wyrazem
twarzy. Usiadł obok dziewczyny, ale na nią nie spojrzał. Patrzył albo na swoje
buty albo na sufit albo na pokój, ale nie na nią.
- O co
chodzi? – Podniosła się do pozycji siedzącej i spojrzała w oczy ślizgona, ale
one ciągle były zwrócone gdzie indziej. Nie mogła z nich nic odczytać.
- Pansy
to koniec. – Przez moment na jego twarzy był widoczny smutek, który znikł tak
szybko jak się pojawił.
- Nie
rozumiem. – Naprawdę to wiedziała, o co mu chodzi i mimo że naprawdę nie byli
razem ona go pokochała całym sercem, które aktualnie krwawiło.
- Nasz
plan nie jest już aktualny. – Dziewczyna była bliska płaczu, lecz nie
pokazywała tego, bo przecież to był tylko plan, a on nie miał pojęcia, że ona
go pokochała. Jego twarz ciągle nic nie wyrażała, a jego głos był bez
uczuciowy.
- Ale
czemu? – Zdziwiła się, że mogła to powiedzieć głosem bez określonej barwy i
uczuć. Po raz pierwszy Blaise spojrzał jej w oczy i gwałtownie wstał, co
zaciekawiło i zaniepokoiło dziewczynę.
- Nie
mogę! Pansy ja już tak nie mogę! Ja cię naprawdę kocham i czuje się źle z tym,
że tylko udajemy parę! – W jego oczach ujrzała wielki nie przenikniony smutek.
Wstała i go przytuliła.
- Niby
diabeł, a miękki jak owieczka. – Chłopak mimowolnie zaśmiał się i odwzajemnił uścisk.
-
Kocham cię ty płaczliwy diabełku. – Powiedziała łamiącym głosem. Chłopak się
zaśmiał i mocniej uścisnął Pansy.
- Ja
cię też kocham ty wredny mopsie. – Mimo że dziewczyna nie lubiła być nazywaną
mopsem, zaśmiała się. Odsunęła się od niego. Usiadła na łóżku i ponownie
zatonęła w lekturze. Zabini patrzył na nią rozbawionym a zarazem oburzonym
wzrokiem.
- Co
teraz? – Zapytała ciągle czytając, on usiadł obok niej i wyrwał jej książkę z
ręki. Pocałował ją. Najpierw delikatnie i subtelnie nie chcąc jej spłoszyć, a
gdy go odwzajemniła pogłębił pocałunek. Całowali się chwilę, która była dla
nich wiecznością.
- Moja
dziewczyna. – Wyszeptał jej wprost w usta.
- Mój
chłopak.- Również wyszeptała mu wprost w usta. Dała mu krótkiego całusa i
odebrała mu książkę, którą odłożyła na szafkę nocną. Siedzieli wtuleni do
czasu, gdy do pokoju weszła jedna ze współlokatorek Pansy. Chłopak opuścił jej
pokój i szczęśliwy ruszył do swojego dormitorium.
Draco siedział w pokoju przeklinając nauczycielkę od
transmutacji oraz esej, który miał do napisania. Gdy usłyszał, że ktoś wchodzi
do salonu, poderwał się z miejsca i wybiegł z pokoju.
- Hej
Hermiono! Mogłabyś mi pomóc? – Zapytał z nadzieją w głosie. Hermionie
przypomniała się jej rozmowa z Pansy i momentalnie spanikowała.
- Nie
mogę, sory Malfoy. - Wbiegła do pokoju szybciej niż błyskawica, zostawiając
zdziwionego chłopaka samego. Zastanawiał się, czemu jego przyjaciółka nazwała
go po nazwisku. Już od dawna tego nie robiła, bo od dnia, w którym Ron dał w
twarz dziewczynie zaprzyjaźnili się i zaczęli mówić sobie po imieniu. Wrócił do
pokoju i znów zaczął przeklinać panią Grace i do tego jeszcze Hermionę.
Mijały dni, a Hermiona unikała Dracona jak ognia, który był załamany,
ponieważ jego przyjaciółka go ignorowała, a on nie wiedział, co zrobił lub
powiedział. Pewnego dnia szedł z Zabinim i Pansy na śniadanie, gdy zauważył
Hermionę kłócącą się z Astorią. Bez zastanowienia podeszli do bliskich bójki
dziewczyn. Malfoy stanął pomiędzy nimi.
- Czego
chcesz od Hermiony? – W jego głosie słychać było obrzydzenie i złość.
- Co
cię to, ty zdrajco! Jesteś nic nie wart tak samo jak twoja szlamowata kumpela.
– Powiedziała z taką pogardą w głosie, że aż sam Draco się wzdrygnął. Złapał
Hermionę za ramię i pociągnął do Wielkiej Sali. Dziewczyna się wyrywała, ale na
marne. Chłopak zaprowadził ją do stołu gryfonów i posadowił na samym końcu
gdzie nie było prawie nikogo. Usiadł obok niej. Nałożył na swój talerz tosty i
nalał sobie soku dyniowego. Dziewczyna patrzyła na niego zaciekawiona.
- Czemu
mnie unikałaś? – Zapytał z pełną buzią i spojrzał jej w oczy.
- Nie
unika… - Nie dokończyła. Widząc jego wzrok szybko się poprawiła. – Pansy mi powiedziała,
że ponoć ci się podobam. - Chłopak
pijący sok momentalnie go wypluł.
- Co?!
Ja nic do ciebie nie czuje. Nic poza przyjaźnią. – Powiedział z uśmiechem, ale
w głębi siebie czuł się jakby kłamał. Dziewczyna odetchnęła z ulgą.
- Ufff.
– Dziewczyna zwróciła swój wzrok na Ronalda i posmutniała, co Malfoy zauważył.
-
Hermiona, o co wy się tak w ogóle pokłóciliście? – Spojrzała na niego początkowo
gniewnym wzrokiem, lecz szybko zmienił się na smutny.
- Bo
Ron… - Złapała go za dłoń i wyprowadziła z WS. Weszli do jakiejś pustej klasy.
Hermiona usiadła na zakurzonym biurku i westchnęła. Chłopak był coraz bardziej ciekaw,
co ten dureń zrobił.
- Ronald
zrobił coś strasznego. – Spuściła głowę, a po jej policzku spłynęła pojedyńcza
łza.
C.D.N
~Zuzix
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz