Rozdział 4
- Nieeee!!! –
Hermiona obudziła się w środku nocy z krzykiem. Jej serce biło w bardzo szybkim
tempie. Dziewczyna zwinęła się w kłębek i zaczęła płakać.
***
Draco usłyszał krzyk z pokoju obok. Natychmiast zerwał się z
łóżka i pobiegł do jej pokoju. Otworzył z hukiem drzwi. Rozglądał się za
napastnikiem, ale jedyne, co zauważył to trzęsącą, zapłakaną dziewczynę.
Blondyn podszedł powoli do niej i usiadł na krawędzi łóżka. Hermiona czując, że
ktoś siada tuż obok niej spojrzała na chłopaka swoimi zapłakanymi oczami.
Patrząc na niego wszystko, co czuła podczas snu wróciło ze zdwojoną siłą.
Zaczęła jeszcze bardziej płakać. Blondynowi, gdy patrzył na nią, przypomniał
sobie jak widział matkę w podobnym stanie, tylko, że ona płakała przez tego
tyrana, którego kiedyś nazywał ojcem. Gdy jego ojciec umarł, wraz z matką sprzedali
Malfoy Manor. Draco kupił sobie mały domek w magicznej części Londynu, a Narcyza
pogodziła się z siostrą i zamieszkała u niej.
- Koszmar? –
Zapytał ją cichym i bardzo łagodnym głosem, na co ta pokiwała głową. Chłopak
wyciągnął dłoń w stronę jej twarzy. Hermiona delikatnie wycofała się do tyłu,
ale gdy zobaczyła w oczach blondyna troskę i zmartwienie, postanowiła zobaczyć,
co zamierza. Draco niezrażony tym, że brunetka zaczęła się cofać dotknął jej
policzka i bardzo delikatnie starł łzy. Hermionie zrobiło się ciepło i poczuła
jakby ten sen zaczął się rozmywać. Dziewczyna przysunęła się do chłopaka i
wtuliła w niego.
- Dra…co..
bo..oo… w tym… śnie… tyyyyy – Zaczęła płakać i jeszcze bardziej się do niego
przytuliła.
- Ciii to
tylko sen, jestem tu i nie pozwolę cię skrzywdzić. – Powiedział pewnie i zaczął
głaskać ją po włosach.
- Nigdy? –
Podniosła głowę i spojrzała w jego stalowe oczy.
- Nigdy. –
Potwierdził. Po chwili wstał, a gdy dziewczyna spojrzała na niego pytająco, ten
tylko posłał jej delikatny uśmiech. Wyszedł z jej sypialni i udał się do
siebie. Podszedł do szafki nocnej i wyciągnął z niej małą fiolkę. Ruszył
ponownie do pokoju brunetki i zastał ją tak samo jak ją zostawił, tylko, że
teraz miała podkulone nogi i głowę między kolanami. Usiadł obok niej i objął ją ramieniem. Delikatnie
się wzdrygnęła, ale chłopaka to nie zniechęciło. Podał jej eliksir.
- Wypij. To
eliksir słodkiego snu, a spokojny sen ci się przyda, prawda? – Hermiona pokiwała
głową i wypiła całą zawartość flakonika. Ułożyła się i po chwili poczuła
ogromne zmęczenie.
- Zostań ze
mną. – Wychrypiała, a moment później spała jak zabita. Draco położył się z
drugiej strony łóżka i spojrzał na dziewczynę. Była taka piękna. Dopiero teraz
do niego dotarło jak bardzo wyładniała przez te lata. Odgarnął niesforny kosmyk
włosów opadający na jej twarz, która wyrażała błogi spokój. Patrzył tak na nią
do momentu, gdy poczuł, że jego powieki stają się ciężkie. Po chwili i on spał.
Pansy wyszła z dormitorium i udała się do pokoju wspólnego
ślizgonów. Usiadła na kanapie i wlepiła wzrok w buty. Była wkurzona. Chyba to
za mało powiedziane. Odkąd wstała Dafne Greengrass gadała jej tylko o tym, jacy
chłopcy z ich domu są cudowni, a przede wszystkim JEJ Blaise. Wiedziała, że nie
ma, co liczyć na coś więcej niż przyjaźń, ale przecież nadzieja matką głupich i
zakochanych. Siedziała tak i rozmyślała
o swojej przeszłości. Jej jedynej udało się uniknąć śmierciorzestwa, bo w dniu
naznaczenia uciekła i schowała się. Szukano jej, ale na marne, ponieważ ciągle
była pod zaklęciem kameleona.
- Cześć. – Z
zamyślenia wyrwał ją Zabini. Usiadł obok niej i objął ramieniem. Dziewczyna
zarumieniła się i mimowolnie uśmiechnęła.
- Hej –
Odpowiedział i spojrzała w jego piękne brązowe oczy. Czuła jakby mogła w nie
patrzeć godzinami. Blaise przybliżył swoją twarz do jej. Stykali się czołami.
- Ładnie
wyglądasz. – Dziewczyna zarumieniła się jeszcze bardziej.
- Ty nie
gorzej. – Uśmiechnęła się złośliwie, a Blaise zrobił oburzoną minę. Ich usta dzieliły milimetry. Gdy mieli je
złączyć w pocałunku, do pomieszczenia wpadła Dafne, która gdy zauważyła Pansy i
Blaise’a bliskich pocałunku, pisnęła i wybiegła z salonu, a po jej policzkach
spłynęła samotna łza. Mimo że lubiła się stroić i chciała zdobyć chłopaka
swoich marzeń, różniły się z siostrą, ponieważ ona wiedziała, kiedy jest na
przegranej pozycji i nie chciała się narzucać, a jej młodsza i zarazem głupia
siostra nie wiedziała. Pannie Parkinson zrobiło się przykro, bo wiedziała, że
jej koleżanka tak samo jak ona sama była zakochana w Diable. Zabini widząc, że
dziewczynie zrzedła mina, posadził ją sobie na kolanach i przytulił jak
najczulej mógł. Dziewczyna wtuliła się w swojego „chłopaka”, lecz po chwili
poderwała się z miejsca, a Blaise spojrzał na nią pytającym spojrzeniem.
Ślizgonka złapała go za rękę i pociągnęła ku wyjściu. Gdy byli już na
korytarzu, ruszyła biegiem na piąte piętro. Chłopak chciał zapytać gdzie
dziewczyna go ciągnie, ale dziewczyna była bardzo szybka i po chwili byli już
pod wejściem do salonu prefektów.
- Co ty na
to by obudzić naszych prefekcików? – Zapytała z chytrym uśmiechem, na co Blaise
potarł ręce i również uśmiechnął się chytrze. Brunetka wypowiedziała hasło i
skierowała się w stronę drzwi do sypialni Miony, a brunet ruszył w stronę
pokoju Smoka. Gdy oboje byli już przy drzwiach pokiwali do siebie głowami i w
tym samym momencie otworzyli drzwi.
- POBUDKA! –
Krzyknęli na raz.
Nastał ranek, a do pomieszczenia zaczęły wpadać promienie
słońca, budząc tym samym Hermione ze snu. Przeciągnęła się niczym kotka i
poczuła coś na swojej tali. Obróciła głowę i ujrzała Dracona Malfoya. Chciała
się na niego wydrzeć, ale chwile później wróciły do niej wspomnienia wczorajszej
nocy. Czuła przyjemne ciepło, gdy chłopak ją przytulał. Wtuliła się w niego,
nawet nie myśląc, co właśnie robi. Po około pięciu minutach Smok otworzył oczy
i pierwsze, co zobaczył to przytulającą się do niego Hermione.
- Nie za
wygodnie ci? – Zapytał lekko rozbawiony blondyn. Gryfonka odskoczyła i
spojrzała na niego, który musiał już chwile nie spać. Chłopak zaśmiał się
cicho, na co dziewczyna rzuciła w niego poduszką. Niespodziewający się niczego
chłopak spadł z łóżka. Miona zaczęła się śmiać i sama też spadła z łóżka.
Wstali w tym samym momencie i spojrzeli na siebie. Hermiona zaczęła się śmiać.
Sama nie wiedziała, z czego. Draco zdziwiony, ale też rozbawiony spojrzał na
śmiejącą się dziewczynę i sam zaczął się śmiać. Po chwili sami nie zauważyli,
że siedzą przytuleni do siebie przed łóżkiem dziewczyny śmiejąc się z niczego.
Pierwsza uspokoiła się Hermiona, a moment po niej Draco. Gryfonka i ślizgon w
tym samym momencie chcieli położyć głowę na ramieniu drugiego, co poskutkowało
zderzeniem się. Po rozmasowaniu bolącego miejsca ponownie zaczęli się śmiać. Brązowooka,
dlatego że Draco siedział na niej okrakiem i ją łaskotał, a chłopak, dlatego że
dziewczyna wyglądała śmiesznie próbując się wyrwać.
- POBUDKA! –
Usłyszeli krzyk od strony drzwi i spojrzeli na przybyłego gościa, którym okazał
się nie, kto inny jak Pansy. Prefekci nie zmienili pozycji, w jakiej się znajdowali.
Patrzyli chwile na ślizgonkę, ale moment później Draco ponownie zaczął łaskotać
Hermione, na co ta wybuchła śmiechem.
- Pansy, nie
ma Smoka. – Powiedział brunet, który właśnie wszedł do pomieszczenia. Spojrzał
na dziewczynę. Na je twarzy malowało się zdziwienie, ale zarazem rozbawienie, a
jej buzia była otworzona. Blaise spojrzał do pomieszczenia i widząc łaskotających
się prefektów, wybuchnął śmiechem.
- My
przyszliśmy was obudził, a wy się tu bawicie? – Powiedział ciemnoskóry.
-
BEZEMNIE!!? – Dodał po chwili i udał obrażonego. Draco widząc kumpla wstał z
Hermiony i podał jej rękę, którą przyjęła i również wstała. Smok podszedł do
Zabiniego i poklepał go po ramieniu. Spojrzał na gryfonkę stojącą tuż przed
nim. Była ubrana jedynie w skąpą koszule nocną i gdy blondyn zorientował się że
nie są sami wypchnął dwójkę śligonów.
- WYNOCHA! –
Zatrzasnął drzwi im przed nosem i usłyszał śmiech swoich przyjaciół.
- A ty
Granger, ubieraj się! – Dodał i gdy miał już wychodzić, podszedł do niej i
odgarnął jej włosy za ucho. Dziewczyna zarumieniła się. Wypchnęła blondyna z
pokoju.
- TAK JEST
KAPITANIE! – Zasalutowała i zamknęła drzwi. Podeszła do szafy i wyjęła z niej
czarne rurki, czarną bokserkę i biały sweter. Ubrała się i wyszła z sypialni. W salonie ujrzała siedzącego
Blaise z Pansy na kolanach i Dracona rozłożonego na kanapie. Hermiona Podeszła
do kanapy i usiadła na narożniku tuż obok głowy blondyna.
- Ej
Granger, ci tutaj – wskazał na fotel, który zajmowali ich przyjaciele. – są parą.
– Dziewczyna był zdziwiona, ale pogratulowała im i ruszyła do wyjścia, a cała
trójka za nią.
Całą drogę śmiali się z żartów i historyjek Zabiniego.
Hermiona zastanawiała się jak to możliwe że ślizgoni, których jeszcze wczoraj
rano nie chciała znać, teraz nie chciała ich opuszczać, a w szczególności tego
blond włosego arystokraty. Jego towarzystwo poprawiało jej nastrój i gdy jej
dotykał ją, robiło jej się ciepło.
W wielkiej Sali Draco złapał Hermione za ramię, gdy ta
chciała skierować się do swojego stołu.
- Może
usiądziesz z nami? – Zapytał, a dziewczyna spojrzała na Zabiniego i Pansy,
którzy się ze sobą droczyli. Na jej twarzy pojawił się uśmiech. Cała czwórka
usiadła obok siebie. Wszyscy w WS byli zdziwieni tym, co widzą, a mianowicie gryfonkę
przy stole Slytherinu śmiejącą się z min, które robił Zabini do Malfoya. Na Sali
były tylko dwie osoby czujące coś innego niż zdziwienie, a mianowicie Ron
Weasley, który był wnerwiony i chciał zabić Hermione za to, że zadaje się z
byłymi śmierciorzercami i Astoria Greengras, która chciała poflirtować z
Draconem, ale bała się, że Hermiona zrobi jej coś po tym, co wydarzyło się dnia
poprzedniego.
Śniadanie trwało już od pewnego czasu, gdy przemówiła
dyrektorka.
- Drodzy
uczniowie! Zaraz przed wami pojawią się wasze plany lekcji, a jako że jest sobota,
dzisiaj i jutro macie wolne. Po śniadaniu proszę, aby panna Astoria Greengrass
stawiła się w moim gabinecie. To tyle. Miłego dnia. – Wszyscy wrócili do jedzenia. Po posiłku
trójka ślizgonów wraz z Hermioną udali się na błonia. Dziewczyny usiadły pod
dębem, a chłopcy przed nimi. Pansy śmiała się z Blaise’a, który się wygłupiał oraz
co jakiś czas ją łaskotał, natomiast Draco wraz z Mioną wpatrywali się w tafle
wody. Nagle ktoś uderzył z całej siły brązowooką, przez co z jej nosa zaczęła
kapać krew.
- Ałł –
Krzyknęła Hermiona. Cała trójka na nią spojrzała. Nad dziewczyną stał nie, kto
inny jak, Ron Weasley z rządzą mordu w oczach. Po policzku gryfonki słynęła
łza, która zmieszała się z krwią cieknącą z jej nosa. Smok wraz z Diabłem poderwali
się z miejsca. Blondyn przyłożył z całej siły gryfonowi w twarz, a drugi
ślizgon zrobił to samo.
- TY GNIDO!
NIE WAŻ SIĘ WIĘCEJ RAZY DOTYKAĆ HERMIONY! – Krzyknął Malfoy i rzucił się na
rudego z pięściami. Nie wiedział, czemu, ale chciał zabić Wieprzleja za
uderzenie Miony. Blaise ledwo, co oderwał przyjaciela od gryfona, który miał
już rozciętą wargę, łuk brwiowy oraz miał ogromne limo pod okiem. Ron uciekł stamtąd mrucząc coś pod nosem. Draco
spojrzał na Hermione. Z jej nosa ciągle leciała krew, którą Pansy próbowała
zatamować. Chłopak widząc krew chciał jeszcze bardziej zabić tego rudzielca,
ale nie teraz była ważniejsza ona. Wziął ją na ręce i pobiegł do skrzydła
szpitalnego. Dziewczyna wyrywała się, ale na marne.
- Malfoy
potrafię chodzić! Z nogami nic mi nie jest! – Krzyczała okładając go pięściami
po klatce piersiowej, ale chłopak dalej biegł ani trochę niewzruszony. Gdy byli
już w skrzydle położył ją na łóżku i wezwał panią Pomfre.
- Złociutka
z nosem wszystko w porządku, ale smaruj go tą maścią. – Podała jej tubkę z
maścią po zbadaniu jej. Gryfonka pokiwała głową.
- Dobrze,
dowiedzenia – Pożegnała się i ruszyła wraz z Draco do wyjścia. Szli w ciszy, ale nie przeszkadzała im ona,
ponieważ oboje byli myślami gdzie indziej. Ślizgon zastanawiał się, dlaczego
Wieprzelej, który kiedyś przyjaźnił się z Hermioną, wyrządził jej krzywdę. Ona
natomiast myślała o słowach, które Malfoy wypowiedział, gdy ta była cała
zapłakana.
Nie pozwolę cię skrzywdzić.
Te cztery słowa powodowały, że
robiło jej się ciepło na sercu.