Rozdział 6
Mimo że Draco nie miał pojęcia, co ten idiota zrobił jego
ukochanej przyjaciółce, ale wiedział, że na pewno nie puści mu tego płazem. W
chłopaku buzowała ogromna złość widząc, że po policzku dziewczyny spływa łza. Chciał
stamtąd wybiec i zabić tego śmiecia najgorszą z możliwych śmierci. Już ruszał w
stronę drzwi, gdy poczuł delikatną dłoń Hermiony na swojej. Mimowolnie
przeszedł go przyjemny dreszcz, a dotyk dziewczyny rozpalił go od środka, ale
chłopak to zignorował i spojrzał w oczy dziewczynie, którą to on kiedyś
doprowadzał do płaczu, a Weasley pocieszał, lecz teraz było na odwrót. W jej
oczach widział ogromną rozpacz, która sprawiła, że nie ważne, co mówił mu rozum,
pragnął ją przytulić i oczywiście to uczynił, a ona odwzajemniła ten gest.
-
Próbowałam być twardą i odważna, nawet sobie wmawiałam, że jestem Gryfonką,
więc muszę być twarda i odważna!! Ale tak naprawdę nie jest i ja Draco już nie
daje już rady. – Załkała i mocniej go przytuliła. Chłopak gładził ją po
plecach, ale nie chciał jej pocieszać, ponieważ wiedział, że nie ważne ile by
ją pocieszał, to ona i tak będzie się zadręczać. Ciągle nie wiedział, co on jej
zrobił, ale chciał przy niej być.
- Nie mów,
jeśli nie chcesz. – Szepnął i ucałował ją w głowę, a Hermiona poczuła się
bezpiecznie, jak w ramionach matki, gdy jako dziecko płakała, a mam ją
obejmowała.
- Chce
ci to powiedzieć i się w małym stopniu od tego uwolnić. – Szepnęła ledwie
słyszalnie, lecz chłopak doskonale ją usłyszał.
- To
zaczęło się kilka dni po naszym zerwaniu, czyli tako około połowy lipca.
(Retrospekcja – Hermiona)
Siedziałam sobie
spokojnie na ławce koło Nory i podziwiałam widoki, gdy nagle przysiadł się do
mnie Ron, z którym się mimo naszego zerwania przyjaźniłam.
- Witaj Ronald – Posłałam mu
ciepły uśmiech, na co ten się skrzywił, czym bardzo mnie zdziwił.
- Coś się stało? – Zapytałam
zdziwiona, ale też zaniepokojona. Czyżby nie chciał mnie znać za to, że z nim
zerwałam? Przecież się na to zgodził!
- Zdradziłaś mnie. – Powiedział
z jadem w głosie i spojrzał przed siebie. Oburzona wstałam i spojrzałam na
niego obrzydzona. JAK ON MÓGŁ MNIE O COŚ TAKIE PASKUDNEGO OSĄDZAĆ!!
- JAK ŚMIESZ RONALD!! NIGDY NIE
DAŁAM CI PODSTAW BYŚ TAK MYŚLAŁ!!! – Wykrzyczałam mu wprost w jego piegowatą
twarz. Nigdy, ale to nigdy aż tak mnie nie wyprowadził z równowagi. Nagle wstał
z ławki i uderzył mnie w twarz. Syknęłam z bólu i spojrzałam na niego wzrokiem
pełnym smutku. Nic to na niego nie zadziałało. Złapał mnie za bluzkę i
pociągnął bliżej siebie.
- Zdradzałaś mnie od samego
początku, a zerwałaś ze mną dla swojego kochasia! Jemu się oddawałaś, a mnie?
MNIE NIGDY! JESTEŚ JEDNĄ Z TYCH SZLAMOWATYCH DZIWEK! MALFOY MIAŁ RACJE! JESTEŚ
NIC NIE WARTĄ SZLAMĄ!! – Po moich policzkach zaczęły ciec łzy, które spowodował
chłopak, którego kiedyś kochałam. Bardzo bolały mnie te słowa. Odepchnął mnie z
taką siłą, że upadłam na coś ostrego, co spowodowało, że łzy płynęły bardziej
obficie.
- Ron to nie prawda! Naprawdę
cię kochałam i ciągle kocham, ale jak najwyżej brata!! – Mimo bólu i łez
próbowałam mu przemówić do rozumu.
- KŁAMIESZ!! – Uderzył mnie
pięścią prosto w brzuch. Bardzo zabolało. Syknęłam z bólu i zwinęłam się w
kłębek. Zamierzał mnie kopnąć, lecz
przeszkodziła mu Ginny idąca na tył nory, aby pozbierać kwiaty, ale gdy zauważyła,
co próbował uczynić, podbiegła do nas i próbowała go ode mnie odsunąć.
- RON ZOSTAW JĄ!!! – Krzyczała,
ale on nic sobie z tego nie robił i kopał mnie, aż po jakimś czasie usłyszałam
przerażony krzyk Ginny, który ledwo, co słyszałam, a po chwili nic nie było.
Nic nie widziałam, ani nic nie słyszałam. Pustka i błogi spokój.
Obudziłam się w pokoju
moim i Ginny. Próbowałam się podnieść, lecz z marnym skutkiem. Nikogo nie było.
Była tylko ja, sama jak palec, do czasu. Do pokoju wparował Ron, a na jego
widok spanikowałam i chciałam krzyczeć, ale z moim ust nie wydostawał się żaden
dźwięk. Podszedł do mnie powolnym krokiem z zaciśnięty pięściami oraz wyrazem
twarzy, który mówił: „ NIE ŻYJESZ!”. Przeraziłam się nie na żarty. Po moim
policzku spłynęła gorąca słona łza.
- Ron.. – Wyszeptałam mając nadzieje,
że jednak mi nic nie zrobi, ale byłam w błędzie. Przyspieszył kroku i już po
chwili był przy mnie. Złapał moją twarz w dłonie, ale jego twarz miała taki sam
wyraz jak wtedy, gdy wszedł do pokoju. Pocałował mnie zachłannie, bardzo
zachłannie. Odepchnęłam go od siebie i splunęłam mu w twarz, za co dał mi w
twarz i tak jeszcze kilka razy. Zamknął drzwi oraz wyciszył pokój zaklęciami.
Byłam przerażona i wiedziałam, że jestem bledsza od ściany. Zrzucił ze mnie
kołdrę, którą byłam przykryta, a następnie ubrania. Wiedziałam, co zamierza,
ale nie chciałam tego przyjąć sobie do świadomości, ale zrobił to. Zgwałcił
mnie.
(Koniec retrospekcji)
Siedzieli na podłodze w ciszy. Hermiona cicho płakała, a
Draco ja przytulał i rozmyślał jak zabić rudego.
-
Przepraszam cię Hermiono. – Dziewczyna spojrzała na niego zdzwiona, a ten tylko
wstał i udał się do WS, w której trwało jeszcze śniadanie. Wiedział, że
dziewczyna za nim podąża. Gdy byli pod wejściem, Hermiona zagrodziła mu drogę.
Draco objął ją ramieniem i wraz z dziewczyną wkroczył do WS. Uczniowie nie byli
zdziwieni, ponieważ wiedzieli, że Granger i Malfoy się tylko przyjaźnią. Chłopak puścił dziewczynę i ruszył ku
rudowłosemu gryfonowi.
-
WIEPRZLEJ!! – Z Dracona emanowała wściekłość. Podszedł do piegowatego, który niewzruszony
zajadał tost. Blondyn z całej siły uderzył rudzielca w ty głowy. Cios był tak
mocny, że rudzielec spadł z miejsca i leżał na ziemi. Poderwał się jakby nigdy
nic i zamierzył uderzyć napastnika w brzuch, lecz przeszkodziła mu kobieca
dłoń. Spojrzał w stronę osoby, która go powstrzymała. Z dziewczyny emanowała
złość… nie, nie złość, tylko wściekłość.
- NIKT,
ALE TO NIKT NIE PODNOSI RĘKI NA MOICH PRZYJACIÓŁ TY TĘPA RUDA, PARSZYWA
ŚWINIO!!! – Poleciał bardzo mocny prawy sierpowy od wściekłej Hermiony, która
spojrzała na Dracona dumnym wzrokiem. Ronald przerażony siłą byłej dziewczyny,
ale też byłej przyjaciółki, po prostu uciekł. Uciekł jak tchórz. Cała sala
zaczęła się z niego śmiać. Draco złapał dziewczynę za rękę i poprowadził do
stołu Ślizgonów, którego była stałym bywalcem.
Mijały lekcje, aż nadeszła ostatnia tego dnia lekcja, którą
była transmutacja, na którą brąz włosa gryfonka zmierzała, czytając przy okazji
książkę, którą tydzień temu Ginny przysłała jej z Francji. Zaczytana dziewczyna
nie zauważyła chłopaka, który szedł z naprzeciwka i również był zaczytany, lecz
w innej książce. Wpadli na siebie, a Hermiona upadła, upuszczając tym samym
książkę i swoją torbę, z której cała zawartość się wysypała. Dziewczyna
przeklinała pod nosem swoją niezdarność i zabrała się za zbieranie rzeczy, w czym
pomógł jej chłopak, na którego wpadła.
-
Przepraszam cię. – Powiedziała nieśmiało wstając. Otrzepała spodnie i ruszyła
pod klasę.
- Nic
się nie stało. – Krzyknął do niej i uśmiechnął się czule, ale Hermiona tego nie
zauważyła, bo ciągle była odwrócona tyłem.
Po klasą spotkała swoich przyjaciół, z którymi miała lekcję.
Pocałowała każdego w policzek i zaczęła rozmowę ( o dziwo nie o lekcji) o
wypadzie do Hogsmead.
- To,
co wybieramy się jutro do Hogsmead? – Zapytała ucieszona. Bardzo chciała się
tam wybrać z przyjaciółmi i przy okazji iść do nowo otwartej tak bibliotece.
- Oj
Hermi, Hermi pewnie, że tak, ale na stówkę zaciągniesz nas do biblioteki i
przesiedzisz tam z rok. – Dziewczyna zarumieniła się na słowa Dracona, który przeglądał
książkę Hermiony ( tą od Ginny).
- EJ
ODDAWAJ!! – Krzyknęła na niego, na co chłopak się zaśmiał i podniósł rękę z
książką w górę, a Hermiona zaczęła po nią skakać. W tym momencie gryfonka
przeklinała to, że chłopak był wyższy od niej o około dwadzieścia (!)
centymetrów. Obok nich stali rozbawieni Blaise i Pansy, którzy ciągle się do
siebie przytulali. Po pewnym czasie chłopak oddał dziewczynie książkę.
- Fajna
książka, Granger. Nie wiedziałem, że gustujesz w Francuskie romansidła. No, no
zaskoczyłaś mnie panienko. – Zacmokał i rozbawiony spojrzał na również
rozbawioną przyjaciółkę.
- A
dziękuję Malfoy, a owszem gustuję paniczu. – Całą czwórką wybuchnęli śmiechem.
Po chwili zadzwonił dzwonek zwiastując początek lekcji. Ślizgoni i Gryfoni
weszli do klasy, po tym jak nauczycielka otworzyła drzwi do Sali.
- Kochani!
Dziś podzielę was w pary: Gryfon i Ślizgon oraz będziecie w tych parach pisać
esej o dwóch wybranych zaklęciach i proszę o oddanie prac do końca lekcji. – Po
Sali przeszedł szmer niezadowolenia, ze strony większości uczniów. Nauczycielka
podzieliła już większość klasy.
- Hmm
Panna Parkinson z Panem Longbottomem, pan Zabini z panną Patil, panna Granger z
panem Malfoyem. Do pracy! – Krzyknęła i zajęła się papierami, a uczniowie
zabrali się za pisanie prac.
- No to
o czym piszemy? – Zapytał Draco bawiący się długopisem, ale ciągle patrzący się
na dziewczynę.
- Może
Pripendo i Karambolis*?
- Okej.
– Wzięli się do roboty, a tak właściwie to Hermiona pisała, a chłopak tylko się
jej przyglądał. Jest taka urocza jak się skupia – takie i podobne myśli były w
tym czasie w głowie młodego Malfoya. Coś go do niej ciągłą, ale nie wiedział,
co. Ciągle sobie powtarzał, że to tylko przyjaciółką, która go interesuje swoim
zachowaniem oraz ciągle zaskakuje i chce ją poznać. Czasem przyłapywał się na
myśleniu o niej, jako jego dziewczynie, ale szybko odganiał od siebie te myśli.
Po skończonej pracy Draco wraz z Hermioną odnieśli esej,
który położyli na biurku profesorki.
*Pripendo i Karambolis – Zaklęcia, które wzięłam z: http://podrecznik-transmutacja.cba.pl/articles.php?article_id=7