Rozdział 2
Brunetka siedziała „sama” przy stole gryfonów i piła sok
dyniowy, bo nie była głodna. Poczuła czyjś wzrok na sobie, więc rozglądnęła się
dookoła i ujrzała stalowe oczy wlepione w nią. Dziewczyna prychnęła pod nosem,
a ślizgon uśmiechnął się złośliwie.
- I niby on chciał mnie przeprosić, już w to
wierze. – Pomyślała gryfonka. Dopiła swój sok i podeszła do Malfoya, który spojrzał na nią z dziwnym wyrazem
twarzy. Jego twarz wyrażała zdziwienie, zaciekawienie i … radość? Nastała
niezręczna cisza, a wszyscy wkoło przyglądali się im zaciekawieni.
- Malfoy,
musimy iść do Mcgonagall po hasło do dormitorium. Będę czekać przed Wielką
Salą. – Powiedziała głosem całkowicie wypranym z uczuć. Była zdziwiona, że stać
ją na taki ton, ale nie pokazała tego po sobie i wyszła z Wielkiej Sali
odprowadzana wzrokiem większości uczniów Hogwartu, a przede wszystkim pewnego
blond włosego ślizgona.
Draco dźgał tosta, który leżał na talerzu przed nim i
próbował wymyślić jakiś plan, aby Hermiona mu wybaczyła.
-
Smoku, nie znęcaj się już tak nad tym tostem. – Odezwała się Pansy, którą
szczerze martwiło zachowanie przyjaciela. Draco spojrzał na nią nie przerywając
swojego zajęcia i tylko westchnął. Wiedział, że to, czego próbował dokonać nie
będzie takie proste, ale chciał, chociaż spróbować, a poza tym Malfoyowie
zawsze dostają to, czego chcą. On jedyne, czego teraz pragnął to jej
wybaczenia. Nie potrafił sobie wytłumaczyć, czemu.
- Ej!
Chłopie Hermiona na ciebie czeka przed wejściem! Rusz się, bo pójdzie sama. –
Oznajmij Zabini wyrywając blondyna z zamyślenia. Draco od razu poderwał się z
miejsca i ruszył szybkim krokiem do wyjścia. Na jego twarzy pojawiła się ta
sama namiastka uśmiechu, co w pociągu. Zauważył Hermione stojącą na lewo od
„drzwi” i podszedł do niej.
-
Wreszcie. – Powiedziała wkurzona już dziewczyna. Ruszyła bardzo energicznym
krokiem w stronę gabinetu dyrektorki. Malfoy szybko dorównał jej kroku.
-
Granger. – Powiedział pewnie, lecz bał się,
że dziewczyna ponownie mu nie odpowie, tak, jak wtedy gdy chciał ją zatrzymać w
pociągu. Ona na niego tylko spojrzała tymi swoimi pięknymi czekoladowymi oczami
i pokiwała głową na znak by powiedział, o co chodzi. Ulżyło mu.
- Ja
serio chce byś mi wybaczyła. – Powiedział swoim typowo bez uczuciowym głosem,
do którego przez wiele lat zdążył się już przyzwyczaić. Hermiona zaśmiała się i
poklepała go po ramieniu.
-
Musisz zasłużyć na wybaczenie. Przecież wyzywałeś mnie przez wiele lat. –
Powiedziała z lekkim smutkiem w głosie. Nie wiedziała że w tym momencie,
ślizgon stojący tuż obok postanowił mimo sprzeciwu jego umysłu że nie ważne co
zasłuży na jej wybaczenie.
- Siła
Hogwartu. – Wypowiedziała hasło do gabinetu dyrektorki, gdy już do niego
dotarli. Weszli do pomieszczenia i
przywitali się z profesorką, która prowadziła zaciętą rozmowę z jednym z
portretów.
-
Zapewne przyszliście po hasło do waszego dormitorium? – Zadała im pytanie, a
oni pokiwali głowami. Malfoy przysunął się delikatnie do Miony, co nie uszło
jej uwadze. Dziewczyna dała mu kuksańca w ramie, na co ten udał obrażonego, a
ona zaczęła się śmiać.
-
Spokój! – Powiedziała im stanowczo pani profesor. Hermiona przestała się śmiać,
a Malfoy próbował powstrzymać śmiech. Dyrektorka wraz z młodą gryfonką pokiwały
głowami z dezaprobatą.
- Wasze
rzeczy znajdują się już w waszych sypialniach, a hasło to Prawdziwe szczęście.
– Ślizgon skrzywił się słysząc te dwa słowa. Hermiona pożegnała się grzecznie z
opiekunką domu, a Draco skinął tylko głową. Wyszli z gabinetu Mcgonagall i
ruszyli na piąte piętro. Nastała cisza, którą oboje chcieli zburzyć, tylko że
żadne z nich nie wiedziało jak rozpocząć rozmowę.
- Ej
Malfoy, proszę cię nie sprowadzaj swoich panienek, co? – Odezwała się Hermiona,
a blondyn spojrzał na nią rozbawionym wzrokiem.
-
Powiem ci coś Granger. – Zbliżył usta do jej ucha, a ją przeszedł dreszcz. –
Masz złe informacje na mój temat. – Oznajmił. Odsunął się od niej i mrugnął
jednym okiem. Hermionie opadła szczęka.
-
Czyżby książę Slytherinu nie uległ jeszcze żadnej ze swojej fanek. – Gryfonce
było przyjemnie pierwszy raz droczyć się z Draconem. Chłopak uśmiechnął się
pierwszy raz od kilku lat. Obecność dziewczyny dobrze na niego wpływała.
-
Bingo.
- No
nie wierze! Ha ha! – zaczęła się śmiać, a chłopak ponownie tego dni udał
obrażonego i przyśpieszył kroku, na co brunetka jeszcze bardziej się
roześmiała. Dorównała mu kroku. Zaczeli się przepychać. Hermiona ciągle się
śmiała, a Draco był szczęśliwy że może słyszeć ten jej piękny perslisty śmiech
i że może widzieć uśmiech na jej twarzy w jego towarzystwie. Nie mógł uwierzyć
że wreszcie nie wyzywają się, tylko rozmawiają normalnie.
Po kilku minutach dotarli do portretu pierwszej magomedyczki
i wypowiedzieli hasło. Oboje zaniemówili. Salon był przestronny w kolorach
zieleni i czerwieni. Na prawo od przejścia była duża czerwona skórzana kanapa,
na której leżały zielone poduszki, a naprzeciwko niej znajdował się spory
kamienny kominek. Po obu stronach kanapy stały po dwa zielone fotele z
czerwonymi poduszkami. Całe pomieszczenie było dobrze oświetlone przez kilka
lamp naściennych i jedną pod sufitem. Ściany były w kolorach jasnego brązu z małymi srebrnymi
nadrukami. Naprzeciwko wejścia były dwie pary ciemnych dębowych drzwi. Na tych
po lewej było godło Gryfindoru, a na tych po prawej godło Slytherinu. Na lewo
od wejścia były również dębowe drzwi, ale prowadzące do łazienki.
Hermiona rzuciła się na sofę. Leżała brzuchem do góry i
zamknęła oczy. Draco podszedł do kominka oraz w nim rozpalił. Gdy w kominku już
buchał ogień, chłopak usiadł na oparciu kanapy tuż obok głowy gryfonki.
-
Malfoy. Nigdy nie sądziłam że nie będziemy rzucać się sobie do gardeł, a co
dopiero śmiać się w swoim towarzystwie. – Oznajmiła gryfonka nie otwierając
oczu. Blondyn westchnął.
- Oj ja
nie sądziłem że w ogóle kiedykolwiek się uśmiechnę. – Powiedział smutno i
schował twarz w dłonie. Hermiona poderwała się do pozycji siedzącej.
- No
cóż najwidoczniej się myliliśmy, ale to dobrze. – Uśmiechnęła się, aby
podeprzeć chłopaka na duszy.
-
Granger, dziękuje.
- Za
co? – Zapytała zdziwiona dziewczyna i spojrzała na niego zaciekawionym wzrokiem.
- Że mi
wybaczyłaś. – Hermiona cichutko zachichotał i poklepała Dracona po
ramieniu. Wstała z kanapy i ruszyła do
swojego pokoju. Przed wejściem do pomieszczenia powiedziała jeszcze:
- Skąd
taka pewność że ci wybaczyłam. – Odwróciła głowę w jego stronę i uśmiechnęła
się złośliwie. Moment później Malfoy widział tylko drzwi to pokoju gryfonki.
Usiadł w jednym z foteli, a w jego głowie ciągle chuczały słowa brunetki, która
jeszcze chwile temu leżała na kanapie, na którą on teraz ciągle patrzy. Chłopak zaśmiał się cicho ale złowieszczo..
- Bo
jakbyś mi nie wybaczyła to byś ze mną normalnie nie rozmawiała. – Powiedział sam
do siebie. Ugasił ogień palący się w kominku i udał się do swojego pokoju.
Pokój nie był za duży, ale chłopakowi się podobał. Naprzeciw
drzwi było jasne dębowe dwuosobowe łóżko o zielonej kołdrze i srebrnej
narzucie. Na lewo od łóżka stała jasna komoda, nad którą wisiało lustro. Na prawo
od łóżka znajdowało się biurko z jasnego dębu z wieloma szufladami, których „klamki”
były w kształcie węży.
Draco położy się na łóżko i patrzył tępo sufit, który
wydał mu się niezwykle ciekawy. Po
długim czasie chłopak postanowił zwlec się z łóżka. Spojrzał na zegarek, który
miał na ręce. Za 15 minut była kolacja, więc wyszedł z pokoju, a następnie z
salony i udał się do Wielkiej Sali. Nie minęła chwila a chłopak usłyszał cichy
stłumiony znajomy krzyk. Od razu podbiegł w tamtą stronę. Nie spodziewał się
tego co zobaczył.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz