wtorek, 19 lipca 2016

Rozdział 2

Rozdział 2  


Brunetka siedziała „sama” przy stole gryfonów i piła sok dyniowy, bo nie była głodna. Poczuła czyjś wzrok na sobie, więc rozglądnęła się dookoła i ujrzała stalowe oczy wlepione w nią. Dziewczyna prychnęła pod nosem, a ślizgon uśmiechnął się złośliwie.
            - I niby on chciał mnie przeprosić, już w to wierze. – Pomyślała gryfonka. Dopiła swój sok i podeszła do Malfoya, który spojrzał na nią z dziwnym wyrazem twarzy. Jego twarz wyrażała zdziwienie, zaciekawienie i … radość? Nastała niezręczna cisza, a wszyscy wkoło przyglądali się im zaciekawieni.
            - Malfoy, musimy iść do Mcgonagall po hasło do dormitorium. Będę czekać przed Wielką Salą. – Powiedziała głosem całkowicie wypranym z uczuć. Była zdziwiona, że stać ją na taki ton, ale nie pokazała tego po sobie i wyszła z Wielkiej Sali odprowadzana wzrokiem większości uczniów Hogwartu, a przede wszystkim pewnego blond włosego ślizgona.



Draco dźgał tosta, który leżał na talerzu przed nim i próbował wymyślić jakiś plan, aby Hermiona mu wybaczyła.
                - Smoku, nie znęcaj się już tak nad tym tostem. – Odezwała się Pansy, którą szczerze martwiło zachowanie przyjaciela. Draco spojrzał na nią nie przerywając swojego zajęcia i tylko westchnął. Wiedział, że to, czego próbował dokonać nie będzie takie proste, ale chciał, chociaż spróbować, a poza tym Malfoyowie zawsze dostają to, czego chcą. On jedyne, czego teraz pragnął to jej wybaczenia. Nie potrafił sobie wytłumaczyć, czemu.
                - Ej! Chłopie Hermiona na ciebie czeka przed wejściem! Rusz się, bo pójdzie sama. – Oznajmij Zabini wyrywając blondyna z zamyślenia. Draco od razu poderwał się z miejsca i ruszył szybkim krokiem do wyjścia. Na jego twarzy pojawiła się ta sama namiastka uśmiechu, co w pociągu. Zauważył Hermione stojącą na lewo od „drzwi” i podszedł do niej.
                - Wreszcie. – Powiedziała wkurzona już dziewczyna. Ruszyła bardzo energicznym krokiem w stronę gabinetu dyrektorki. Malfoy szybko dorównał jej kroku.
                - Granger.  – Powiedział pewnie, lecz bał się, że dziewczyna ponownie mu nie odpowie, tak, jak wtedy gdy chciał ją zatrzymać w pociągu. Ona na niego tylko spojrzała tymi swoimi pięknymi czekoladowymi oczami i pokiwała głową na znak by powiedział, o co chodzi. Ulżyło mu.
                - Ja serio chce byś mi wybaczyła. – Powiedział swoim typowo bez uczuciowym głosem, do którego przez wiele lat zdążył się już przyzwyczaić. Hermiona zaśmiała się i poklepała go po ramieniu.
                - Musisz zasłużyć na wybaczenie. Przecież wyzywałeś mnie przez wiele lat. – Powiedziała z lekkim smutkiem w głosie. Nie wiedziała że w tym momencie, ślizgon stojący tuż obok postanowił mimo sprzeciwu jego umysłu że nie ważne co zasłuży na jej wybaczenie.
                - Siła Hogwartu. – Wypowiedziała hasło do gabinetu dyrektorki, gdy już do niego dotarli.  Weszli do pomieszczenia i przywitali się z profesorką, która prowadziła zaciętą rozmowę z jednym z portretów.
                - Zapewne przyszliście po hasło do waszego dormitorium? – Zadała im pytanie, a oni pokiwali głowami. Malfoy przysunął się delikatnie do Miony, co nie uszło jej uwadze. Dziewczyna dała mu kuksańca w ramie, na co ten udał obrażonego, a ona zaczęła się śmiać.
                - Spokój! – Powiedziała im stanowczo pani profesor. Hermiona przestała się śmiać, a Malfoy próbował powstrzymać śmiech. Dyrektorka wraz z młodą gryfonką pokiwały głowami z dezaprobatą.
                - Wasze rzeczy znajdują się już w waszych sypialniach, a hasło to Prawdziwe szczęście. – Ślizgon skrzywił się słysząc te dwa słowa. Hermiona pożegnała się grzecznie z opiekunką domu, a Draco skinął tylko głową. Wyszli z gabinetu Mcgonagall i ruszyli na piąte piętro. Nastała cisza, którą oboje chcieli zburzyć, tylko że żadne z nich nie wiedziało jak rozpocząć rozmowę.
                - Ej Malfoy, proszę cię nie sprowadzaj swoich panienek, co? – Odezwała się Hermiona, a blondyn spojrzał na nią rozbawionym wzrokiem.
                - Powiem ci coś Granger. – Zbliżył usta do jej ucha, a ją przeszedł dreszcz. – Masz złe informacje na mój temat. – Oznajmił. Odsunął się od niej i mrugnął jednym okiem. Hermionie opadła szczęka.
                - Czyżby książę Slytherinu nie uległ jeszcze żadnej ze swojej fanek. – Gryfonce było przyjemnie pierwszy raz droczyć się z Draconem. Chłopak uśmiechnął się pierwszy raz od kilku lat. Obecność dziewczyny dobrze na niego wpływała.               
                - Bingo.
                - No nie wierze! Ha ha! – zaczęła się śmiać, a chłopak ponownie tego dni udał obrażonego i przyśpieszył kroku, na co brunetka jeszcze bardziej się roześmiała. Dorównała mu kroku. Zaczeli się przepychać. Hermiona ciągle się śmiała, a Draco był szczęśliwy że może słyszeć ten jej piękny perslisty śmiech i że może widzieć uśmiech na jej twarzy w jego towarzystwie. Nie mógł uwierzyć że wreszcie nie wyzywają się, tylko rozmawiają normalnie.

Po kilku minutach dotarli do portretu pierwszej magomedyczki i wypowiedzieli hasło. Oboje zaniemówili. Salon był przestronny w kolorach zieleni i czerwieni. Na prawo od przejścia była duża czerwona skórzana kanapa, na której leżały zielone poduszki, a naprzeciwko niej znajdował się spory kamienny kominek. Po obu stronach kanapy stały po dwa zielone fotele z czerwonymi poduszkami. Całe pomieszczenie było dobrze oświetlone przez kilka lamp naściennych i jedną pod sufitem. Ściany były  w kolorach jasnego brązu z małymi srebrnymi nadrukami. Naprzeciwko wejścia były dwie pary ciemnych dębowych drzwi. Na tych po lewej było godło Gryfindoru, a na tych po prawej godło Slytherinu. Na lewo od wejścia były również dębowe drzwi, ale prowadzące do łazienki.


Hermiona rzuciła się na sofę. Leżała brzuchem do góry i zamknęła oczy. Draco podszedł do kominka oraz w nim rozpalił. Gdy w kominku już buchał ogień, chłopak usiadł na oparciu kanapy tuż obok głowy gryfonki.
                - Malfoy. Nigdy nie sądziłam że nie będziemy rzucać się sobie do gardeł, a co dopiero śmiać się w swoim towarzystwie. – Oznajmiła gryfonka nie otwierając oczu. Blondyn westchnął.
                - Oj ja nie sądziłem że w ogóle kiedykolwiek się uśmiechnę. – Powiedział smutno i schował twarz w dłonie. Hermiona poderwała się do pozycji siedzącej.
                - No cóż najwidoczniej się myliliśmy, ale to dobrze. – Uśmiechnęła się, aby podeprzeć chłopaka na duszy.
                - Granger, dziękuje.
                - Za co? – Zapytała zdziwiona dziewczyna i spojrzała na niego zaciekawionym wzrokiem.
                - Że mi wybaczyłaś. – Hermiona cichutko zachichotał i poklepała Dracona po ramieniu.  Wstała z kanapy i ruszyła do swojego pokoju. Przed wejściem do pomieszczenia powiedziała jeszcze:
                - Skąd taka pewność że ci wybaczyłam. – Odwróciła głowę w jego stronę i uśmiechnęła się złośliwie. Moment później Malfoy widział tylko drzwi to pokoju gryfonki. Usiadł w jednym z foteli, a w jego głowie ciągle chuczały słowa brunetki, która jeszcze chwile temu leżała na kanapie, na którą on teraz ciągle patrzy.  Chłopak zaśmiał się cicho ale złowieszczo..
                - Bo jakbyś mi nie wybaczyła to byś ze mną normalnie nie rozmawiała. – Powiedział sam do siebie. Ugasił ogień palący się w kominku i udał się do swojego pokoju.


Pokój nie był za duży, ale chłopakowi się podobał. Naprzeciw drzwi było jasne dębowe dwuosobowe łóżko o zielonej kołdrze i srebrnej narzucie. Na lewo od łóżka stała jasna komoda, nad którą wisiało lustro. Na prawo od łóżka znajdowało się biurko z jasnego dębu z wieloma szufladami, których „klamki” były w kształcie węży.



Draco położy się na łóżko i patrzył tępo sufit, który wydał  mu się niezwykle ciekawy. Po długim czasie chłopak postanowił zwlec się z łóżka. Spojrzał na zegarek, który miał na ręce. Za 15 minut była kolacja, więc wyszedł z pokoju, a następnie z salony i udał się do Wielkiej Sali. Nie minęła chwila a chłopak usłyszał cichy stłumiony znajomy krzyk. Od razu podbiegł w tamtą stronę. Nie spodziewał się tego co zobaczył.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz