Droga Hermiono
Piszę do ciebie, ponieważ chciałbym zaprosić Cię na kawę
oraz może jakiś spacer. Jeśli byłabyś chętna, będę czekać jutro o godzinie
16.00 przed wejściem do Miodowego Królestwa. Mam nadzieję, że lubisz czerwone róże.
Draco Malfoy
Dziewczyna nie potrafiła zrozumieć, co właśnie
przeczytała. Draco Malfoy zaprasza ją na randkę? Nie widzieli się od czasu
ukończenia nauki w Hogwarcie. Po zakończeniu wojny byli wobec siebie neutralni,
wręcz jedno dla drugiego nie istniało. Nigdy nie zapomniała jak bardzo jego
rodzina jak i on sam ją zranili. Nie chciała
jednak rozdrapywać świeżo zagojonych ran. Od razu wyrzuciła z głowy myśli o
tym. Wpatrywała się w kartkę papieru, ale słowa zapisane na niej zaczęły się
rozmywać tuż przed jej oczami. Zamrugała szybko, wzięła głęboki wdech i znów
zwróciła swój wzrok na tekst. Ku jej zdziwieniu coś całkiem innego było tam napisane. Nie mogła uwierzyć własnym oczom. Westchnęła i potarła delikatnie
swoje skronie.
- Chyba się starzeję… - mruknęła pod nosem i
powolnie wstała. Zastanawiała się czy przypadkiem nie ma omamów, bo przecież
minutę temu było tam zapisane coś zupełnie innego. Uznała, że po prostu musi
być niewyspana. Z listem w dłoni ruszyła do kuchni z zamiarem wypicia kawy i
ponownego przeczytania listu od jej byłego wroga. W zamyśleniu weszła do kuchni przyjemnie pachnącej
cynamonem. Bardzo lubiła jego zapach jak i smak. Był nieodłączną częścią jej
dorosłego życia. Odłożyła list na bok i
zajęła się przygotowaniem kawy, za którą nie przepadała, ale czuła, że teraz wyjątkowo
jej potrzebuje. Po chwili już trzymała w dłoniach kubek z gorącym napojem. Do
drugiej ręki wzięła list i ruszyła do
salonu, w którym usiadła w swoim ukochanym fotelu. Westchnęła ciężko i mimowolnie się uśmiechnęła. Wzięła łyk kawy przez co lekko się skrzywiła.
- Gorzka.. – syknęła. Po krótkiej chwili upiła
kolejny łyk niesmacznego napoju, ale wiedziała, że bez tego nie da rady.
Następnie odłożyła swój ukochany kubek na oparcie fotela tuż obok siebie i na nowo
zaczęła czytać list od młodego Malfoy’a.
Droga Hermiono
Jestem świadom, że nasze relacje nigdy nie były najlepsze,
lecz wiem także, że jesteś bardzo utalentowaną malarką. Najsłynniejszą i
najlepszą w całym Londynie. Jak zapewne wiesz jestem kapitanem jednej z
lepszych, jak nie najlepszych drużyn Quidditch’a i stąd mój list do ciebie. Czy
byłabyś mimo tego, co było w przeszłości wykonać obraz uwieczniający naszą
drużynę? Jeśli twoja odpowiedz będzie twierdząca proszę spotkaj się ze mną w
Malfoy Manor jutro o godzinie 16.00. Omówimy szczegóły naszej współpracy.
Draco Malfoy
Od zawsze wiedziała, że chłopak jest inteligentny, ale
jednak nie spodziewała się z jego strony tak przyjemnie napisanego listu.
Szczególnie do niej – Mugolaczki. Miała świadomość, że nie jest on już
uprzedzony do osób takich jak ona. Widać było to po tym, że po każdym swoim
meczu nie miał problemu, aby zrobić sobie zdjęcie lub dać autograf czarodziejom z
mugolskich rodzin. Organizował również zajęcia z Quidditch’a dla dzieci, na
których są mile widziane także te, które kilka lat temu bez najmniejszego problemu, a wręcz z uśmiechem na twarzy nazwałby szlamami.
Wiadome było, że mógł robić to tylko na pokaz, ale ona była pewna, że tak nie
jest. Często wraz z Harry’m i Ron’em chodziła na mecze. Była przez to świadkiem nie jednej z jego rozmów z dziećmi z
rodzin mugolskich. Zawsze wtedy widziała, że jego zachowanie jest w stu
procentach szczere, co ją cieszyło i powodowało u niej dziwną ulgę na sercu, której nie umiała zrozumieć.
Wiedziała, iż mimo, że list był w sprawach służbowych to była mile
zaskoczona, a na jej usta mimowolnie wpłynął delikatny uśmiech. Siedziała tak wpatrzona w kartkę papieru
przez dłuższą chwilę. Była sceptycznie nastawiona do tego zlecenia, ale coś w
środku mówiło jej, że może jednak powinna je przyjąć. Zawsze mogła się nie
zgodzić, bo sporo przez niego przecierpiała i spotkanie z nim twarzą w twarz
mogło by sprawić jej ból, którego prawie już całkowicie się wyzbyła. W zamyśleniu
nie zauważyła, że zmięła trzymany w dłoni list. Trwało to na tyle długo, aż po
pewnym czasie jej kawa stała się wręcz lodowata, jak na kawę. Upłynęła jej godzina na samym
rozmyślaniu, czego nawet nie dostrzegła. Podjęła decyzję. Przyjmie to zlecenie. Mimo urazu z przeszłości postanowiła to zrobić. Odłożyła list na stolik stojący
tuż przed fotelem. Wzięła kubek w dłoń i ruszyła do kuchni, gdzie w
akompaniamencie tykającego zegara umyła naczynie. Po wykonaniu tej czynności
obróciła głowę w stronę okna znajdującego się nad zlewem. Spoglądała na drzewa
kołyszące się od wiatru, co oczyściło jej umysł z niepotrzebnych myśli.
Wpatrując się w piękno natury spięła swoje brązowe loki gumką do włosów, którą
zawsze nosiła na ręce. Stała tak chwilę wpatrzona w uroki widoku, ale ten
spokój nie panował jednak długo. Spojrzała w stronę zegara, który wskazywał
godzinę 14.00.
- Na Merlina! Już tak późno?! – zawołała lekko
spanikowana. Na równo 15 była umówiona na zakupy ze swoją przyjaciółką Ginny.
Hermiona nie cierpiała się spóźniać, a wiedziała również, że te zakupy są
bardzo ważne dla jej przyjaciółki. Rudowłosa poprosiła dziewczynę o pomoc w
wyborze odpowiedniej sukni na pierwszą rocznicę jej ślubu z Harry'm. Z tej okazji organizowali niewielkie przyjęcie dla najbliższych. Dla Ginny pierwsza rocznica była wyjątkowo ważna i marzyła o tym, aby w tym dniu wyglądać
równie idealnie jak w dniu samego ślubu, który był skromny, lecz wymarzony.
Dlatego też do pomocy w wyborze idealnej kreacji poprosiła swoją brązowowłosą
przyjaciółkę, na co ona oczywiście się zgodziła. Osobiście sama nie przepadała
za zakupami, ale te, które robiła z przyjaciółką były dla niej zawsze
zadziwiająco przyjemne. Dziewczyna szybkim krokiem ruszyła do łazienki. Będąc
już w niej zrzuciła z siebie swoją w piżamę, którą wciąż od rana ona sobie
miała. Weszła pod prysznic, włączyła zimną wodę, gdyż ta zawsze ją pobudzała i
orzeźwiała. Rozkoszowała się chłodem kropli spływających po jej delikatnej
skórze. Wiedziała, że ma nie dużo czasu, więc szybko umyła się swoim ulubionym
żelem pod prysznic o zapachu świeżych pomarańczy. Spłukała z siebie pianę,
przepłukała na szybko twarz oraz
ostrożnie, lecz szybko wyszła spod prysznica. Złapała za najbliżej będący jej
ręki ręcznik. Wytarła się nim delikatnie przy okazji rozkoszując się jego
miękkością. Niedawno wraz z Ronem zamieszkali w tym domu, więc prawie każda
rzecz tam była nowa oraz pachniała świeżością oraz nowością. Po wytarciu się
odwiesiła ręcznik na pobliski wieszak, a z drugiego natomiast zdjęła miękki
biały szlafrok, który na siebie narzuciła. Spokojnym krokiem wyszła z mimo
wszystko lekko nagrzanej łazienki oraz udała się w kierunku sypialni. Gdy była
już w pomieszczeniu, uchyliła lekko okno, aby do środka wleciało trochę świeżego
chłodnego powietrza. Mimowolnie na jej twarz wpłynął delikatny uśmiech
spowodowany przyjemnym powiewem wiatru opatulającego jej delikatne ciało i
wplątujące się w jej lekko wilgotne włosy, które postanowiła rozwiązać, a gumkę
do włosów jak zwykle nałożyła na rękę. Obróciła się na pięcie od okna i
podeszła do komody z której wyjęła swoje ulubione, lecz jednak zwykłe jeansy,
które były idealnie dopasowane do jej figury oraz były bardzo delikatne i miłe
dla jej skóry. Rzuciła je na kanapę stojącą tuż przed łóżkiem oraz naprzeciw mebla, w którym aktualnie grzebała. Mając już wolne ręce zaczęła w nim intensywnie czegoś szukać. Nie minęła
chwila, a dziewczyna dokopała się do jakże na pozór zwykłej pomarańczowej
sukienki. Dostała ją od przyjaciółki na swoje 23 urodziny i tak bardzo jej
przypadła do gustu, że aż bała się jej zakładać, aby tylko jej nie zniszczyć.
Uznała, że dziś będzie ten dzień, gdy ją na siebie założy. Uśmiechnęła się do siebie pod nosem i odłożyła sukienkę na bok. Dobrała do niej zwykły brązowy pasek, który
miała zamiar założyć w tali, aby ją lekko uwydatnić. Dzień wcześniej kupiła
nową parę ciemnych rajstop – idealnych na tę porę roku, która aktualnie panuje,
a mianowicie jesień. Zaczęła się rozglądać, ale nie mogła sobie przypomnieć
gdzie je odłożyła. Czuła się z tym niekomfortowo, bo przecież jak to ONA Hermiona
Granger mogła nie pamiętać gdzie coś dała. Westchnęła cicho, złapała za spodnie,
które miała założyć i odłożyła je do komody. Założyła włosy za ucho i sięgnęła ręką
w stronę sukienki, na której położyła pasek. Niefortunnie element jej ubioru spadł za komodę, co zmusiło dziewczynę do schylenia się po niego. Spoglądając za
mebel dostrzegła, że leżą też tam jej „zagubione” rajstopy.
- Tu was mam zguby! – powiedziała sama do siebie z lekkim uśmiechem na twarzy. Złapała w dłonie oba przedmioty, wstała i odłożyła je.
Zrzuciła z siebie szlafrok, założyła bieliznę, a następnie rajstopy. Mając je
już na sobie spojrzała w stronę zegara z nadzieją, że ma jeszcze sporo czasu.
- No chyba sobie ze mnie żartujecie.. – westchnęła i wzięła
głęboki oddech. Zegar wskazywał godzinę 14:40. Nie wiedziała co zajęło jej tyle
czasu, ale była pewna, że nie zostało jej go wiele. Szybko złapała za sukienkę,
którą na siebie narzuciła, a pasek równie szybko zapięła w talii. Była już
prawie gotowa. Prawie. To doskonałe słowo w tej sytuacji. Jej włosy były tu głównym
problemem. Mimo, że po latach udało jej się je opanować i nie miała już na głowie
tej samej szopy co dawniej, to tak czy siak co rano, jeśli ich specjalnie nie ułoży to znów można by było ją porównywać do szczotki. Tego dnia jednak nie
było tragedii, dzięki czemu wystarczyło, że szybko je przeczesała oraz delikatnie nałożyła na nie olejek i już wyglądało to w miarę dobrze. Uznała, że dziś już nic więcej nie jest
w stanie zrobić. Wzięła swoją różdżkę, którą zawsze przed snem kładła pod podsuszkę,
aby w razie niebezpieczeństwa miała ją zawsze przy sobie. Wraz z magicznym patykiem
w dłoni ruszyła na dół i podeszła do drzwi wejściowych. Zdjęła z wieszaka zwykłą
lekko przetartą kurtkę jeansową, a następnie ją na siebie narzuciła. Wzięła
również swoją małą, lecz dzięki zaklęciu bardzo pojemną czarną torebkę. Założyła
ją na ramie i wrzuciła do niej różdżkę. Upewniła się czy na pewno ma dokumenty i
pieniądze, a następnie zamknęła torebkę. Miała się już kierować do kominka, świadoma,
że inaczej niż przez sieć Fiuu już nie zdąży, ale zorientowała się, że coś jej
nie pasuję. Nie miała na sobie butów. Przeklęła pod nosem to jaka jest tego dnia
nierozgarnięta, nie rozumiała co było tego powodem i jakoś szczególnie nie przejmowała się tym. Przetarła skronie i zawróciła w stronę wyjścia. Nałożyła na stopy
swoje czarne glany, które jej mężowi nie przypadły go gustu, ale według niej miały
swój urok i mimo niezadowolenia Rona, nosiła je.
- Dobra, Hermiono, to już chyba wszystko. – powiedziała
do siebie cicho ciągle czując, że ten dzień jest dla niej i jej inteligencji bardzo
niefortunny oraz pechowy. Obróciła się na pięcie i już pewna, że wszystko ma ruszyła do
kominka. Nie minęła chwila, a już stała na ulicy Pokątnej i kierowała się w
miejsce, gdzie była umówiona z rudą przyjaciółką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz